niedziela, 25 stycznia 2015

Rozdział 23


Tego niedzielnego poranka, budząc się o godzinie dziesiątej trzydzieści, zauważył, że coś jest nie tak. Leżąc, wciąż z zamkniętymi oczami, czuł jakiś ciężar spoczywający na jego klatce piersiowej. Kiedy uniósł powieki, zobaczył uroczo śpiącą brunetkę, która z jego ciała postanowiła zrobić sobie coś w rodzaju poduszki. Zebranie wszystkich wspomnień z minionej nocy, zabrało mu dłuższą chwilę, gdyż o porankach zawsze miał problem z ogarnięciem samego siebie. Teraz przypomniał sobie wszystko. Każdy najmniejszy szczegół, każde słowo, każdy gest i dotyk, który miał miejsce kilkanaście godzin wcześniej. Początkowo nie dowierzał, że to wszystko naprawdę się wydarzyło, jednak widok, który ujrzał zaraz po przebudzeniu, sprawił, że Luke nie miał już żadnych wątpliwości odnośnie tego, czy zeszła noc była tylko cudownym snem, czy też wydarzyła się naprawdę.
Nie zamierzał wstawać, pomimo tego, iż był już w pełni rozbudzony. Uznał, że lepszym rozwiązaniem będzie zostanie w łóżku i obserwowanie pogrążonej jeszcze w głębokim śnie Ann. Brunetka wyglądała tak uroczo, gdy spała. Zamknięte powieki, lekko uchylone usta, z których raz na jakiś czas wydobywało się ciche pochrapywanie. Był to widok, na który Luke mógłby patrzeć bez przerwy, przez resztę swojego życia. Leżąc i podziwiając śpiącą dziewczynę, miał wrażenie, jakby cofnął się w czasie o kilka miesięcy, ponieważ tak właśnie wyglądał jego każdy poranek przed wypadkiem. Nagle Ann poruszyła się, mocniej wtulając się w niego. On natomiast jedną ze swoich dłoni, delikatnie pogładził nagą skórę jej pleców, na co ona ponownie zrobiła kilka ruchów. W końcu podniosła zaspane powieki i rozejrzała się po pomieszczeniu, prawdopodobnie również będąc zdezorientowana. Ziewnęła kilkakrotnie, po czym podniosła głowę i spojrzała na uśmiechającego się w jej kierunku Luke’a. Jednak nie odwzajemniła jego gestu, zdezorientowana rozglądając się wkoło.
- K-Która godzinna? – spytała nieco zachrypniętym głosem, przecierając oczy.
- W pół do jedenastej – odpowiedział, zerkając jeszcze raz na stojący na nocnej szafce nieduży zegarek.
Momentalnie zerwała się i szybko wstała, owijając się w białą pościel. Pozbierała leżące obok łóżka ubrania i bez słowa pobiegła do łazienki. Luke nie do końca wiedział, dlaczego tak się zachowywała. Przecież jeszcze wieczorem, wszystko było w porządku, aż tu nagle budzi się i zostawia go samego bez słowa wyjaśnień. Zastanawiał się, czy wina leżała po jego stronie. Czy popełnił jakiś błąd? A może powiedział coś niestosownego, co ją obraziło? Nie przypominał sobie jednak, by coś takiego miało miejsce, dlatego wszystkie zadawane w myślach pytania, wciąż pozostawały bez odpowiedzi, a on leżał i wpatrywał się w sufit, próbując wymyślić jakieś racjonalne usprawiedliwienie zachowania Ann.
Po kilkunastu minutach dziewczyna wyszła z łazienki w pełni ubrana i od razu pognała w stronę drzwi, nawet nie patrząc na Luke’a. On natomiast szybko wstał i podbiegł do niej, w ostatniej chwili chwytając ją za ramię i powstrzymując przed wyjściem.
- Co się stało? – spytał, próbując patrzeć jej prosto w oczy, jednak ona od razu odwracała wzrok.
- Nic – odparła, po czym zaczęła zakładać swój płaszcz.
- Przecież nie jestem ślepy – powiedział Luke, cały czas obserwując każdy jej ruch.
- Muszę już iść, przepraszam – rzekła, po czym chwyciła za klamkę i wybiegła na zewnątrz, pozostawiając zdezorientowanego Luke’a samego w mieszkaniu.
*
Kiedy wbiegła do domu, nie przywitała się nawet z rodzicami, tylko od razu pognała prosto do swojego pokoju znajdującego się na piętrze. Zatrzasnęła za sobą drzwi, następnie zamykając ja na klucz, po czym rzuciła się na łóżko i schowała twarz w poduszce. Czuła się źle z tym, co wydarzyło się między nią a Lukiem zeszłej nocy. Sama nie była pewna tego, dlaczego tak właściwie do tego doszło. Przecież nie chciała, żeby to tak się skończyło. Jednak wtedy działa pod  wpływem impulsu, drzemiących w niej emocji i nie kontrolowała tego co robiła. Wiedziała, że to co się stało, już się nie odstanie. Odczuwała również wyrzuty sumienia po tym jak o poranku zostawiła Luke’a samego i wybiegła z jego mieszkania bez słowa wyjaśnień. Postanowiła później do niego zadzwonić i wszystko na spokojnie mu wytłumaczyć. Według niej to wszystko działo się za szybko. Nie była osobą, która ot tak po prostu idzie do łóżka z kimś, kogo znała przez krótki okres czasu. Od wypadku minęły zaledwie trzy miesiące, więc dla niej było to zdecydowanie zbyt mało. Jednak nie mogła zaprzeczyć temu, że pomiędzy nią a Lukiem było coś, co powodowało, że w jej brzuchu pojawiały się motyle a ona sama ciągle uśmiechała się, będąc w jego towarzystwie; coś ją do niego ciągnęło, coś co powodowało, że chciała przebywać w jego towarzystwie, spotykać się z nim, spędzać wspólnie jak najwięcej czasu.
Stwierdziła, że sama sobie z tym wszystkim nie poradzi, więc postanowiła zasięgnąć rady najlepszego przyjaciela, na którego zawsze mogła liczyć. Wyjęła więc z torebki telefon i wyszukała w kontaktach jego numer, po czym przyłożyła urządzenie do ucha i oczekiwała na odzew.
- Cześć, Annie – powitał ją Ashton. Jego głos jak zawsze przepełniony był entuzjazmem.
- Hej – odparła, wzdychając przy tym. – Co robisz? – spytała.
- W sumie to nic, słucham muzyki i patrzę w sufit – odpowiedział, śmiejąc się.
- Mógłbyś do mnie wpaść? – Ann zapytała, mając nadzieję, że chłopak się zgodzi, ponieważ w tamtej chwili naprawdę go potrzebowała.
- Coś się stało? – spytał zmartwiony.
- Nie, nie – zaprzeczyła. – Chciałam pogadać.
- Może być za pół godziny?
- Oczywiście, dziękuję Ashton.
- Nie ma sprawy. To do zobaczenia, widzimy się niedługo.
- Pa – powiedziała, po czym rozłączyła się i ponownie schowała telefon do torebki, by przypadkiem się jej nigdzie nie zawieruszył.
Przed przybyciem przyjaciela, zdążyła jeszcze przebrać się w wygodniejsze ubrania, ponieważ nie zamierzała nigdzie tego dnia wychodzić, więc luźny sweter i szare dresy były idealną kombinacją na spędzenie popołudnia i wieczoru w domu.
Punktualny jak zawsze Ashton niedługo potem zapukał do drzwi jej sypialni. Ann wpuściła go do środka i na powitanie obdarzyła uściskiem, który on od razu odwzajemnił.
- Więc, o czym chciałaś pogadać – powiedział, wypuszczając ją z objęć, po czym podszedł do łóżka i wygodnie się na nim rozsiadł. Ann po chwili dołączyła do niego, siadając naprzeciwko niego ze skrzyżowanymi nogami. Ashton patrzył na nią pytająco, czekając aż zacznie mówić.
- Chodzi o Luke’a – odezwała się w końcu po dłuższej chwili milczenia. Irwin od razu się uśmiechnął, słysząc imię jego przyjaciela.
- Tak myślałem – odparł.  – O co dokładnie chodzi? Coś się stało? – pytał zaciekawiony.
- Wczoraj byliśmy na randce – odpowiedziała.
- To świetnie. Czyli jednak postanowiłaś dać mu szansę?
- Tak, to znaczy, nie wiem – powiedziała, chowając twarz w dłoniach. Po chwili ponownie spojrzała na niego. – Lubię go, nawet bardzo, ale nie uważasz, że to wszystko dzieje się trochę za szybko?
- Za szybko? – zdziwił się Ashton. – Przecież znacie się tak długo i…
- Nie pamiętam rzeczy sprzed wypadku, więc tak właściwie znamy się jedynie trzy miesiące – rzekła, a jej mina nieco posmutniała.
- No tak, przepraszam – powiedział, po czym zbliżył się do niej i delikatnie ją objął. Ona od razu się w niego wtuliła, oplatając ramionami jego szyję. Naprawdę potrzebowała jego wsparcia, a on jak zawsze jej nie zawiódł.
- Co powinnam zrobić? – spytała.
- Nie mogę ci mówić co powinnaś zrobić, Ann. Ty wiesz najlepiej co do niego czujesz – odparł.
- Problem w tym, że nie wiem.  Poza tym dziś rano chyba wyraźnie dałam mu do zrozumienia, że nic z tego nie będzie.
- Dziś rano? – zdziwił się Ash.
- Tak, wczoraj jakoś tak wyszło, że zostałam u niego na noc i… my… no wiesz – próbowała mu powiedzieć co wydarzyło się zeszłego wieczoru, jednak przychodziło jej to naprawdę z dużym trudem. Spuściła głowę w dół a jej policzki natychmiast przybrały bardziej różowy odcień.
Irwin zaśmiał się widząc jej nieporadność.
- Powinnaś do niego zadzwonić. Wtedy wszystko sobie wyjaśnicie, albo najlepiej idź do niego i z nim o tym pogadaj, sądzę, że zasługuje na jakieś wyjaśnienia, czemu zostawiłaś go, skoro wcześniej spędziliście razem noc – poradził jej.
Ann zaczęła się zastanawiać, a w myślach analizowała radę, którą dał jej Ashton. Być może miał rację. Zaczęła coraz bardziej żałować tego, że zachowała się tak a nie inaczej. Żałowała, że uciekła z jego mieszkania, nie mówiąc mu, dlaczego tak postąpiła. Musiała to naprawić.
- Masz rację – odezwała się, po dłuższej chwili namysłu. – Jadę do niego.
- Zawieźć cię? – zaproponował Ash.
- Jeśli nie masz nic przeciwko.
*
Zaraz po tym, jak Ann opuściła jego mieszkanie, udał się do salonu, po czym położył się na kanapie i wpatrując się w sufit, zastanawiał się, dlaczego dziewczyna tak właśnie się zachowała. Nie rozumiał jej zachowania, nie miał pojęcia co się stało. Jedyne czego pragnął to wyjaśnienia. Chciał z nią porozmawiać, dowiedzieć się, co poszło nie tak, czy może to on zawinił.
Leżał tak jeszcze do południa. W końcu wstał, ubrał się i szybko wyszedł na zewnątrz. Nie mógł wytrzymać, dlatego postanowił pojechać do Ann i z nią porozmawiać. Nie chciał załatwiać tego przez telefon. Uznał, że spotkanie twarzą w twarz będzie bardziej odpowiednie. Wsiadł do samochodu, po czym odpalił silniki i z piskiem opono wyjechał na ulicę, chcąc jak najszybciej znaleźć się w domu Hastingsów.
Do celu dotarł po około trzydziestu minutach. Wysiadł z auta i pobiegł do drzwi wejściowych. Był naprawdę poddenerwowany i trochę zestresowany, ponieważ wcześniej nie miał czasu na to, by ułożyć sobie to, co będzie chciał jej powiedzieć. Dlatego też jedyne co mu pozostało to improwizacja.
Kiedy stał przy wejściu i już miał chwytać za klamkę, drzwi wejściowe otworzyły się, a przed nim pojawiła się Ann i Ashton. Luke zdziwił się, widząc swojego przyjaciela. Nie spodziewał się, że może spotkać go w tamtej chwili.
- Luke, co ty tu robisz? – spytała Ann, patrząc na blondyna ze zdziwieniem.
- Przyszedłem pogadać  - odparł, wciąż mierząc Irwina wzrokiem. Zastanawiał się, jaki był powód jego wizyty tutaj. – Ale widzę, że chyba jesteś zajęta – dodał.
- Właśnie miałam do ciebie jechać, Ashton miał mnie zawieźć – dziewczyna odpowiedziała, rozwiewając jego wszystkie wątpliwości. Już zaczął obawiać się, że może ona wciąż czuje coś do jego najlepszego przyjaciela, że może potajemnie się z nim spotyka. Wiedział jednak, że to nieprawda. Ufał Irwinowi i wiedział, że nie zrobiłby mu czegoś tak okropnego, jak wtedy na jego imprezie urodzinowej.
- To w takim razie jestem już niepotrzebny. Zostawiam was, pogadajcie sobie. Na razie, Ann – Ashton podszedł do brunetki i przytulił ją na pożegnanie. Następnie podszedł do Luke’a i przybił z nim piątkę, po czym stojąc obok niego, szepnął tak, by Ann nie mogła go usłyszeć – Stary, lepiej tego nie spieprz.
Hemmings uśmiechnął się słysząc jego słowa. Pożegnał się z przyjacielem, po czym został zaproszony do środka przez stojącą w progu dziewczynę. Wszedł do pomieszczenia, zdjął kurtkę, a następnie podążył za nią prosto do jej pokoju. Kiedy weszli do środka, Ann usiadła na łóżku i poklepała miejsce obok siebie, dając Luke’owi sygnał by do niej dołączył.
- Przepraszam za to, że rano wyszłam bez słowa – zaczęła.
- Zrobiłem coś nie tak? – spytał Hemmings.
- Nie – zaprzeczyła. – Po prostu wtedy wydawało mi się, że to co wydarzyło się wczoraj było… - przerwała, szukając odpowiedniego słowa. - … niewłaściwe.
- Dlaczego?
- Sama nie wiem – wzruszyła ramionami. – To stało się tak szybko i w ogóle…
- Żałujesz, że do tego doszło? – Luke spytał, a jego mina posmutniała.
- N-Nie – odparła, nieco niepewna. – Nie żałuję – dodała po chwili, tym razem już z większym przekonaniem.
- Więc w czym problem? Sama mówiłaś, że może jednak warto spróbować, że i tak nie mamy nic do stracenia – przypomniał jej słowa, które wypowiedziała zeszłego wieczora.
- Wiem, ale w tej chwili nie jestem pewna co powinnam zrobić, Luke – powiedziała, spuszczając głowę w dół. – Znamy się tak krótko i…
- Ann – Luke przerwał jej, przybliżając się do niej tak, że dzieliło ich tylko kilka centymetrów – Wiem, że nie pamiętasz tego jak wyglądało nasze życie przed wypadkiem, ale opowiadałem ci wszystko, nie pominąłem żadnego szczegółu, wiesz jak wiele nas łączy, jacy byliśmy szczęśliwi, jak idealnie do siebie pasujemy, jak bardzo cię kocham – ostatnie słowa z trudem wyszły z jego ust, ale uznał, że tak czy inaczej musi je wypowiedzieć.
Ann nie odpowiedziała nic, tylko uniosła głowę, spoglądając na Luke’a. Początkowo jej twarzy nie wyrażała żadnych emocji, ale już po chwili na jej usta wkradł się niewielki uśmiech.

- Wiesz co, Luke? – odezwała się nagle. On tylko spojrzał na nią pytająco, prosząc, by dokończyła swoją wypowiedź. – Wszyscy faceci powinni brać z ciebie przykład i traktować dziewczyny w taki sposób, w jaki ty to robisz – rzekła, po czym przybliżyła się do niego i mocno go do siebie przytuliła. 

sobota, 3 stycznia 2015

Rozdział 22


Luke chodził po mieszkaniu będąc tak zdenerwowanym jak nigdy dotąd. Co chwilę zerkał na wiszące na ścianie w przedpokoju lustro, sprawdzając czy jego włosy aby na pewno dobrze wyglądają. Niestety jednak tego dnia one postanowiły się zbuntować i wywijać dosłownie we wszystkie strony, pomimo wielu prób ułożenia ich. Zirytowany tym faktem Luke, w końcu postanowił ukryć je pod czapką, gdyż nie potrafił znaleźć innego wyjścia z tej sytuacji. Wiedział, że jako dorosły facet, nie powinien przejmować się takimi błahostkami, ale nie mógł nic poradzić na to, że chciał zrobić na Ann jak najlepsze wrażenie, więc jego włosy również powinny być w nienagannym stanie. Czasu było jednak zbyt mało i czapka musiała pozostać na jego głowie. W środku zimy nikogo nie powinno to zdziwić, więc Luke wmawiał sobie, że może nikt nie zwróci na to uwagi.
Z Ann umówił się na dziewiętnastą. Miał przyjechać po nią, i wspólnie mieli wybrać się do kina. Luke był świadomy tego, jak bardzo oklepany i typowy był ten pomysł, ale nic innego nie mogło wpaść mu do głowy. Poza tym stwierdził, że plan ten może być w porządku, ponieważ to tak jakby ich pierwsza oficjalna randka po tym, jak dziewczyna odzyskała przytomność po wypadku mającym miejsce kilka miesięcy wcześniej.
Kiedy na zegarze wybiła osiemnasta trzydzieści, wyszedł z mieszkania i udał się do stojącego pod budynkiem samochodu. Mimo tego, że nie dzieliła go aż tak duża odległość od domu Ann, musiał wyjechać wcześniej, ponieważ w Nowym Jorku zakorkowane ulice były codziennością. Włączył więc płytę, na której znajdowały się wszystkie jego ulubione piosenki, po czym odpalił silnik i wyjechał na ulicę, cicho nucąc pod nosem jeden z utworów.
Pod domem Hastingsów znalazł się kilka minut przed umówionym czasem. Spieszył się, dlatego dotarcie do celu zajęło mu nieco mniej czasu niż planował. Oczekując godziny dziewiętnastej, siedział w samochodzie i nerwowo stukał palcami o kierownicę. Sam nie do końca był pewien tego, dlaczego był tym wszystkim aż tak zestresowany. Przecież znał Ann tak długo; spotkanie z nią powinno być dla niego czymś normalnym, a nie rzeczą, przez którą teraz siedział zdenerwowany, ciężko oddychając.
W końcu wysiadł z auta i zaczął kierować się w stronę drzwi wejściowych. Gdy znalazł się już przy nich, zatrzymał się i wziął kilka głębokich oddechów, które miały mu pomóc się odstresować. Uniósł rękę nad znajdujący się tuż obok drzwi dzwonek, po czym dwukrotnie go wcisnął. Wiedział, że teraz już nie było odwrotu i jedyne co mógł w tamtej chwili zrobić, to po prostu się uspokoić.
Po kilku chwilach usłyszał, że ktoś się zbliża, miał nadzieję, że będzie to Ann. Ostatni raz poprawił jeszcze czapkę, po czym wziął głęboki wdech. W końcu ktoś chwycił za klamkę i otworzył drzwi.
- Luke, miło cię widzieć – powiedziała pani Hastings, stając w progu i uśmiechając się do stojącego przed nią chłopaka. – Wejdź do środka, Ann zaraz powinna być gotowa – dodała, zapraszając go gestem dłoni do środka. On natomiast skinął jedynie głową, po czym wszedł do mieszkania, zamykając za sobą drzwi. Stanął na środku dużego salonu w domu Hastingsów, rozglądając się po całym pomieszczeniu. Pomimo tego, że naprawdę dawno tu nie był, nic nie uległo zmianie. Te same kolory ścian, te same meble, dywany, zdjęcia poustawiane na szafkach. Wszystko było tak samo jak kiedyś.
- Luke, co u ciebie słychać? – zagadnął ojciec Ann, pojawiając się nagle w salonie.
- Wszystko w porządku, panie Hastings – odparł, wkładając obie dłonie do kieszeni swojej kurtki.
Wtedy do salonu weszła Ann, przerywając ten wyjątkowo niezręczny dla Luke’a moment. Spojrzał na nią i z trudem powstrzymał się od otworzenia ust z zachwytu. Dziewczyna wyglądała przepięknie; z resztą jak zwykle.
- Hej – przywitała się, podchodząc do niego i dając mu całusa w policzek.
- Cześć – odpowiedział, uśmiechając się i dotykając jedną dłonią miejsca, w który dziewczyna kilka chwil wcześniej go pocałowała. Jego ciało znów przeszedł ten niezwykle przyjemny dreszcz, który tak bardzo lubił.
- To my wychodzimy, nie wiem, o której wrócę – Ann poinformowała swoich rodziców, po czym wraz z Lukiem opuściła mieszkanie, po czym oboje wsiedli do stojącego na podjeździe auta, następnie wyjeżdżając na drogę.
Pod budynek, w którym znajdowało się kino, dotarli po około trzydziestu minutach. W międzyczasie dużo ze sobą rozmawiali, śmiali się i ogólnie miło spędzali czas jak za dawnych czasów, zupełnie jakby nic się nie zmieniło, jakby tragiczny wypadek nigdy nie miał miejsca.
Luke zaraz po zgaszeniu silnika, szybko wysiadł na zewnątrz, by móc otworzyć drzwi Ann. Chciał zrobić jak najlepsze wrażenie, więc wymagało to od niego trochę poświęcania. Ale wiedział, że będzie warto. Miał dziwne przeczucie, że tego wieczoru coś się wydarzy.
- Dzięki – Ann uśmiechnęła się, podając mu dłoń, którą on od razu ujął i pomógł jej wyjść na zewnątrz.
Kiedy weszli do środka, ujrzeli naprawdę duży tłum ludzi czekających w kolejce po bilety. Ale czego można było się spodziewać w sobotni wieczór w jednym z najpopularniejszych kin w mieście?
- Co chcesz obejrzeć? – brunetka spytała, ustawiając się w rzędzie, w którym stało najmniej osób.
- Ty wybierz – Luke odparł, wzruszając ramionami.
- Hmm… - Ann zaczęła się zastanawiać, patrząc na duży ekran wiszący na ścianie, na którym widniały filmy, które tego dnia były emitowane. - Sama nie wiem – stwierdziła w końcu, kręcąc bezradnie głową.
- Spokojnie, mamy dużo czasu – Hemmings odpowiedział, wskazując na długą kolejkę znajdującą się przed nimi.
Po długim zastanawianiu się, Ann w końcu wybrała film, który uznała za najbardziej odpowiedni na ten wieczór.
- Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko komediom romantycznym – rzekła, podając mu ulotkę z filmem, który wkrótce mieli zobaczyć.
- Nie – Luke pokiwał głową. – Ale przypomniało mi się, jak kiedyś zmuszałaś mnie, żebym oglądał z tobą „Pamiętnik” – zaśmiał się na wspomnienie tamtej sytuacji.
- I obejrzałeś go ze mną? – spytała zaciekawiona.
- Tak – odparł – Siedem razy – dodał, a Ann zaniosła się śmiechem.
- Szkoda, że nie pamiętam o czym był ten film – powiedziała, a jej mina nieco posmutniała.
- Obejrzymy go, nawet dziś, jeśli chcesz.
- Naprawdę byłbyś w stanie obejrzeć go ósmy raz? – spytała zdziwiona.
- Z tobą? Jak najbardziej – odpowiedział, po czym przerzucił ramię przez jej szyję i przyciągnął ją do siebie.
W końcu po wyjątkowo długim oczekiwaniu, udało im się dostać do kasy. Luke kupił dwa bilety, a następnie wraz z Ann udał się pod salę, w której miał odbyć się seans. Ponownie ustawili się w kolejce i oczekiwali na wejście do środka. Tym razem nie trwało to jednak aż tak długo, i już po paru minutach zajęli swoje miejsca w ostatnim rzędzie, skąd widok był zdecydowanie najlepszy. Na ekranie najpierw pojawiły się ciągnące się w nieskończoność reklamy, a tuż po nich rozpoczął się film. Luke nie mógł ani trochę skupić na nim swojej uwagi. Co chwilę zerkał na siedzącą po jego prawej stronię Ann. Zastanawiał się, czy powinien ją objąć, albo czy ująć jej dłoń. Bał się wykonać jakikolwiek ruch w obawie przed odrzuceniem. Nie lubił być nachalny, dlatego też postanowił jeszcze trochę poczekać.
W połowie filmu w końcu zdecydował się zacząć działać. Stwierdził, że dłuższe zwlekanie nie ma sensu, i czym prędzej musi coś zrobić, bo film niedługo się skończy i jego szansa przepadnie. Poza tym panujący wokół nich półmrok, nadawał wszystkiemu odpowiedniego klimatu. W dodatku film, który oglądali, przepełniony był romantycznymi scenami, na widok których na ustach Ann od razu pojawiał się uśmiech.
Policzył w myślach do dziesięciu, chcąc się uspokoić, po czym powoli ją objął. Ona jedynie szybko zerknęła na niego, uśmiechnęła się, po czym oparła głowę na jego ramieniu, dalej będąc skupiona na filmie. Luke odetchnął z ulgą, gdyż wszystko działo się tak, jak sobie tego życzył. Postanowił nie czekać dalej i zrobić kolejny krok. Jedną ze swoich dłoni odnalazł jej dłoń, następnie splatając ich palce razem i kciukiem gładząc delikatną skórę jej rąk. Spojrzał na jej twarz, na której gościł nieśmiały uśmiech. Tak bardzo pragnął ją pocałować. Ponownie chciał dotknąć jej miękkich ust i poczuć ten przyjemny dreszcz przechodzący po całym jego ciele.
- Luke – szepnęła nagle, powodując, że od razu otrząsnął się z marzeń, w których wcześniej się pogrążył.
- Tak? – spytał, ściskając mocniej jej doń.
- Oglądasz w ogóle ten film? – spytała.
- Tak – skłamał.
- To dlaczego cały czas patrzysz na mnie, a nie na ekran? – przekręciła głowę w jego stronę, powodując, że ich twarze zaczęła dzielić odległość zaledwie kilku centymetrów. Luke’owi od razu zaczęło robić się gorąco, z powodu tego, że byli tak blisko.
W końcu nie wytrzymał i delikatnie przyciągnął ją do siebie, czule całując. Obawiał się, że zostanie odepchnięty, lecz na szczęście nic takiego się nie wydarzyło. Ann od razu odwzajemniła pocałunek, przerzucając ramiona przez jego szyję, zmniejszając tym samym dzielącą ich odległość. Luke natomiast gładził dłońmi jej plecy, na co ona zareagowała cichym westchnieniem. Trwali w takiej pozycji jeszcze przez kilka dłuższych chwil, aż w końcu Ann odsunęła się od niego, otwierając zamknięte wcześniej oczy i zerkając na niego.
- Przepraszam za to – Luke powiedział cicho, chcąc upewnić się, że wszystko było w porządku.
- Nie przepraszaj – wyszeptała, po czym ponownie przylgnęła do niego, łącząc ich usta w kolejnym czułym pocałunku.
Hemmings naprawdę był tym zaskoczony, gdyż tym razem to ona wykonała ten śmiały ruch, a on do niczego nie musiał je zmuszać. Z zewnątrz starał się zachowywać pozory tego, że jest całkowicie spokojny i opanowany, a w środku dosłownie skakał ze szczęścia jak małe dziecko. To o czym skrycie marzył, w końcu zaczęło stawać się realną rzeczywistością.
Oboje byli tak bardzo sobą zajęci, że nie zauważyli nawet kiedy film dobiegł końca, a na sali ponownie zostało zaświecone światło. Ann wstała z miejsca, przerzucając przez ramię swoją torebkę. Luke widział, jak bardzo niezręcznie czuła się z tym, że wcześniej dała się ponieść pożądaniu. Unikała jego wzroku jak tylko mogła, a swoje spojrzenie ciągle kierowała ku podłodze.
Opuścili budynek i ponownie udali się do samochodu Hemmingsa. Napięcie panujące między nimi, stawało się coraz bardziej widoczne. Luke zaczął bać się, że to co wydarzyło się podczas seansu, stało się zbyt szybko. Nie chciał ponownie jej stracić, dlatego musiał coś wymyślić.
- Wszystko w porządku? – spytał w końcu, kiedy oboje siedzieli już w samochodzie.
- Tak – Ann skinęła głową.
- Nadal masz ochotę obejrzeć ze mną „Pamiętnik”? – spytał, próbując wysilić się na uśmiech, chcąc rozluźnić nieco panującą wokół nich atmosferę.
- Tak, jeśli ty chcesz – odpowiedziała, w końcu spoglądając na niego. Jej mina ponownie stała się bardziej radosna, na co Luke odetchnął z ulgą wiedząc, że wszystko było dobrze.
- No to jedziemy do mnie – powiedział, po czym odpalił silnik i wyjechał z parkingu.
Droga powrotna do domy minęła im dość przyjemnie. Ann rozluźniła się i ponownie rozweseliła, ciągle opowiadając żarty, którymi rozbawiała siedzącego za kierownicą Hemmingsa. Po kilkudziesięciu minutach dotarli do celu.
- Masz ochotę się czegoś napić? – spytał, kiedy oboje byli już w jego mieszkaniu.
- Herbatę, poproszę – odparła, zdejmując z szyi swój szal i wieszając go na stojącym przy drzwiach wieszaku.
Luke głośno zaśmiał się słysząc jej słowa, przez co spotkał się z jej zdezorientowanym spojrzeniem, gdyż dziewczyna nie miała pojęcia co go tak rozbawiło.
- Miałem na myśli coś innego – powiedział, podchodząc do szafki i wyciągając z niej butelkę wina, kupioną kilka dni wcześniej. Jeśli chodziło o alkohol, Luke zawsze miał w domu jego zapas.
Kiedy Ann to zobaczyła, również zaczęła się śmiać z tego, że nie zrozumiała jego wcześniejszej aluzji. W końcu oboje usiedli na kanapie w salonie, a Hemmings nalał wina do stojących na stoliku kieliszków, następnie wręczając jej jeden.
- Ashton opowiadał mi o twoim problemie z alkoholem – zagadnęła w końcu, upijając nieduży łyk.
- Nie chcę o tym rozmawiać, Ann – powiedział. – To przeszłość, którą chcę zostawić za sobą.
- Ale już wszystko w porządku, prawda? – spytała, przybliżając się do niego tak, że odległość która ich dzieliła ponownie była naprawdę nieduża.
- Tak – odpowiedział, odstawiając kieliszek z powrotem na stół.
Po kilkudziesięciu minutach butelka została opróżniona do dna, a oni oboje siedzieli na kanapie obok siebie ciągle rozmawiając. Przez to wszystko zupełnie zapomnieli o tym, że przyjechali tu głównie po to, by obejrzeć film, o który prosiła Ann. Jednak nie przejmowali się tym, zajmując się innymi, ważniejszymi rzeczami.
- To co się dzisiaj wydarzyło w kinie… - Luke nieśmiało zaczął temat, na który oboje bali się rozpocząć rozmowę. - … było niesamowite – dokończył, przysuwając się do niej bliżej.
- Luke… - mruknęła cicho, gdy on objął ją ramieniem.
Hemmings tym razem nie odczuwał żadnego skrępowania. Wino, które wcześniej wypił pomogło mu się rozluźnić na tyle, by przestał odczuwać jakikolwiek strach przed dotknięciem jej. Ujął jej twarz w dłonie, przyciągnął do siebie i ponownie pocałował, tym razem jednak ona odsunęła głowę już po kilku sekundach.
- Luke, ja nie wiem czy powinniśmy… - rzekła, patrząc mu prosto w oczy.
- Dlaczego? – spytał zawiedziony.
- To wszystko dzieje się tak szybko – odparła, spuszczając wzrok w dół.
- Możemy spróbować – powiedział, chwytając jej dłonie. – Nie mamy nic do stracenia – dodał, posyłając jej przepełnione nadzieją spojrzenie.
Ona natomiast wstała z kanapy i wyszła z salonu, szepcząc jedynie ciche „zaraz wracam”. Zdezorientowany Luke nie wiedział co się właśnie stało, ale postanowił na nią poczekać. Zauważył, że udała się do kuchni, ale nie wiedział w jakim celu. Usłyszał, że wyjmuje z szafki szklankę, więc poszła tam zapewne po to, by napić się wody. Odetchnął z ulgą, ponieważ przez chwilę myślał, że nagle się rozmyśliła i postanowiła opuścić jego mieszkanie. Może po prostu potrzebowała chwili samotności, żeby wszystko przemyśleć.
Po kilku minutach wróciła. Idąc w jego kierunku, ciągle się do niego uśmiechała. W końcu podeszła do kanapy i usiadła obok niego, następnie nachylając się w jego stronę.
- Masz rację, nie mamy nic do stracenia – wyszeptała, po czym delikatnie zaczęła muskać skórę na jego szyi, powodując , że całe jego ciało zadrżało pod wpływem jej dotyku. Posadził ją na swoich kolanach, po czym przyciągając do siebie zaczął całować tak namiętnie jak nigdy przedtem.


 _____________________

spóźnienie to chyba moje drugie imię.
w nagrodę macie jeden z najdłuższych rozdziałów jakie się pojawiły w tym ff, w dodatku przepełniony Lann moments :D

dziękuję, że to czytacie :)