poniedziałek, 1 września 2014

Rozdział 9



Podczas kolejnego, chłodnego, listopadowego wieczoru Luke siedział wygodnie na stojącej w salonie kanapie, popijał zimną colę, oglądając w tym czasie film, którym w ogóle nie był zainteresowany. Minęło kilka tygodni, podczas których życie chłopaka powoli zaczynało wracać do dawnego, nudnego porządku. Prawie wszystko było tak jak dawniej. Luke wrócił do pracy w sklepie muzycznym należącym do ojca Ashtona, przeprowadził się na stałe do swojego mieszkania, przestał odwiedzać rodziców. Życie toczyło się dalej, a on musiał zapomnieć o wydarzeniach mających miejsce dwa miesiące wcześniej. Powoli docierało do niego to, co się wydarzyło i z dnia na dzień pogodził się z tym, że już nigdy nie uda mu się odzyskać Ann. Uznał, że dalsze starania nie mają sensu, ponieważ nic nie było w stanie przywrócić jej pamięci. Postanowił więc odpuścić i ruszyć ze wszystkim naprzód.
Kiedy film został przerwany przez reklamy, Luke leniwie podniósł się z kanapy i udał się do kuchni, w celu zrobienia popcornu. Wrzucił opakowanie do mikrofalówki i odczekał kilka minut aż jedzenie będzie gotowe. Wsypał wszystko do miski, po czym ponownie wrócił do pokoju i kontynuował oglądanie filmu, który właśnie ponownie się zaczął. Był późny wieczór, dlatego też po kilkunastu minutach Luke poczuł, że zaczyna robić się senny, a jego powieki stawały się coraz cięższe. Kiedy zamknął oczy i powoli zaczął zasypiać, usłyszał głośne pukanie do drzwi, na dźwięk którego aż podskoczył, wysypując z miski resztki popcornu, które teraz rozrzucone były po całym dywanie. Chłopak westchnął głęboko, zastanawiając się, kto może chcieć odwiedzać go o ósmej wieczorem w piątkowe popołudnie. Podniósł się z miejsca i ruszył w kierunku drzwi. Wyjrzał jeszcze przez wizjer, by zobaczyć kto postanowił złożyć mu wizytę. Przez mały otwór dostrzegł roześmianą twarz swojego przyjaciela. Szarpnął mocno za klamkę, chcąc powiedzieć mu, że nie ma ochoty nigdzie z nim wychodzić.
- Ashton, mówiłem ci, że… - przerwał, kiedy ujrzał chowającą się za plecami chłopaka Ann.
- Cześć Luke, ciebie też miło widzieć. – Ash powiedział sarkastycznie, przewracając oczami.
- Po co przyszedłeś? To znaczy, po co przyszliście? – Luke spytał, opierając się o framugę drzwi. – Cześć, Ann. – mruknął, posyłając dziewczynie wymuszony uśmiech.
- Hej. – odezwała się cicho.
- Pomyśleliśmy, że może chciałbyś gdzieś z nami wyjść, w końcu jest piątek wieczór a ty siedzisz tu sam i znów oglądasz jakieś durne filmy. – prychnął, krzyżując ręce na piersi.
- Dzięki za propozycję, ale nie skorzystam. – Luke zaczął już zamykać drzwi, które po chwili zostały zatrzymane przez stopę Ashtona.
- Nie daj się prosić, Luke. – powiedziała Ann. – Będzie fajnie, chodź z nami. – położyła mu dłoń na ramieniu, ale on szybko ją zrzucił. Nie chciał przypominać sobie jak bardzo tęsknił za jej dotykiem. Wiedział, że już nigdy jej nie odzyska, dlatego wolał całkowicie wyrzucić ją ze swoich myśli, choć była to najtrudniejsze zadanie z jakim kiedykolwiek musiał się mierzyć.
Gdy brązowe tęczówki brunetki patrzyły na niego wyjątkowo przekonującym wzrokiem w końcu uległ i postanowił spędzić trochę czasu z nią i Ashtonem. Chciał wrócić do dawnej normalności, a zamykanie się samemu w domu i oglądanie telewizji każdego wieczoru, na pewno mu w tym nie pomagało. Zaczynał tęsknić za wszystkimi wypadami z przyjaciółmi, podczas których zawsze świetnie się bawili.
- Dobra. – westchnął ze zrezygnowaniem. – Tylko założę kurtkę, poczekajcie chwilę. – na jego słowa Ann aż pisnęła z radości a Ash szeroko się uśmiechnął. Najwyraźniej ucieszyli się, że udało im się w końcu przekonać Luke’a, by wyszedł z domu.
Po chwili blondyn stał już przy nich, zamykając drzwi do mieszkanie na klucz, który następnie schował do tylnej kieszeni swoich czarnych spodni.
- Więc gdzie chcecie iść? – spytał, kiedy całą trójką stali już na ulicy.
- Nie wiemy jeszcze. Czekamy na razie na Michaela i Caluma. – wyjaśnił Ashton, chowając obie dłonie do kieszeni, gdyż na dworze było naprawdę zimno.
Luke stał niezręcznie obok Ann i uważnie obserwował każdy jej ruch podczas gdy ona rozmawiała o czymś z jego przyjacielem. Nie mógł nic poradzić na to, że wciąż ją kochał. Niczego nie pragnął tak bardzo jak tego, by móc znów trzymać ją w swoich ramionach i powtarzać jej, że jest dla niego wszystkim. Był jednak świadomy tego, że to już nigdy się nie wydarzy.
- Już jadą! – Ashton krzyknął, wskazując palcem na zbliżające się w ich kierunku auto, które już po chwili zatrzymało się tuż przy nich.
- Wsiadajcie. – Michael wychylił głowę przez okno, nakazując reszcie by weszła do środka.
Calum zajmował fotel pasażera, co chwilę zmieniając piosenki lecące z radia. Przywitał się z przyjaciółmi, po czym wrócił do swojego wcześniejszego zajęcia. Na tylnym siedzeniu usiadł Ash i Luke, a miejsce po środku, między nimi zajęła Ann.
- To gdzie jedziemy? – Luke odezwał się, przerywając krótką chwilę milczenia.
- Myśleliśmy, żeby może jechać gdzieś do klubu. – zaproponował Mike.
- Dawno w żadnym nie byliśmy. – dodał Calum, odwracając się do siedzących z tyłu przyjaciół.
Chłopak miał rację. Od wypadku, mającego miejsce już prawie dwa miesiące temu nigdzie razem nie wychodzili. Nikt nie był w nastroju na jakąkolwiek zabawę, wiedząc jak ciężka była sytuacja, w której wszyscy się znajdowali. Luke w myślach również zgodził się ze swoim przyjacielem, ale nie chciał mówić tego na głos, więc pokiwał jedynie głową, pozostając cicho.
- Który klub? – zapytał Ashton.
- Obojętnie. Ten, który jest najbliżej. – powiedział Michael, dociskając mocniej pedał gazu, po czym ruszył na przód.
Po kilkunastu minutach jazdy, dojechali na miejsce. Luke’owi nie za bardzo przypadł do gustu pomysł z pójściem na imprezę. Nie miał ochoty tańczyć, słuchać przeraźliwie głośnej muzyki. Alkoholu również nie zamierzał pić, gdyż nie chciał wracać do nałogu, z którym wcześniej walczył. Wysiadł więc z auta i powoli podążył za resztą przyjaciół, która stała już w kolejce do wejścia. Chwilę później wszyscy już weszli do środka. Luke rozejrzał się wokoło, schował ręce do kieszeni, po czym udał się do pierwszego wolnego miejsca znajdującego się przy barze. Usiadł na wysokim krzesełku i odwrócił się tyłem do parkietu.
- Co dla pana? – spytał nagle barman.
- Colę. – Luke odparł, nie nawiązując z nim nawet kontaktu wzrokowego.
- Może jednak coś mocniejszego? – mężczyzna nalegał.
- Tylko colę.
Kiedy Luke siedział sam, popijając zimny napój ze szklanki, nagle zauważył, że ktoś usiadł na krzesełku obok niego. Odwrócił powoli głowę, chcąc zobaczyć kim była ta osoba.
- Luke, co z tobą? – Ashton powiedział, patrząc zmartwionym wzrokiem na swojego przyjaciela, który najwyraźniej nie był w nastroju na imprezowanie.
Blondyn wzruszył jedynie ramionami.
- Wszystko ok. – odparł.
- Chodź dołącz do nas. – zaproponował. – Nie siedź ciągle sam.
- Zaraz do was przyjdę, tylko skończę napój. – rzekł, chcąc pozbyć się Asha.
- Luke, Ashton! – nagle rozległ się dźwięk głosu Ann, która już po chwili pojawiła się i objęła ramionami obydwóch chłopaków, stając między nimi. – Co robicie?
Po ciele Luke’a ponownie przeszedł przyjemny dreszcz spowodowany dotykiem brunetki. Brakowało mu tego, dlatego tym razem nie zrzucił jej ręki.
- Gadamy. – powiedział, patrząc na nią.
Tak bardzo kochał jej oczy. Tęsknił za ich idealnie brązowym kolorem i za gęstym wachlarzem rzęs, którymi były otoczone. Coraz bardziej chciał ją odzyskać. Z każdą chwilą uświadamiał sobie, że nie może bez niej żyć.
- Chodźcie tańczyć. – dziewczyna zaproponowała, kierując swoje słowa bardziej do Ashtona, gdyż zapewne wiedziała, iż Luke i tak odrzuci jej propozycję.
Minęła chwila a chłopak z kręconymi blond włosami już wstał z miejsca i stanął obok niej, szeroko się uśmiechając.
- Idziesz, Luke? – spytała, patrząc na chłopaka, który wciąż siedział i kończył pić swój napój.
- Nie. – pokręcił głową.
- Jak chcesz. - brunetka wzruszyła ramionami, po czym odeszła wraz z Ashtonem.
Luke tym razem odwrócił się w stronę parkietu. Chciał móc wszystko obserwować. Skupił swój wzrok na Ann, która chwyciła dłoń Asha i ruszyła z nim w miejsce, gdzie wszyscy tańczyli. Widząc ich złączone ręce, Luke poczuł to okropne ukłucie w sercu. Tak bardzo pragnął być na miejscu swojego przyjaciela. Zacisnął jedną dłoń w pięść, przygryzł mocno dolną wargę i dalej kontynuował obserwację. Z głośników zaczęły wydobywać się dźwięki jakiejś szybkiej piosenki. Ann zarzuciła swoje dłonie na szyję Ashtona, natomiast jego ręce spoczęły na jej biodrach. Luke wiedział, że oboje byli pod wpływem alkoholu, dlatego obawiał się, jak to wszystko dalej będzie się toczyć. Z sekundy na sekundę chłopak stawał się coraz bardziej zdenerwowany widząc swoją byłą dziewczynę odważnie tańczącą z jego najlepszym przyjacielem. Ufał Ashtonowi i wiedział, że nigdy nie zacząłby spotykać się z Ann wiedząc kim wcześniej brunetka była dla niego. Jednak nie był pewien co do dziewczyny. Utraciła wszystkie wspomnienia z ostatnich czterech lat, więc nie był on już dla niej kimś więcej niż tylko przyjacielem. Doskonale pamiętał, jak często opowiadała mu, jak bardzo podobał jej się Ashton kiedy miała czternaście czy tam trzynaście lat. Twierdziła, że była w nim zakochana do szaleństwa, ale on niestety nie odwzajemniał jej uczuć i była ona dla niego tylko najlepszą przyjaciółką. W końcu dziewczyna pogodziła się z tym faktem i odpuściła. Luke obawiał się, że być może Ann ponownie jest nim zainteresowana. Z każdą chwilą jego emocje rosły. Dłonie zaczęły mu się pocić a nogi same zaczęły drżeć. Chłopak sam nie wiedział, co właśnie czuł. Czy to zazdrość? Sam nie był do końca przekonany. Jedyne czego był pewien to to, że nie było to przyjemne  i pozytywne uczucie.
Kolejna piosenka zaczęła rozbrzmiewać po klubie a Ann nadal nie przestawała tańczyć z Ashtonem. Ruchy dziewczyny stawały się coraz bardziej odważne. Luke siedział na swoim miejscu jak na szpilkach. Wiedział, że za chwilę nie wytrzyma i da upust wszystkim swoim emocjom. Zaciskał mocno dłonie, nie przestając obserwować tego, co działo się na parkiecie. Żałował, że tu przyszedł. O wiele bardziej wolałby siedzieć sam w swoim mieszkaniu, oglądać kolejny film i zajadać się niezdrowym jedzeniem. 
- Luke, wszystko w porządku? – odezwał się nagle Calum, który nie wiadomo skąd zjawił się przy barze.
- Tak. – blondyn odparł, starając się zachowywać naturalnie, jak gdyby nic się działo. Nie był jednak zbyt dobrym aktorem, dlatego kiepsko mu to wychodziło.
- Nie wyglądasz najlepiej. Może chcesz wracać do domu? – spytał Cal.
- Wyjdę się przewietrzyć, zaraz wracam. – Luke gwałtownie zerwał się miejsca i ruszył w kierunku drzwi wyjściowych, zostawiając za sobą swojego przyjaciela, który był nieco zdezorientowany jego zachowaniem.
Kiedy znalazł się na zewnątrz, mroźne, listopadowe powietrze od razu owiało jego ciało, powodując nieprzyjemne dreszcze. On jednak się tym nie przejmował, gdyż był aż za bardzo rozgrzany przez ogarniającego go emocje. Podszedł do barierki, oparł się na niej i głęboko westchnął, chcąc się uspokoić. Sięgnął do kieszeni po paczkę papierosów, po czym wyjął jednego ze środka, odpalił i mocno się zaciągnął. Sam nie wiedział dlaczego to robił. Nie lubił palić, ale czasem robił to, kiedy chciał ukoić nerwy. Tak też było w tym przypadku. Zaczął wpatrywać się gdzieś w przestrzeń i rozmyślał nad wszystkim.
- Odzyskam ją. – powiedział sam do siebie, zaciskając dłoń w pięść. 

_________________________________________________________

beznadziejny rozdział, przepraszam. 
zaglądajcie też na WATTPAD
wkrótce zaczynam publikować drugie fanfiction.

jeśli zmieniacie swój username na twitterze, a jesteście zapisani u mnie w INFORMOWANYCH to dajcie znać.

jeśli czytacie, skomentujcie, proszę.

7 komentarzy:

  1. Kocham to fanfiction z rozdziału na rozdział coraz mocniej. Jest genialne i już po prostu nie wiem co mam pisać,bo nic nie wyrazi tego jakie ono jest cudowne. Czekam na kolejny rozdział x @xBrooklyn_Girl

    OdpowiedzUsuń
  2. Wcale nie jest beznadziejny, jest dobry! W końcu Luke zaczął myśleć racjonalnie, jestem z niego dumna.

    Do następnego!

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jest genialny *-* Czekam na kolejny z niecierpliwośćią!

    OdpowiedzUsuń
  4. Next! Next! NEXT!!! JA CHCE NASTĘPNY! Twoje opowiadanie jest poprostu boskie <33

    OdpowiedzUsuń
  5. CO ZA EMOŁSZYNS :O KOBIETO, CO TY ZE MNĄ ROBISZ? PRZEŻYWAM TO BARDZIEJ NIŻ LUKE XD ŁZY NAPŁYNĘŁY MI DO OCZU JAK CZYTAŁAM TEGO BLOGA OD POCZĄTKU. JESTEŚ GENIALNA! Z NIECIERPLIWOŚCIĄ CZEKAM NA NEXT I WENY ŻYCZĘ KOCHANA <3

    OdpowiedzUsuń
  6. boze cudowny kjhjkhsgdsjkdfgkdsfhj

    OdpowiedzUsuń