środa, 22 kwietnia 2015

Rozdział 25


Ten sobotni wieczór Luke spędził z Ann. Wspólnie siedzieli na kanapie w jego mieszkaniu i oglądali telewizję, w międzyczasie jedząc przygotowany wcześniej popcorn. Przez ostatnie dni naprawdę się do siebie zbliżyli, a łącząca ich relacja zdecydowanie była już na poziomie wyższym od przyjaźni. Obserwując tę dwójkę, można było stwierdzić, że byli jedną z tych szczęśliwie kochających się par, które poznają się w wieku nastoletnim i spędzają ze sobą resztę życia. Jednak były to tylko pozory, ponieważ Ann dopiero niedawno zdała sobie sprawę z tego, że powinna dać szansę Luke’owi oraz, że przebywanie w jego towarzystwie, jego słowa czy gesty sprawiały, że czuła się naprawdę szczęśliwa oraz pewna tego, jak bardzo chłopak ją kochał.
Nagle w całym mieszkaniu rozbrzmiał dźwięk dzwonka do drzwi. Zdziwiona tym faktem Ann spojrzała na Luke’a pytająco, na co on pokręcił jedynie głową, sam również nie mając pojęcia, kto postanowił złożyć im wizytę. Nie spodziewał się nikogo o tej porze, dlatego był nieco zdezorientowany. Leniwie wstał z kanapy i udał się do drzwi, by przekonać się, kto stał po drugiej stronie.
- Cześć, Luke – powiedział rozbawiony  Calum, wystawiając dłoń, by przybić piątkę z Lukiem.
- Siema, chłopaki – odparł Hemmings, witając się w ten sam sposób również z Ashtonem i Michaelem, którzy towarzyszyli Hoodowi. – Co tu robicie? – spytał, zastanawiając się nad celem ich wizyty.
- To już nie można odwiedzić kumpla? – Irwin udał obrażonego, wyginając wargi w grymasie.
- Chcieliśmy zapytać czy idziesz z nami na imprezę – dodał Michael.
- No nie wiem, bo oglądaliśmy właśnie film z Ann i…
- Myśleliśmy, że jestem sam – powiedział Calum, na co Luke pokręcił głową.
Wtedy obok Hemmingsa pojawiła się brunetka. Stanęła obok niego, a on odruchowo objął ją ramieniem, na co chłopaki wymienili między sobą kilka znaczących spojrzeń.
- Cześć – dziewczyna przywitała się, uśmiechają się pogodnie. – Co słychać?
- Masz ochotę na imprezę? – spytał Ashton, unosząc zachęcająco brwi, na co Ann się zaśmiała.
- Oczywiście, że tak – odparła z entuzjazmem. – Co ty na to, Luke? – podniosła głowę i spojrzała na stojącego przy niej Hemmingsa.
- Okej – chłopak zgodził się. Dawno nigdzie nie wychodzili całą paczką i zaczynało mu tego brakować, poza tym sądził, że pójście do klubu to zdecydowanie lepszy pomysł niż nudny wieczór spędzony przed telewizorem.
- Świetnie! – krzyknął uradowany Calum.
Luke i Ann założyli swoje kurtki, po czym wraz z resztą przyjaciół opuścili mieszkanie i udali się do na zewnątrz, gdzie zaparkowany stał samochód należący do Michaela, którym mieli dostać się do klubu w centrum miasta.
Kiedy dotarli na miejsce, zauważyli dużą kolejkę, czekającą przy wejściu. Ustawili się więc i cierpliwie czekali na moment, gdy w końcu będą mogli wejść do środka i trochę się zabawić. W końcu nadeszła ich kolej, co naprawdę ich ucieszyło, bo na dworze zaczynało robić się naprawdę zimno.
Najpierw całą grupą udali się do znajdującego się po lewej stronie baru, by wypić kilka drinków, w celu rozluźnienia atmosfery.
- Luke, tylko ostrożnie z alkoholem – Ann szepnęła Hemmingsowi do ucha tak by nikt jej nie usłyszał. On jedynie wywrócił oczami i głęboko westchnął, ponieważ nie lubił, kiedy dziewczyna lub ktokolwiek inny zachowywał się jak jeden z jego rodziców i próbował kontrolować każdy aspekt jego życia. Luke był dorosły i wiedział co robi. Był świadomy tego, że nie może przesadzać z piciem, biorąc pod uwagę jego przeszłość i wydarzenia, które kiedyś miały miejsce. Nie chciał do tego wracać.
- Nie martw się o mnie – odparł, nie chcąc pokazywać jej, że jej wcześniejsze słowa trochę go zdenerwowały.
Luke zamówił drinki dla wszystkich, a kiedy barman postawił na stole kieliszki wypełnione kolorowymi napojami, jego źrenice od razu się rozszerzyły. Nie spożywał alkoholu już od kilku tygodni (nie licząc kilku piw wypitych z chłopakami podczas oglądania meczu w zeszłą sobotę), dlatego nie mógł doczekać się, aż w końcu będzie mógł rozkoszować się gorzkim smakiem, powodującym przyjemne ciepło w jego gardle. Nie chciał jednak zdradzać tego jak ogromną ochotę miał na alkohol, więc starał się zachowywać normalnie, by nie wzbudzać większych podejrzeń.
Wraz z przyjaciółmi wypił trzy kolejki, czując się przy tym rewelacyjnie. Taka ilość jednak go nie satysfakcjonowała i pragnął więcej, lecz siedząca obok niego Ann, bezustannie go obserwowała, nie pozwalając mu tym samym na to. Nie chciał jej zawodzić, dlatego też musiał się powstrzymywać, pomimo tego, że z minuty na minutę coraz trudniej było mu się kontrolować.
Po jakimś czasie Ashton i reszta chłopaków udali się na parkiet, zostawiając Luke’a i Ann samych. Kiedy siedzieli i rozmawiali, nagle ktoś podszedł do dziewczyny i położył jej dłoń na ramieniu, na co ona się wzdrygnęła i od razu odwróciła głowę.
- David? – zdziwiła się, widząc osobę, stojącą tuż za nią.
- Cześć, Annie – ciemnowłosy chłopak odparł, po czym przytulił ją mocno.
Luke zmarszczył brwi, nie wiedząc co właśnie się działo. Nie miał pojęcia kim był David, dlatego zaczął odczuwać ogromną zazdrość, która powodowała, że jego serce zaczynało bić coraz szybciej.
- Nie wiedziałam, że dzisiaj tu będziesz – rzekła Ann, uśmiechając się szeroko do bruneta.
- Ty też nie mówiłaś, że planujesz tu przyjść – odparł. – Wczoraj mówiłaś, że nie zamierzasz nigdzie wychodzić – dodał.
Zdezorientowany Luke zacisnął dłonie w pięści, a gniew, który go ogarniał z sekundy na sekundę stawał się coraz większy. Miał ochotę złapać Ann za rękę i odciągnąć od tego chłopaka. Sądził, że między nim a Ann coś było, ponieważ ona ciągle się do niego uśmiechała i wydawała się być wyjątkowo radosna.
- David, poznaj Luke’a – powiedziała, wskazując ręką w kierunku siedzącego obok niej Hemmingsa.
- Miło mi – brunet wyciągnął do niego rękę, którą on z grzeczności musiał uścisnąć. Wymusił uśmiech i udał, że również cieszy się z tego spotkania, choć tak naprawdę wewnątrz miał ochotę go rozszarpać. – Pozwolisz, że zabiorę twoją przyjaciółkę na parkiet? – dodał po chwili. Tak naprawdę wcale nie pytał o pozwolenie, bo już po chwili odciągnął Ann od niego i udał się wraz z nią na środek sali.
Zdenerwowany do granic możliwości Luke, z całych sił uderzył pięścią w stół, powodując, że kilku siedzących obok ludzi posłało mu dziwne spojrzenia. Nie sądził, że może być aż tak bardzo zazdrosny, ale sprawa ta dotyczyła dziewczyny, którą bezgranicznie kochał, więc miał prawo czuć się zagrożony, kiedy ona przebywała w towarzystwie innego chłopaka, który wyraźnie był nią zauroczony.
Zamówił kilka drinków i zaczął je pić jeden po drugim. Nie było przy nim nikogo, kto mógłby go kontrolować, więc nie musiał dalej się powstrzymywać. Co chwilę zerkał w kierunku parkietu, gdzie zadowolona Ann tańczyła z Davidem, przez co jego złość rosła jeszcze bardziej, co powodowało, że miał ochotę pić więcej. Było mu już wszystko jedno, jakie będą tego konsekwencje.
Po kilkudziesięciu minutach zauważył, że jego portfel był pusty, więc nie mógł zamówić kolejnego drinka. Nie potrzebował go jednak aż tak bardzo, ponieważ stan,  w którym wtedy się znajdował, był daleki od trzeźwości. Zdenerwowany wstał z krzesła i dopiero wtedy poczuł, że ciężko było mu utrzymać równowagę a obraz, który miał przed oczyma lekko wirował i był rozmazany. Lubił jednak ten stan, więc nie przeszkadzało mu to aż tak bardzo. Sposób jego myślenia przestał być racjonalny i Luke nie kontrolował już tego co robił. Chwiejnym krokiem szedł w kierunku Ann i Davida. Kiedy znalazł się tuż obok nich, z całej siły popchnął chłopaka, powodując, że ten omal nie upadł na podłogę. Chciał pokazać, że nie podda się bez walki i nie pozwoli, by ktoś odebrał mu dziewczynę, którą kochał.
- Luke, co ty wyprawiasz? – krzyknęła zdezorientowana brunetka.
- Odbiło ci, koleś? – dodał David, podchodząc do Hemmingsa i stając naprzeciw niego.
- Odwal się od mojej dziewczyny – powiedział groźnie, mierząc go wzrokiem. – Nie będę powtarzał tego drugi raz.
- Ale… - brunet chciał coś powiedzieć jednak Luke efektowanie mu przerwał, wymierzając mu mocny cios prosto w twarz.
- Oszalałeś?! – wrzasnęła Ann, podchodząc do niego i łapiąc go za ramię, chcąc uspokoić nerwową atmosferę, jednak na nic jej się to nie zdało, ponieważ Hemmings ją od siebie odepchnął.
- Wolisz tego śmiecia ode mnie?! – krzyczał, robiąc wokół siebie zamieszanie i zwracając uwagę wszystkich znajdujących się wokół.
Kiedy chciał rzucić się na Davida, obok niego pojawił się Ashton, który skutecznie go przed tym powstrzymał, chwytając go za ramiona.
- Calum, Michael! – zawołał pozostałych chłopaków, którzy dosłownie po sekundzie zjawili się obok. – Wyprowadźcie go stąd! – nakazał, na co oni skinęli głowami.
- Irwin, do cholery, nie zachowuj się jakbyś był moim ojcem! – wrzasnął Luke, próbując wyrwać się z rąk przyjaciół. – Puśćcie mnie! – krzyczał.
- Ciebie już do końca popierdoliło, Hemmings – odpowiedział ze spokojem Ash, wiedząc, że Luke był pijany i nie kontrolował swoich słów i czynów.
Calum wraz z Michaelem wyprowadzili go na zewnątrz a następnie wsadzili na tylne siedzenie w samochodzie Clifforda, po czym odwieźli do domu. Po drodze Luke zasnął, więc nie mieli z nim większych problemów. Jednak kiedy auto zaparkowało pod jego domem, ocknął się i znów zaczął wrzeszczeć:
- Gdzie jest ten dupek?!
Chłopaki jednak ignorowali jego krzyki. Z trudem wyciągnęli go z samochodu i zaprowadzili do jego mieszkania.
- Nigdy więcej nie zabierzemy cię na żadną imprezę – powiedział Michael. – Czemu zawsze musisz coś odwalić? Nie umiesz się opanować? Poza tym, miałeś nie pić.
- Odpieprz się ode mnie – warknął Luke, rzucając się na kanapę w salonie. – Przestańcie w końcu traktować mnie jak dziecko!
- Przestaniemy kiedy nie będziesz zachowywał się jakbyś miał trzynaście lat – odparł Calum. – Zastanów się nad tym co robisz, pomyśl sobie jak musiała poczuć się Ann, kiedy rzuciłeś się na jej znajomego.
- Ten dupek chce mi ją zabrać, rozumiesz? – Luke nie przestawał krzyczeć.
- Idź lepiej spać – poradził mu Michael. – Rano będziesz żałował tego co zrobiłeś, zobaczysz.
- Spadajcie już stąd – odpowiedział Hemmings, po czym odwrócił się na drugi bok i po kilku chwilach zasnął, nie wiedząc nawet czy chłopaki opuścili jego mieszkanie.