Tego niedzielnego poranka, budząc się o godzinie dziesiątej
trzydzieści, zauważył, że coś jest nie tak. Leżąc, wciąż z zamkniętymi oczami,
czuł jakiś ciężar spoczywający na jego klatce piersiowej. Kiedy uniósł powieki,
zobaczył uroczo śpiącą brunetkę, która z jego ciała postanowiła zrobić sobie
coś w rodzaju poduszki. Zebranie wszystkich wspomnień z minionej nocy, zabrało
mu dłuższą chwilę, gdyż o porankach zawsze miał problem z ogarnięciem samego
siebie. Teraz przypomniał sobie wszystko. Każdy najmniejszy szczegół, każde
słowo, każdy gest i dotyk, który miał miejsce kilkanaście godzin wcześniej.
Początkowo nie dowierzał, że to wszystko naprawdę się wydarzyło, jednak widok,
który ujrzał zaraz po przebudzeniu, sprawił, że Luke nie miał już żadnych
wątpliwości odnośnie tego, czy zeszła noc była tylko cudownym snem, czy też
wydarzyła się naprawdę.
Nie zamierzał wstawać, pomimo tego, iż był już w pełni
rozbudzony. Uznał, że lepszym rozwiązaniem będzie zostanie w łóżku i
obserwowanie pogrążonej jeszcze w głębokim śnie Ann. Brunetka wyglądała tak
uroczo, gdy spała. Zamknięte powieki, lekko uchylone usta, z których raz na
jakiś czas wydobywało się ciche pochrapywanie. Był to widok, na który Luke
mógłby patrzeć bez przerwy, przez resztę swojego życia. Leżąc i podziwiając
śpiącą dziewczynę, miał wrażenie, jakby cofnął się w czasie o kilka miesięcy,
ponieważ tak właśnie wyglądał jego każdy poranek przed wypadkiem. Nagle Ann
poruszyła się, mocniej wtulając się w niego. On natomiast jedną ze swoich
dłoni, delikatnie pogładził nagą skórę jej pleców, na co ona ponownie zrobiła
kilka ruchów. W końcu podniosła zaspane powieki i rozejrzała się po
pomieszczeniu, prawdopodobnie również będąc zdezorientowana. Ziewnęła
kilkakrotnie, po czym podniosła głowę i spojrzała na uśmiechającego się w jej
kierunku Luke’a. Jednak nie odwzajemniła jego gestu, zdezorientowana
rozglądając się wkoło.
- K-Która godzinna? – spytała nieco zachrypniętym głosem,
przecierając oczy.
- W pół do jedenastej – odpowiedział, zerkając jeszcze raz
na stojący na nocnej szafce nieduży zegarek.
Momentalnie zerwała się i szybko wstała, owijając się w
białą pościel. Pozbierała leżące obok łóżka ubrania i bez słowa pobiegła do
łazienki. Luke nie do końca wiedział, dlaczego tak się zachowywała. Przecież
jeszcze wieczorem, wszystko było w porządku, aż tu nagle budzi się i zostawia
go samego bez słowa wyjaśnień. Zastanawiał się, czy wina leżała po jego
stronie. Czy popełnił jakiś błąd? A może powiedział coś niestosownego, co ją
obraziło? Nie przypominał sobie jednak, by coś takiego miało miejsce, dlatego
wszystkie zadawane w myślach pytania, wciąż pozostawały bez odpowiedzi, a on
leżał i wpatrywał się w sufit, próbując wymyślić jakieś racjonalne
usprawiedliwienie zachowania Ann.
Po kilkunastu minutach dziewczyna wyszła z łazienki w pełni
ubrana i od razu pognała w stronę drzwi, nawet nie patrząc na Luke’a. On
natomiast szybko wstał i podbiegł do niej, w ostatniej chwili chwytając ją za
ramię i powstrzymując przed wyjściem.
- Co się stało? – spytał, próbując patrzeć jej prosto w
oczy, jednak ona od razu odwracała wzrok.
- Nic – odparła, po czym zaczęła zakładać swój płaszcz.
- Przecież nie jestem ślepy – powiedział Luke, cały czas
obserwując każdy jej ruch.
- Muszę już iść, przepraszam – rzekła, po czym chwyciła za
klamkę i wybiegła na zewnątrz, pozostawiając zdezorientowanego Luke’a samego w
mieszkaniu.
*
Kiedy wbiegła do domu, nie przywitała się nawet z rodzicami,
tylko od razu pognała prosto do swojego pokoju znajdującego się na piętrze.
Zatrzasnęła za sobą drzwi, następnie zamykając ja na klucz, po czym rzuciła się
na łóżko i schowała twarz w poduszce. Czuła się źle z tym, co wydarzyło się
między nią a Lukiem zeszłej nocy. Sama nie była pewna tego, dlaczego tak
właściwie do tego doszło. Przecież nie chciała, żeby to tak się skończyło.
Jednak wtedy działa pod wpływem impulsu,
drzemiących w niej emocji i nie kontrolowała tego co robiła. Wiedziała, że to
co się stało, już się nie odstanie. Odczuwała również wyrzuty sumienia po tym
jak o poranku zostawiła Luke’a samego i wybiegła z jego mieszkania bez słowa
wyjaśnień. Postanowiła później do niego zadzwonić i wszystko na spokojnie mu
wytłumaczyć. Według niej to wszystko działo się za szybko. Nie była osobą,
która ot tak po prostu idzie do łóżka z kimś, kogo znała przez krótki okres
czasu. Od wypadku minęły zaledwie trzy miesiące, więc dla niej było to
zdecydowanie zbyt mało. Jednak nie mogła zaprzeczyć temu, że pomiędzy nią a
Lukiem było coś, co powodowało, że w jej brzuchu pojawiały się motyle a ona
sama ciągle uśmiechała się, będąc w jego towarzystwie; coś ją do niego
ciągnęło, coś co powodowało, że chciała przebywać w jego towarzystwie, spotykać
się z nim, spędzać wspólnie jak najwięcej czasu.
Stwierdziła, że sama sobie z tym wszystkim nie poradzi, więc
postanowiła zasięgnąć rady najlepszego przyjaciela, na którego zawsze mogła
liczyć. Wyjęła więc z torebki telefon i wyszukała w kontaktach jego numer, po
czym przyłożyła urządzenie do ucha i oczekiwała na odzew.
- Cześć, Annie – powitał ją Ashton. Jego głos jak zawsze
przepełniony był entuzjazmem.
- Hej – odparła, wzdychając przy tym. – Co robisz? –
spytała.
- W sumie to nic, słucham muzyki i patrzę w sufit –
odpowiedział, śmiejąc się.
- Mógłbyś do mnie wpaść? – Ann zapytała, mając nadzieję, że
chłopak się zgodzi, ponieważ w tamtej chwili naprawdę go potrzebowała.
- Coś się stało? – spytał zmartwiony.
- Nie, nie – zaprzeczyła. – Chciałam pogadać.
- Może być za pół godziny?
- Oczywiście, dziękuję Ashton.
- Nie ma sprawy. To do zobaczenia, widzimy się niedługo.
- Pa – powiedziała, po czym rozłączyła się i ponownie
schowała telefon do torebki, by przypadkiem się jej nigdzie nie zawieruszył.
Przed przybyciem przyjaciela, zdążyła jeszcze przebrać się w
wygodniejsze ubrania, ponieważ nie zamierzała nigdzie tego dnia wychodzić, więc
luźny sweter i szare dresy były idealną kombinacją na spędzenie popołudnia i
wieczoru w domu.
Punktualny jak zawsze Ashton niedługo potem zapukał do drzwi
jej sypialni. Ann wpuściła go do środka i na powitanie obdarzyła uściskiem,
który on od razu odwzajemnił.
- Więc, o czym chciałaś pogadać – powiedział, wypuszczając
ją z objęć, po czym podszedł do łóżka i wygodnie się na nim rozsiadł. Ann po
chwili dołączyła do niego, siadając naprzeciwko niego ze skrzyżowanymi nogami.
Ashton patrzył na nią pytająco, czekając aż zacznie mówić.
- Chodzi o Luke’a – odezwała się w końcu po dłuższej chwili
milczenia. Irwin od razu się uśmiechnął, słysząc imię jego przyjaciela.
- Tak myślałem – odparł.
– O co dokładnie chodzi? Coś się stało? – pytał zaciekawiony.
- Wczoraj byliśmy na randce – odpowiedziała.
- To świetnie. Czyli jednak postanowiłaś dać mu szansę?
- Tak, to znaczy, nie wiem – powiedziała, chowając twarz w
dłoniach. Po chwili ponownie spojrzała na niego. – Lubię go, nawet bardzo, ale
nie uważasz, że to wszystko dzieje się trochę za szybko?
- Za szybko? – zdziwił się Ashton. – Przecież znacie się tak
długo i…
- Nie pamiętam rzeczy sprzed wypadku, więc tak właściwie
znamy się jedynie trzy miesiące – rzekła, a jej mina nieco posmutniała.
- No tak, przepraszam – powiedział, po czym zbliżył się do
niej i delikatnie ją objął. Ona od razu się w niego wtuliła, oplatając
ramionami jego szyję. Naprawdę potrzebowała jego wsparcia, a on jak zawsze jej
nie zawiódł.
- Co powinnam zrobić? – spytała.
- Nie mogę ci mówić co powinnaś zrobić, Ann. Ty wiesz
najlepiej co do niego czujesz – odparł.
- Problem w tym, że nie wiem. Poza tym dziś rano chyba wyraźnie dałam mu do
zrozumienia, że nic z tego nie będzie.
- Dziś rano? – zdziwił się Ash.
- Tak, wczoraj jakoś tak wyszło, że zostałam u niego na noc
i… my… no wiesz – próbowała mu powiedzieć co wydarzyło się zeszłego wieczoru,
jednak przychodziło jej to naprawdę z dużym trudem. Spuściła głowę w dół a jej
policzki natychmiast przybrały bardziej różowy odcień.
Irwin zaśmiał się widząc jej nieporadność.
- Powinnaś do niego zadzwonić. Wtedy wszystko sobie
wyjaśnicie, albo najlepiej idź do niego i z nim o tym pogadaj, sądzę, że
zasługuje na jakieś wyjaśnienia, czemu zostawiłaś go, skoro wcześniej
spędziliście razem noc – poradził jej.
Ann zaczęła się zastanawiać, a w myślach analizowała radę,
którą dał jej Ashton. Być może miał rację. Zaczęła coraz bardziej żałować tego,
że zachowała się tak a nie inaczej. Żałowała, że uciekła z jego mieszkania, nie
mówiąc mu, dlaczego tak postąpiła. Musiała to naprawić.
- Masz rację – odezwała się, po dłuższej chwili namysłu. –
Jadę do niego.
- Zawieźć cię? – zaproponował Ash.
- Jeśli nie masz nic przeciwko.
*
Zaraz po tym, jak Ann opuściła jego mieszkanie, udał się do
salonu, po czym położył się na kanapie i wpatrując się w sufit, zastanawiał
się, dlaczego dziewczyna tak właśnie się zachowała. Nie rozumiał jej
zachowania, nie miał pojęcia co się stało. Jedyne czego pragnął to wyjaśnienia.
Chciał z nią porozmawiać, dowiedzieć się, co poszło nie tak, czy może to on
zawinił.
Leżał tak jeszcze do południa. W końcu wstał, ubrał się i
szybko wyszedł na zewnątrz. Nie mógł wytrzymać, dlatego postanowił pojechać do
Ann i z nią porozmawiać. Nie chciał załatwiać tego przez telefon. Uznał, że
spotkanie twarzą w twarz będzie bardziej odpowiednie. Wsiadł do samochodu, po
czym odpalił silniki i z piskiem opono wyjechał na ulicę, chcąc jak najszybciej
znaleźć się w domu Hastingsów.
Do celu dotarł po około trzydziestu minutach. Wysiadł z auta
i pobiegł do drzwi wejściowych. Był naprawdę poddenerwowany i trochę
zestresowany, ponieważ wcześniej nie miał czasu na to, by ułożyć sobie to, co
będzie chciał jej powiedzieć. Dlatego też jedyne co mu pozostało to
improwizacja.
Kiedy stał przy wejściu i już miał chwytać za klamkę, drzwi
wejściowe otworzyły się, a przed nim pojawiła się Ann i Ashton. Luke zdziwił
się, widząc swojego przyjaciela. Nie spodziewał się, że może spotkać go w
tamtej chwili.
- Luke, co ty tu robisz? – spytała Ann, patrząc na blondyna
ze zdziwieniem.
- Przyszedłem pogadać
- odparł, wciąż mierząc Irwina wzrokiem. Zastanawiał się, jaki był powód
jego wizyty tutaj. – Ale widzę, że chyba jesteś zajęta – dodał.
- Właśnie miałam do ciebie jechać, Ashton miał mnie zawieźć –
dziewczyna odpowiedziała, rozwiewając jego wszystkie wątpliwości. Już zaczął
obawiać się, że może ona wciąż czuje coś do jego najlepszego przyjaciela, że
może potajemnie się z nim spotyka. Wiedział jednak, że to nieprawda. Ufał
Irwinowi i wiedział, że nie zrobiłby mu czegoś tak okropnego, jak wtedy na jego
imprezie urodzinowej.
- To w takim razie jestem już niepotrzebny. Zostawiam was,
pogadajcie sobie. Na razie, Ann – Ashton podszedł do brunetki i przytulił ją na
pożegnanie. Następnie podszedł do Luke’a i przybił z nim piątkę, po czym stojąc
obok niego, szepnął tak, by Ann nie mogła go usłyszeć – Stary, lepiej tego nie
spieprz.
Hemmings uśmiechnął się słysząc jego słowa. Pożegnał się z
przyjacielem, po czym został zaproszony do środka przez stojącą w progu dziewczynę.
Wszedł do pomieszczenia, zdjął kurtkę, a następnie podążył za nią prosto do jej
pokoju. Kiedy weszli do środka, Ann usiadła na łóżku i poklepała miejsce obok
siebie, dając Luke’owi sygnał by do niej dołączył.
- Przepraszam za to, że rano wyszłam bez słowa – zaczęła.
- Zrobiłem coś nie tak? – spytał Hemmings.
- Nie – zaprzeczyła. – Po prostu wtedy wydawało mi się, że
to co wydarzyło się wczoraj było… - przerwała, szukając odpowiedniego słowa. - …
niewłaściwe.
- Dlaczego?
- Sama nie wiem – wzruszyła ramionami. – To stało się tak
szybko i w ogóle…
- Żałujesz, że do tego doszło? – Luke spytał, a jego mina
posmutniała.
- N-Nie – odparła, nieco niepewna. – Nie żałuję – dodała po
chwili, tym razem już z większym przekonaniem.
- Więc w czym problem? Sama mówiłaś, że może jednak warto
spróbować, że i tak nie mamy nic do stracenia – przypomniał jej słowa, które
wypowiedziała zeszłego wieczora.
- Wiem, ale w tej chwili nie jestem pewna co powinnam
zrobić, Luke – powiedziała, spuszczając głowę w dół. – Znamy się tak krótko i…
- Ann – Luke przerwał jej, przybliżając się do niej tak, że
dzieliło ich tylko kilka centymetrów – Wiem, że nie pamiętasz tego jak
wyglądało nasze życie przed wypadkiem, ale opowiadałem ci wszystko, nie
pominąłem żadnego szczegółu, wiesz jak wiele nas łączy, jacy byliśmy szczęśliwi,
jak idealnie do siebie pasujemy, jak bardzo cię kocham – ostatnie słowa z
trudem wyszły z jego ust, ale uznał, że tak czy inaczej musi je wypowiedzieć.
Ann nie odpowiedziała nic, tylko uniosła głowę, spoglądając
na Luke’a. Początkowo jej twarzy nie wyrażała żadnych emocji, ale już po chwili
na jej usta wkradł się niewielki uśmiech.
- Wiesz co, Luke? – odezwała się nagle. On tylko spojrzał na
nią pytająco, prosząc, by dokończyła swoją wypowiedź. – Wszyscy faceci powinni
brać z ciebie przykład i traktować dziewczyny w taki sposób, w jaki ty to
robisz – rzekła, po czym przybliżyła się do niego i mocno go do siebie
przytuliła.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńOooo jak słodko :) Ann i Luke wspaniale do siebie pasują :) Mam nadzieję że wszystko się dobrze ułoży i dadzą sobie szansę =D
OdpowiedzUsuńDo następnego<3
Już się przestraszyłam, że znowu się coś sypnie xD cudownie zakończenie <3
OdpowiedzUsuń~A.
Ojeju! Czekałam tak długo na ten rozdział a jak już jest to taki awww *0* świetnie piszesz :) oddaj troche talentu xd
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta ☺
OdpowiedzUsuńPrawda! Luke jest tak idealny, nie chcę znać jego wad, ile bym za takiego dała <3 kocham to opowiadanie! Dosłownie czuje te wszystkie emocje razem z nimi i serio nie cierpie dram, z reguły je lubiłam bo coś sie działo ale oni są tacy słodcy, najlepsza miłość ever. Nie mogę sie doczekać nn! Oby był szybko jesteś świetna
OdpowiedzUsuń