poniedziałek, 15 grudnia 2014

Rozdział 21


Kiedy jasne promienie słoneczne dostały się do pomieszczenia przez okno i oświetliły jej twarz, od razu się obudziła. Przetarła ręką oczy i kilkakrotnie ziewnęła. Rozejrzawszy się wkoło, zdała sobie sprawę, że nie znajdowała się w swoim łóżku. Po kilku chwilach przypomniała sobie wszystko co działo się zeszłego wieczora i że ostatecznie po długich namowach Luke’a, postanowiła zostać na noc w jego mieszkaniu. Czuła się z tym wszystkim dość dziwnie i niezręcznie, ale nie żałowała tego, że podjęła taką decyzję, bo jego łóżko było naprawdę bardzo wygodne i pomimo tego, że spała tylko pięć może szczęść godzin, miała wrażenie jakby trwało to o wiele dłużej.
Wstała, kładąc stopy na miękkim dywanie leżącym na podłodze, po czym przeciągnęła się, chcąc się nieco rozbudzić, bo wyjście spod pościeli, pod którą było jej tak przyjemnie ciepło, było dla niej niełatwym zadaniem. Kiedy stanęła na równe nogi, podeszła do okna i wyjrzała na zewnątrz. Ulice przykryte były sporą warstwą białego śniegu, który w połączeniu z mroźną temperaturą i blaskiem słońca, mienił się i błyszczał tysiącami przeróżnych kolorów. Ann stała tak jeszcze przez kilka minut i podziwiała widok, który rozpościerał się przed nią. Nagle jednak do jej uszu dobiegł dźwięk cichego pochrapywania dochodzącego ze znajdującego się zaraz obok salonu.  Udała się więc tam, chcąc obudzić pogrążonego w głębokim śnie Luke’a. Kiedy weszła do środka zobaczyła go leżącego na podłodze obok kanapy i owiniętego w ciemno niebieski koc. Pod jego głową znajdowało się kilka poduszek, a on sam leżał na brzuchu i spał jak zabity. Ann naprawdę rozbawił ten widok i z trudem udało się jej powstrzymać ogarniający ją napad śmiechu. Zakryła usta dłonią i zaczęła cicho się śmiać, patrząc na śpiącego Luke’a. Nie miała serca go budzić, gdyż patrzenie na niego sprawiało jej przyjemność; sama nie wiedziała dlaczego tak właśnie się działo, ale była pewna tego, że mogłaby patrzeć na niego godzinami. Wyglądał tak uroczo i niewinnie kiedy spał, nawet jeśli znajdował się na podłodze, a nie na kanapie, na której w nocy prawdopodobnie zasnął. Postanowiła więc pozwolić mu pospać jeszcze przez jakiś czas, a sama udała się do łazienki, by wziąć orzeźwiający prysznic. Zamknęła więc za sobą drzwi i zdjęła z siebie ubrania, które Luke dał jej zeszłej nocy. Nie mogła zaprzeczyć, że jego koszulka była naprawdę bardzo wygodna, w dodatku pachniała dość przyjemnym zapachem jego perfum, dlatego też niechętnie ją zdjęła, po czym dokładnie złożyła i położyła na jednej z szafek.
Po kilkudziesięciu minutach wyszła z kabiny prysznicowej i owinęła swoje ciało w ręcznik, który wisiał na wieszaku. Wytarła jeszcze mokre włosy i pozwoliła im swobodnie opadać na jej nagie ramiona. W końcu wyszła z łazienki i udała się z powrotem do salonu. Była całkowicie przekonana o tym, że Luke wciąż spał, jednak myliła się. Kiedy weszła do środka, zastała chłopaka krzątającego się  w kuchni i próbującego przygotować śniadanie. Próbowała przemknąć niezauważona obok niego, ponieważ miała na sobie jedynie ręcznik i czuła się wyjątkowo niezręcznie. Jej plan niestety się nie powiódł. Gdy była już przy drzwiach prowadzących do sypialni w salonie zjawił się  Luke, witając ją radosnym uśmiechem. Ona odwzajemniła ten miły gest i spuściła głowę w dół, będąc nieco zażenowana całą tą sytuacją. Jej policzki od razu przybrały różowo-czerwony odcień, który za wszelką cenę próbowała przed nim ukryć.
- Cześć – Luke odezwał się w końcu, po panującej od kilku chwil ciszy.
- Hej – Ann odpowiedziała, wciąż nie patrząc na niego. Sama nie wiedziała czemu czuła się aż tak bardzo niezręcznie. W końcu jednak podniosła wzrok i spojrzała na niego.
- Wyspałaś się? – spytał, opierając się o framugę drzwi, w których stał.
- Tak – skinęła głową, zaciskając mocniej ręcznik, w który była owinięta, gdyż naprawdę obawiała się tego, że w każdej chwili może spaść. – A ty? – spytała po chwili.
- Też, pomimo tego, że obudziłem się na podłodze – zaśmiał się, a Ann od razu mu zawtórowała, przypominając sobie jak jeszcze niedawno weszła do salonu i zastała go leżącego obok kanapy na stosie miękkich poduszek. – Pewnie mnie widziałaś jak wstałaś.
- Tak – przytaknęła. – Wyglądało to przezabawnie, uwierz mi.
- Mogłaś mnie obudzić – powiedział, wciąż nie odrywając od niej wzroku.
- Tak słodko spałeś – odparła, uśmiechając się jeszcze szerzej. – Poza tym, dziękuję, że mogłam u ciebie przenocować i ogólnie dzięki za wczorajszy wieczór, było naprawdę miło.
- Nie ma sprawy, Ann. Musimy to kiedyś powtórzyć.
- Zdecydowanie tak – zgodziła się z nim – Pójdę się ubrać, zaraz wrócę.
- Okej, ja idę dalej robić śniadanie, będę czekał w kuchni – powiedział, po czym zniknął za drzwiami, pozwalając Ann udać się do sypialni i ubrać.
                                                                         *
Przeklął się w myślach za to, że jego umiejętności kulinarne były tak bardzo kiepskie, że udało mu się przypalić wszystkie naleśniki, które próbował przygotować na śniadanie dla niego i Ann. Był tak rozkojarzony, że nie potrafił skupić się dosłownie na niczym. Kiedy wszedł do salonu i ujrzał ją stojącą naprzeciwko niego jedynie w ręczniku, poczuł jak jego twarz przybiera czerwony odcień a jemu samemu zrobiło się nadzwyczajnie gorąco. Ciężko było mu to przed nią ukryć, ale jednak jakoś mu się to udało. Od tamtej chwili nie był w stanie myśleć o niczym innym, dlatego też zapomniał o smażących się naleśnikach, które w końcowym efekcie się przypaliły. Zaczął panikować, ponieważ nie wiedział jak ma wybrnąć z tej sytuacji. Nie miał więcej składników, z których mógłby przygotować nowe placki, a jedynymi innymi rzeczami, które miał w zanadrzu były czekoladowe płatki i mleko. Nie takie śniadanie chciał jej przygotować, ale niestety nie miał innego wyjścia i to musiało wystarczyć.
Po kilkunastu minutach Ann weszła do kuchni. Luke spojrzał na nią i od razu zauważył, że miała na sobie jedną z jego koszulek. Na ten widok mimowolnie przygryzł dolną wargę, gdyż zawsze uwielbiał kiedy nosiła jego ubrania. W przeszłości miało to miejsce naprawdę często.
- To moja koszulka? – spytał celowo, przyprawiając ją o zakłopotanie.
- Tak – odparła, spuszczając głowę w dół. – Nie masz nic przeciwko? – zapytała, chcąc się upewnić.
- Oczywiście, że nie – odpowiedział bez chwili namysłu. Jak dla niego, Ann mogła nosić jego ubrania już do końca życia. Naprawdę to lubił.
- Co dobrego na śniadanie? – brunetka spytała, zmieniając temat, po czym podeszła do stolika i zajęła miejsce na jednym z krzeseł.
- Wiem, że pewnie liczyłaś na coś lepszego, ale jedyne co mam to płatki i mleko… - powiedział Luke, kręcąc głową ze zrezygnowaniem. Chciał jej zaimponować, a wszystko jak zwykle musiało skończyć się nie tak jak planował. 
Ann zaśmiała się widząc jego nieporadność.
- Uwielbiam płatki, zwłaszcza czekoladowe – odparła, widząc leżące na półce opakowanie.
- To świetnie – Luke odetchnął z ulgą, po czym otworzył szafkę i wyciągnął z niej dwie jednakowe miseczki, które po chwili postawił na stole. Sięgnął jeszcze po mleko z lodówki i również położył je na blacie, a następnie zajął miejsce naprzeciwko Ann. – Pamiętam jak kiedyś pokłóciliśmy się kiedy zamiast czekoladowych płatków kupiłem cynamonowe –powiedział, śmiejąc się na samo wspomnienie tamtego dnia.
- Naprawdę? – zdziwiła się Ann, po czym wzięła w dłoń karton mleka i wlała trochę do swojej miski.
- Tak – Luke skinął głową. – Nie odzywałaś się do mnie przez cały poranek, bo nienawidziłaś cynamonu a ja kupiłem płatki właśnie o takim smaku.
- To głupie – stwierdziła Ann. – Ale to z tym cynamonem to prawda, naprawdę go nie lubię – dodała po chwili.
- Wiem, powtarzałaś mi to z milion razy – odpowiedział.
- Często się kłóciliśmy? – spytała, robiąc nieco poważniejszą minę. Wzięła łyżkę pełną płatków do ust i spojrzała na siedzącego naprzeciwko niej Luke’a.
- Cóż… - zaczął. – Zdarzało nam się, ale nie za często.  Zazwyczaj chodziło o różne głupoty. Później zawsze godziliśmy się po kilku godzinach, czasem nawet minutach.
- A takie poważniejsze kłótnie? Mieliśmy jakieś? – dziewczyna pytała dalej.
Luke zaczął się zastanawiać, próbując przypomnieć sobie większe sprzeczki, do których w przeszłości dochodziło pomiędzy nimi. Wahał się czy mówić jej o tym, czy może lepiej zachować to w tajemnicy, nie chcąc przypominać jej gorszych dni, jakie miały miejsce w ich związku. W końcu jednak uznał, że lepszym wyjściem będzie pozostanie szczerym. Kłamstwo ma krótkie nogi i prędzej czy później wszystko wyszłoby na jaw. Wiedział również, że Ann nienawidziła być okłamywana.
- Raz powiedziałem ci, że jadę na kolację do rodziców a tak naprawdę poszedłem z Ashtonem na imprezę.
- I o to była taka wielka kłótnia? – spytała zdziwiona.
- Poczekaj, daj mi dokończyć – odparł. – Wróciłem następnego dnia w południe, kompletnie pijany, a tego dnia ty miałaś mieć rozmowę o pracę a ja miałem cię tam zawieźć, ale oczywiście nie zrobiłem tego, bo nie byłem w stanie. Ty musiałaś wziąć taksówkę, i ostatecznie spóźniłaś się ponad godzinę, bo były straszne korki i spotkanie właśnie dobiegło końca. O mało co mnie wtedy nie zabiłaś – zaśmiał się, wypowiadając ostatnie zdanie.
- Rzeczywiście, dobry powód do kłótni – przytaknęła.
- Nie odzywałaś się do mnie przez trzy dni. To były trzy najgorsze dni mojego życia.
- Dlaczego?
- Bo jestem… to znaczy byłem w tobie tak zakochany, że ciężko było mi wytrzymać bez ciebie kilka godzin a co tu mówić dopiero o dniach.
Ann nie odpowiedziała, a jedyne co zrobiła to posłała mu uśmiech, słysząc słowa, które padły z jego ust. Jednak to co mówił było najszczerszą prawdą. Pomimo tego iż mówił to wszystko w czasie przeszłym, jego uczucia ani trochę nie zmieniły się od tamtej pory. Wciąż mocno ją kochał i każda sekunda, którą mógł z nią spędzać, była dla niego cudowna i sprawiała mu ogromną radość.
Przez następne kilka minut jedli w ciszy. Panujące wśród nich milczenie nie było ani trochę niezręczne. Oboje mieli kilka rzeczy do przemyślenia, więc pozostawanie cicho, było dobrym wyborem. W końcu oboje skończyli posiłek. Ann wstała od stołu i zabrała brudne miski, które następnie włożyła do zlewu.
- Nie idziesz dziś do pracy? – spytała nagle.
- Nie. Dziś sobota więc mam dzień wolny – odpowiedział.
- Chyba powinnam się już zbierać, mama pewnie się martwi dlaczego nie ma mnie tak długo – powiedziała, po czym udała się do przedpokoju, gdzie na stojącym przy drzwiach wieszaku wisiał jej czerwony płaszcz.
- Możesz zostać jeśli chcesz – Luke od razu zaproponował, podążając za nią.
- Chętnie, ale naprawdę powinnam już wracać – odparła, po czym zaczęła się ubierać. Kiedy próbowała zapinać guziki swojego płaszcza, zdała sobie sprawę, że wciąż ma na sobie koszulkę należącą do Luke’a. – Zapomniałam oddać ci koszulki. – powiedziała zmartwiona.
- Oddasz mi innym razem, albo jeśli chcesz możesz ją zatrzymać.
- Okej, dzięki. – rzekła, następnie zakładając na głowę czapkę a dłonie wsunęła w miękkie rękawiczki.
Luke stał oparty o ścianę i obserwował każdy jej ruch. Tak bardzo nie chciał, by opuszczała jego mieszkanie. Był w stanie zrobić wszystko, by tylko ją zatrzymać, lecz wiedział, że nie może być aż tak nachalny i musi pozwolić jej wrócić do własnego domu. Jednak nim Ann miała go opuścić, Luke chciał na pożegnanie chociażby ją przytulić. Zbliżył się więc do niej kilka kroków, nie wiedząc co dokładniej ma zrobić. Próbował dać jej sygnał, że liczy na jakiś gest z jej strony. Ona najwyraźniej zrozumiała jego małą sugestię, bo dosłownie po kilku sekundach podeszła do niego i pocałowała jego policzek.
- Do zobaczenia – szepnęła, oddalając się od niego, po czym chwyciła za klamkę i wyszła na zewnątrz.
Luke przez kilka dłuższych momentów stał w miejscu, rozkoszując się pocałunkiem, którym został obdarowany. Nawet jeśli był to tylko mały całus w policzek, dla niego znaczył on naprawdę dużo.
Nagle wpadł na pewien pomysł. Pospiesznie ruszył w kierunku drzwi, chcąc jeszcze dogonić Ann, która w tamtej chwili prawdopodobnie czekała już na taksówkę. Na szczęście udało mu się ją jeszcze złapać nim zdążyła odjechać.
- Poczekaj! – krzyknął, wybiegając na zewnątrz. Zapomniał o tym, że była zima a on miał na sobie jedynie koszulkę z krótkim rękawem. Nie przejął się tym jednak, gdyż miał ważniejsze rzeczy na głowie.
- Coś się stało? Zapomniałam czegoś? – spytała zdziwiona Ann.
- Nie – Luke pokręcił przecząco głową. – Po prostu chciałem zapytać… co… co robisz dziś wieczorem? – w końcu z trudem udało mu się wypowiedzieć to jedno krótkie zdanie.
- W sumie to chyba nic.
- Spotkamy się?
- Chętnie.
- Może być dziewiętnasta?
- Oczywiście.
 __________________
wybaczie, że znów musieliście czekaż aż dwa tygodnie.
studia mnie wykańczają i naprawdę brakuje mi czasu na wszysktko. poza tym miałam też problem z weną i wszystko co pisałam było okropne i nie nadawało się do opublikowania. 
skomentuj jeśli czytasz.  ;)
zbliża się przerwa świąteczna więc rozdziały powinny pojawiać się bez żadnych spóźnień :)