poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Rozdział 8



Po tygodniu od odzyskania przytomności Ann czuła się już dobrze. Rany powoli zaczęły się goić a siniaki znikały z jej ciała jeden po drugim. Wszystko zmierzało ku lepszemu. Niestety jednak pamięć nie wróciła. Dziewczyna była przekonana, że ma piętnaście lat, wciąż chodzi do szkoły a jej jedynym przyjacielem jest Ashton, którego to poznała będąc jeszcze w przedszkolu. W jej głowie nie było nawet jednego wspomnienia dotyczącego Luke’a. Ich pierwsze spotkanie, pierwsza randka, wspólny wyjazd na wakacje oraz setki innych wydarzeń po prostu przepadły. Zniknęły na zawsze z jej umysłu i nic nie wskazywało na to, że  mają powrócić. Lekarze stwierdzili rozległą amnezję, przez obrażenia mózgu, których doznała w trakcie wypadku. Powiedzieli otwarcie, iż szanse na przywrócenie pamięci są jak jeden do miliona.
Tego dnia Ann miała zostać wypisana ze szpitala oraz miała wrócić do domu, po całym miesiącu spędzonym poza nim. Gdy matka opowiadała jej o wypadku i o tym jak przez trzy tygodnie była nieprzytomna, brunetka nie mogła uwierzyć, że to stało się naprawdę. Były chwile, w których po prostu wątpiła w jej słowa i uznawała, że to wszystko co mama jej przekazuje to stek bzdur.
- Ann, jak się dziś czujesz? – do pomieszczenia wszedł lekarz, którego dziewczyna zdążyła już poznać, gdyż był stałym gościem w jej sali.
- Dobrze, doktorze. – odpowiedziała, posyłając mężczyźnie uśmiech. – Głowa już coraz mniej mnie boli. – dodała.
- Przyniosłem twój wypis. – podał dziewczynie plik kartek, na których wypisana była między innymi lista przeróżnych leków, które Ann miała brać przez następne dni. – Widzimy się na wizycie kontrolnej w przyszłym tygodniu.
- Tak. – brunetka skinęła głową, po czym przerzuciła przez ramię torebkę, którą przyniosła jej mama. Wcześniej spakowała do niej wszystkie rzeczy, sprawdzając następnie kilkakrotnie czy aby na pewno nic nie zostało w szpitalu. Bywała czasami zapominalska, dlatego wolała się upewnić, zwłaszcza po tym jak jej mózg ucierpiał po wypadku. – Możemy już iść, mamo. – powiedziała, wskazując ręką na drzwi.
Kobieta chwyciła jej dłoń i obie zaczęły kierować się do wyjścia, uprzednio żegnając się z lekarzem. Jednak opuszczenie sali numer siedem zostało im uniemożliwione przez nagłe wtargnięcie do środka jasnowłosego chłopaka. Ann widywała go kilkakrotnie przez ostatni tydzień. Nigdy do niej nie podchodził. Po prostu siedział w poczekalni lub zaglądał do środka sali przez szybkę w drzwiach. Przerażał ją nieco. Wiedziała, że na imię ma bodajże Lucas i jest tym, który podobno był jej chłopakiem przez ostatnie trzy lata. Dziewczyna nie wierzyła w te słowa, które wydawały jej się wręcz absurdalne. Uznała, że skoro rzekomo była w nim zakochana do szaleństwa, to nawet amnezja nie byłaby w stanie sprawić, żeby go zapomniała. Dlatego starała się go ignorować, nie chcąc mieć z nim jakiegokolwiek kontaktu, ponieważ z jej punktu widzenia był on osobą natrętną, w dodatku bardzo dziwną. Jego oczy wiecznie były podkrążone a włosy ułożone w nieładzie, zupełnie jakby dopiero co wstał z łóżka. Przypominał jej narkomana, albo alkoholika.
- Ann? – odezwał się, patrząc jej prosto w oczy.
- Lucas? – dziewczyna odpowiedziała, unosząc go góry jedną brew.
- Luke, jestem Luke. – szybko ją poprawił, ale ona zdawała się w ogóle nie reagować na jego słowa. Zastanawiała się czego ten szaleniec może od niej chcieć.
- Nieważne, a teraz przepraszam, ale chcemy wyjść. – wyminęła go i chwyciła za klamkę, by otworzyć drzwi i wyjść na zewnątrz.
- Ann, zaczekaj. – Luke złapał ją za ramię, ale ona szybko zrzuciła z siebie jego dłoń. – Wracasz do naszego mieszkania? – spytał.
- Słucham? – dziewczyna zdziwiła się. – Jakiego naszego mieszkania?
- Tego na Brooklynie, w którym mieszkamy od trzech miesięcy. – wyjaśnił.
- Nie mam pojęcia o czym ty mówisz, Lucas. – spojrzała na niego zdezorientowana jego słowami.
- Luke. – ponownie ją poprawił.
- Wracam z rodzicami do domu, więc byłabym wdzięczna, gdybyś pozwolił mi stąd wyjść.
- Proszę, wróć ze mną. Może wtedy przypomnisz sobie wszystko. Proszę Cię, Ann. – chłopak desperacko zaczął ją błagać, lecz ona wciąż pozostawała niewzruszona całą tą sytuacją.
- Nie pojadę do domu z kimś kogo nie znam, wybacz. - przeszła obok niego a już po chwili znalazła się na korytarzu, czekając na swoją matkę, która pozostała w sali z Lukiem. Do jej uszu dobiegł dźwięk rozmowy więc postanowiła posłuchać o czym dyskutują.
- Pani Hastings, proszę. Musi jej pani pozwolić jechać ze mną. – dalej nalegał. – Kiedy zobaczy nasze mieszkanie może jej pamięć zacznie wracać. Może sobie mnie przypomni, może znów będzie mnie kochać… - mówił, a jego głos coraz bardziej się łamał, co powodowało, że Ann zaczęło robić się go żal. Było jej przykro z jego powodu, ale nic nie mogła na to poradzić.
- Przykro mi, Luke, ale wiesz, że w tej chwili to niemożliwe. – kobieta odparła. – Na razie wróci z nami. Lekarze mówią, że szanse na odzyskanie pamięć są małe, ale nadzieja wciąż jest, więc jedyne co nam pozostaje to wiara w to, że kiedyś będzie tak jak dawniej.
- Ale ja nie mogę bez niej żyć. – kiedy mówił te słowa, Ann poczuła ukłucie w sercu. Zaczęła zauważać, że to co wcześniej mówiła jej matka być może było prawdą. Może go kochała, może była z nim szczęśliwa. Jednak w tej chwili miało to dla niej małe znaczenie, gdyż ostatnimi wspomnieniami w jej głowie były wydarzenia mające miejsce cztery lata temu. Nie pamiętała niczego co działo się później. Nie pamiętała, że w jej życiu był ktoś taki jak Luke Hemmings.
Po kilku chwilach matka opuściła salę. Ann dostrzegła na jej policzkach mokre ślady po spływających po nich łzach. Zastanawiała się dlaczego kobieta płakała. Chwyciła mamę za rękę i zaczęła prowadzić ją w kierunku drzwi wyjściowych. Kiedy była już przy głównym wyjściu ze szpitala, dostrzegła znajomy samochód, należący do jej ojca. Tuż przy pojeździe stał jej najlepszy przyjaciel – Ashton. Dziewczyna uśmiechnęła się na jego widok i widząc go, zaczęła do niego biec. Chłopak czekał na nią z otwartymi ramionami, w które brunetka po chwili wskoczyła, mocno tuląc się do blondyna. Tęskniła za nim, pomimo tego, że nie widziała go zaledwie od dwóch dni. Ash był dla niej jedną z najważniejszych osób w jej życiu, przyjacielem, który wspierał ją w każdej sytuacji. Wcześniej taką osobę zastępował jej Luke, ale Ann niestety o tym nie pamiętała.
- Annie. – Ashton krzyknął radośnie, kiedy trzymał przyjaciółkę w swoich ramionach. Dziewczyna uśmiechnęła się słysząc jak zdrobnił jej imię. – Jak się czujesz? – spytał, stawiając ją z powrotem na ziemi.
- Dobrze. Cieszę się, bo wracam do domu. – odparła radośnie.
- Do którego? – chłopak spojrzał na nią zdezorientowany.
- Do mojego. – odpowiedziała. – To znaczy do rodziców. – sprostowała, wiedząc, że Ash ma na myśli mieszkanie, które jeszcze w zeszłym miesiącu, jak twierdzi jej matka, wynajmowała z Lukiem.
- Naprawdę go nie pamiętasz? – Ash zapytał.
- Kogo?
- Luke’a.
- Niestety nie. – odpowiedziała, kręcąc przecząco głową.
Mina jej przyjaciela od razu stała się zgorzkniała. W sekundę uśmiech znajdujący się na jego twarzy przerodził się w grymas. Ann coraz bardziej czuła się źle z tym, że nie mogła odzyskać utraconych wspomnień. Chciała wiedzieć co takiego działo się przez te zapomniane przez nią lata. Zastanawiała się czy więź, którą była połączona z Lukiem była naprawdę aż tak silna jak wszyscy mówią.
- Lepiej już jedźmy. – odezwała się nagle matka, na co Ann aż podskoczyła, gdyż wcześniej pogrążyła się we własnych myślach.
Otworzyła tylne drzwi i powoli wsiadła do środka. Obok niej usiadł Ashton. Chłopak przybliżył się do niej i delikatnie ujął jej dłoń, gładząc jej skórę.
- Wszystko będzie dobrze. – szepnął jej do ucha.
Ann przekręciła głowę w stronę okna i wyjrzała przez nie. Rozglądała się przez chwilę, aż jej wzrok w końcu zatrzymał się na sylwetce osoby, która stała przy drzwiach wyjściowych. Pomimo odległości, doskonale widziała jego twarz i oczy, które z bólem patrzyły na samochód, w którym siedziała. Posłała mu ciepły uśmiech oraz machnęła lekko ręką do niego. On jedynie spuścił głowę w dół, zarzucił kaptur  i odszedł w przeciwnym kierunku.

*

Nie wierzył, że to wszystko działo się naprawdę. Nie chciał w to wierzyć. Wciąż wmawiał sobie, że to tylko koszmar, z którego nie może się wybudzić. A kiedy już mu się to uda, wszystko wróci do normy i znów będzie szczęśliwy razem z Ann. Gdy wcześniej był w jej sali, gdy dziewczyna miała zamiar opuścić szpital, widział, że sposób w jaki na niego patrzyła nie był taki sam jak jeszcze kilka tygodni temu. Obojętność, strach, dezorientacja. Nie było tam miejsca na miłość.
Przez ostatnie siedem dni nie rozmawiał z nią, ponieważ najzwyczajniej nie był w stanie zebrać w sobie tyle odwagi. Postanowił dać sobie i jej trochę czasu na przywyknięcie do całej tej trudnej sytuacji, z której za wszelką cenę chciał znaleźć wyjście. Niestety nie potrafił. Nic nie mogło przywrócić pamięci jego dziewczynie. Jedyne na co mógł liczyć to cud, choć podświadomie powoli przestawał wierzyć i tracił nadzieję, że jeszcze kiedyś go pokocha tak jak wcześniej.
Było mu przykro, że Ann pamiętała jego najlepszego przyjaciela, a jego samego nie. Wiedział, że znała Ashtona od dzieciństwa, więc logicznym było to, że teraz on jest dla niej ważniejszy. Jednak nie mógł się z tym pogodzić. Tak bardzo chciał być na jego miejscu. Gdy widział jak dziewczyna wskoczyła w jego ramiona na parkingu, jego serce przepełniło się ogromnym bólem, a z oczu mimowolnie wypłynęło mu kilka pojedynczych łez, które szybko otarł rękawem bluzy. Stał i obserwował wszystko z daleka, nie chcąc się zbliżać, gdyż wiedział, że jego starania i tak pójdą na marne, a Ann nie przypomni go sobie. Kiedy zauważył jak delikatnie się do niego uśmiechnęła gdy odjeżdżała, nie wytrzymał. Nie był w stanie dłużej na to patrzeć, dlatego też szybko odwrócił się i zaczął iść w przeciwnym kierunku. Podszedł do zaparkowanego z drugiej strony budynku samochodu. Gips z jego ręki został już zdjęty, więc Luke mógł prowadzić auto, należące do jego ojca, gdyż jego własne zostało całkowicie zniszczone podczas wypadku. Odpalił silnik i powoli wyjechał na zatłoczoną jezdnię. Przez cały czas skupiony był na drodze, chcąc odgonić od siebie wszystkie wspomnienia dotyczące Ann, które kłębiły się w jego myślach.
Po dwudziestu minutach dotarł na miejsce. Wprowadził auto do garażu i wszedł domu. Standardowo zastał matkę i ojca siedzących w kuchni i zaciekle o czymś rozmawiających. Zakaszlał chcąc zwrócić na siebie ich uwagę. Oboje równocześnie spojrzeli na niego.
- Wracam do mojego mieszkania. – oznajmił stanowczo.
- Nie ma mowy. – matka powiedziała.
- Gówno mnie obchodzi wasze zdanie. – syknął, posyłając im groźne spojrzenia.
- Nie tym tonem, Luke! – ojciec zdenerwował się.
Chłopak westchnął głęboko i policzył w myślach do dziesięciu chcąc się uspokoić, ponieważ jeśli by tego nie zrobił, mogłoby dojść nawet do rękoczynów.
- Jestem dorosły i sam podejmuję decyzje. – rzekł już nieco łagodniejszym tonem. – A teraz wybaczcie, ale idę się spakować. – zignorował ich i zaczął wchodzić po schodach na piętro, gdzie znajdował się jego pokój.
- Luke, nawet o tym nie myśl! Zostajesz tutaj z… - matka krzyczała, ale on zamknął drzwi, by nie musieć dalej słuchać jej natrętnego głosu.
Wyjął dużą torbę i zaczął wrzucać do niej swoje rzeczy. Nie bawił się w układanie ich, gdyż nie chciał tracić czasu. Kiedy skończył zasunął suwak i wyszedł na korytarz, nie upewniając się nawet czy wziął wszystko. Nie miał zbyt wielu rzeczy, ponieważ część z nich wciąż znajdowała się w jego mieszkaniu. Kiedy schodził po schodach, specjalnie robił to tak głośno, żeby rodzice mogli go usłyszeć. Gdy znalazł się w przedpokoju, z dużym hukiem upuścił torbę na podłogę, po czym zaczął zakładać buty.
- Luke, proszę. – matka pojawiła się nagle przy nim.
- Nie. – odpowiedział.
- Zostań jeszcze kilka tygodni u nas. – kobieta dalej nalegała, jednak dla niego jej błagania nic nie znaczyły.
- Nie. – odparł obojętnie, kończąc wiązać sznurowadła, po czym chwycił leżącą przy jego nodze torbę i wyszedł na zewnątrz.
Jego mieszkanie znajdowało się kilka kilometrów dalej, więc pójście pieszo nie wchodziło w grę, tak samo jak jazda metrem czy autobusem, gdyż ze swoją dużą torbą byłoby to dość kłopotliwe. Wyciągnął więc telefon z kieszeni i szybko wybrał numer z listy ostatnio używanych kontaktów.
- Halo? – znajomy głos odezwał się po kilku sekundach.
- Ash, potrzebuję, żebyś mnie gdzieś zawiózł. – Luke wyjaśnił.
- Wybacz, ale w tej chwili nie mogę.
- Dlaczego?
-Bo jestem… - zrobił krótką pauzę. – Jestem u Ann.
Słysząc słowa swojego przyjaciela, Luke od razu się rozłączył, nie będąc w stanie dalej prowadzić tej rozmowy. Nieprzyjemne kłucie w sercu, pojawiające się za każdym razem przy dźwięku jej imienia ponownie powróciło. Nie mógł pogodzić się z tym, że to Ashton z nią przebywał. To powinien być on, on powinien ją teraz przytulać, pocieszać, mówić jej jak bardzo ją kocha. Jednak było to niemożliwe.
Zacisnął dłonie w pięści i po raz kolejny wziął głęboki wdech w celu uspokojenia ogarniających go coraz to bardziej emocji. Znów wybrał numer z listy kontaktów, tym razem jednak do kogoś innego.
- Calum, przyjedź po mnie. 

____________________________________________________

ktoś w ogóle to czyta? :c

16 komentarzy:

  1. Nie wiem co bym tu mogła napisać,bo żadne słowa nie wyrażą mojego zachwytu Twoim opowiadaniem. Ono jest po prostu genialne. Twój styl pisania jest cudowny i po prostu za każdym razem się popłaczę. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. XOXO / @xBrooklyn_Girl

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja czytam, jestem tutaj! :D
    Ohoh, Ann taka zimna, bo nic nie pamięta, Luke taki ogarnięty beznadzieją, bo on pamięta wszystko, a Asthon między młotem, a kowadłem :D Czekam na ciąg dalszy, cieszę się naprawdę, że Annie już kontaktuje!
    Życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  3. omg, twoje opowiadanie jest cudowne. jejku, sama się popłakałam czytając je. z niecierpliwością czekam na następny rozdział, ily ♥ / @cheekymaree

    OdpowiedzUsuń
  4. oczywiście że czytamy skarbie <3
    za każdym razem jak czytam rozdziały mam lzy w oczach
    omg jest cuuudowne / @MrsAgnesStyles

    OdpowiedzUsuń
  5. jeju kocham to
    świetny rozdział *.*

    OdpowiedzUsuń
  6. ja czytam i jeju to jest cudowne kdfkhdfkfvgbh
    swietny rozdzial
    @horsieirwin

    OdpowiedzUsuń
  7. Twoje opowiadanie, jest świetne, nie ma słów by to opisać, mam nadzieję, że Ann chociaż troszkę wróci pamięć,szkoda mi Luke, pewnie znowu się odizoluje od wszystkich ;( Czekam na kolejne i życzę weny. x / @h3mmings96

    OdpowiedzUsuń
  8. Współczuję lukowi. Rozdział super

    OdpowiedzUsuń
  9. to jest cudowne
    rozdział świetny
    czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudowne :'') /@xsomerhalderowa

    OdpowiedzUsuń
  11. Rozdzial jak zwykle cudowny. Szkoda mi strasznie Luke'a. Mam nadzieję że Ann sobie przypomi cokolwiek związanego z Nim. Jeju pamięta tylko Ashtona a Jego nie ;(( o mój boże kocham to opowiadanie <3 kocham jak piszesz.

    OdpowiedzUsuń
  12. Kocham strasznie to opowiadanie :( <3 jest takie piękne <3 Bardzooo Szkoda mi Luke'a :( Z niecierpliwością czekam na następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  13. cudowne ff. kocham cię za to że je piszesz.

    OdpowiedzUsuń
  14. Cudo!!!! Zastanawiam sie dlaczego placze za kazdym rayem kiedz to czytam?

    OdpowiedzUsuń