niedziela, 28 września 2014
Rozdział 13
Luke przez dłuższą chwilę stał w miejscu i wpatrywał się w coś, czego na pewno by się nie spodziewał. Z niedowierzania, przetarł jeszcze oczy, chcąc upewnić się, że to co widzi jest prawdziwe. W końcu jednak nie wytrzymał i wybuchł gromkim śmiechem, omal nie wypuszczając z rąk Caluma, który nie był w stanie stać na własnych nogach. Hemmings nie mógł powstrzymać ogarniającego go rozbawienia, które spowodował widok półnagiego Michaela wykonującego jakiś dziwny taniec na samym środku salonu, w towarzystwie dziewczyny, która wcześniej próbowała z nim rozmawiać kiedy usiadł obok niej na kanapie. Clifford nigdy nie chciał ściągać koszulki, nawet przy swoich przyjaciołach, a w tej chwili trzymał ją w ręku i wymachiwał nią nad swoją głową. Wokół niego zebrał się mały tłum, obserwujący całą sytuację. Prawie każdy trzymał w ręku telefon i nagrywał wygłupy wykonywane przez chłopaka.
Po kilku minutach Luke się opanował, ocierając łzy, które wypłynęły z jego oczu kiedy śmiał się ze swojego przyjaciela. Współczuł mu tylko tego, że następnego dnia będzie tym tak zażenowany, że nie będzie chciał wyjść ze swojego pokoju.
- To Michael tam tańczy bez koszulki, czy mam jakieś zwidy? – odezwał się nagle Calum, podnosząc wzrok i rozglądając się po pomieszczeniu.
- Tak, to on – Luke przytaknął.
- Biedny Mikey, za dużo wypił – Hood się zaśmiał, wypowiadając swoje słowa wyjątkowo niewyraźnie.
- Chodź zaprowadzę cię na górę, prześpisz się trochę, może wytrzeźwiejesz – Hemmings powiedział, po czym ruszył przed siebie, ciągnąc za sobą swojego przyjaciela, gdyż ten nie był w stanie sam się poruszać.
- Czekaj, chcę jeszcze popatrzeć! - Calum protestował, stawiając opór.
- Wszyscy to nagrywają, obejrzysz to jutro w necie - Luke rzekł, po czym ponownie przerzucił ramię bruneta przez swoją szyję, pomagając mu utrzymać równowagę.
Z trudem udało im się pokonać schody prowadzące na piętro, gdzie znajdowały się pokoje, w których Calum mógł spokojnie odpocząć. W końcu jednak dotarli pod drzwi prowadzące do jednej z sypialni.
- Dobra, idź się połóż i nie wychodź stąd, wrócę po ciebie za godzinę – Luke pchnął niemal bezwładne ciało Hooda na łóżko, po czym opuścił pomieszczenie zamykając je na klucz, by przypadkiem ktoś nie wszedł do środka.
Gdy znalazł się z powrotem na korytarzu głęboko westchnął, następnie zaśmiał się sam do siebie, przypominając sobie tańczącego Michaela. Wiedział, że ten widok będzie prześladował go prawdopodobnie już do końca życia i nigdy nie będzie w stanie wyrzucić go z pamięci. Jego przyjaciele najwyraźniej nie mieli tak mocnej głowy do alkoholu jak on. Pomimo tego, że często zdarzało mu się doprowadzić do takiego stanu, to nigdy nie było to spowodowane wypiciem kilku piw. On potrzebował znacznie więcej. Przez krótką chwilę poczuł się jak alkoholik, ale uczucie to zniknęło tak szybko jak się pojawiło.
Hemmings zbiegł na dół po schodach, po czym udał się do kuchni, w celu znalezienia sobie czegoś do picia. Z racji tego, że było już dość późno alkohol powoli się kończył, dlatego znalezienie czegokolwiek co zawierało procenty, nie było wcale takim łatwym zadaniem. Luke otwierał po kolei wszystkie szafki, nie znajdując niczego w żadnej z nich. W końcu zdenerwowany opuścił pomieszczenie i udał się ponownie do salonu, myśląc, że może tam uda mu się dostać coś co mogło ugasić jego pragnienie. Na szczęście na stoliku dostrzegł kilka butelek piw, więc czym prędzej pobiegł i wziął jedną, by przypadkiem ktoś nie zabrał mu jej sprzed nosa. Uśmiechnął się trzymając w dłoni swoją „zdobycz”, po czym powoli zaczął pić zawartość. Od razu poczuł ulgę, kiedy gorzki napój rozgrzewał jego żołądek. Po opróżnieniu butelki do połowy, Luke postanowił udać się do łazienki. Leniwym krokiem wszedł po schodach na górę, po drodze zaglądając jeszcze do pokoju, w którym spał Calum. Kiedy otworzył drzwi, zobaczył swojego przyjaciela leżącego na podłodze obok łóżka. Owinięty był w kołdrę, a jego twarz schowana była w poduszce. Chrapał tak głośno, że usłyszeć mógł go prawdopodobnie cały Nowy Jork. Nie chcąc go budzić, Hemmings ponownie zamknął drzwi, zostawiając go samego, pogrążonego w głębokim śnie. Chciał jak najszybciej skorzystać z łazienki, więc szybkim krokiem udał się do drzwi znajdujących się na końcu korytarza po lewej stronie. Chwycił za klamkę, po czym przekręcając ją pchnął drzwi, chcąc wejść do środka, by nieco się odświeżyć. Powoli wszedł, wciąż mając wzrok wpatrzony w podłogę, która wyłożona była białymi płytkami, które swoim kolorem zaczęły razić go w oczy. Kiedy podniósł głowę, chcąc rozejrzeć się po pomieszczeniu, butelka z piwem momentalnie wypadła z jego rąk i roztrzaskała się na setki kawałków. Zszokowany Hemmings otworzył szeroko oczy, nie dowierzając w to co właśnie widział. Nawet uszczypnął się w ramię, myśląc, że to tylko koszmar, z którego za wszelką cenę chciałby się wybudzić. Widok jego ukochanej dziewczyny całującej jego najlepszego przyjaciela był najgorszą rzeczą z jaką się spotkał w całym swoim życiu. Nie sądził, że Ashton może być do tego zdolny. Nie spodziewał się tego po nim. Ufał mu, wierzył, że nigdy nie posunie się do takich czynów. Niestety zawiódł się na nim.
Emocje, które zaczęły ogarniać całe jego ciało rosły z sekundy na sekundę. Złość, zazdrość, smutek, rozpacz, wściekłość, niedowierzanie, żal.
- Luke... - odezwała się Ann, odsuwając się kilka kroków od Ashtona i patrząc na stojącego w progu Hemmingsa, w oczach którego powoli zaczęły zbierać się łzy.
Chłopak nie mógł uwierzyć, że to działo się naprawdę. Wciąż wmawiał sobie, że to tylko zły sen, pomimo tego, iż wiedział jaka jest prawda. Nie chcąc dalej tego oglądać, powoli zaczął się wycofywać i już po chwili znów znajdował się na korytarzu. Następnie szybko odwrócił się i zaczął zbiegać po schodach, chcąc jak najszybciej opuścić ten dom, by nie musieć dalej obserwować tego czego wcześniej był świadkiem.
- Luke, zaczekaj! - Ashton krzyczał, próbując go dogonić, on jednak go ignorował i wciąż zmierzał ku drzwiom wyjściowym.
Kiedy był już prawie u celu, poczuł dłoń chwytającą jego ramię. Zdenerwowany odwrócił się, doskonale wiedząc do kogo należała ręka, która go zatrzymała. Nie kontrolował w pełni tego co myślał i czuł, dlatego bał się jak dalej wszystko się potoczy.
- Pozwól mi to wyjaśnić, prze... - zaczął, ale Hemmings zaraz mu przerwał.
- Zamknij się. - warknął, patrząc na niego groźnie.
Jego twarz poczerwieniała ze złości, a żyła znajdująca się na jego czole zaczęła pulsować, pod wpływem ogarniających go nerwów. Wiedział, że zaraz wybuchnie.
- Prze... - Irwin ponownie próbował się usprawiedliwić, jednak tym razem został uciszony przez pięść Hemmingsa, która uderzyła prosto w jego nos, który o mało co nie został złamany. Krew zaczęła spływać po jego twarzy, a przerażony Ashton nie wiedział co ma robić.
- To za to, że ją całowałeś. - krzyknął Luke, zwracając na siebie uwagę wszystkich znajdujących się w domu, którzy nagle ucichli i zgromadzili się wokół nich, obserwując z uwagą całe zajście.
Chłopak po chwili popchnął Irwina na ścianę i zbliżył się do niego, po czym ponownie zadał mu wyjątkowo mocny cios, tym razem w okolicach skroni. - To za to, że jesteś takim chujem. - powiedział, dysząc ze złości, następnie uderzając go z całej siły w brzuch. - A to, za to, że spieprzyłeś wszystko.
Ashton próbował się bronić, ale Hemmings, który górował nad nim wzrostem, nie pozwolił mu na to. Kiedy Luke chciał uderzyć go po raz kolejny, do pomieszczenie weszła zdezorientowana Ann, która natychmiast do niego podbiegła, próbując odciągnąć go od wijącego się z bólu Irwina.
- Luke, uspokój się, to nie jego wina, proszę przestań. - błagała, szarpiąc jego ramię, by nie mógł wyrządzić jeszcze większej krzywdy jej przyjacielowi. - To wszystko przeze mnie.
Zrezygnowany Hemmings odwrócił się do niej i posłał jej jedynie pełne bólu i rozczarowania spojrzenie, po czym odsunął się od Ashtona i pospiesznie opuścił dom, wybiegając na zewnątrz, mocno trzaskają przy tym drzwiami. Doszedł do zaparkowanego nieopodal samochodu, po czym wsiadł do środka. Wiedział, że nie był trzeźwy, ponieważ na imprezie wypił kilka piw, jednak nie przejmując się tym, odpalił silnik i wyjechał na ulicę. Nie obchodziło go to, że łamał po drodze większość z obowiązujących przepisów drogowych. Chciał jak najszybciej znaleźć się w swoim mieszkaniu, znajdującym się kilka kilometrów od domu Hastingsów.
Jadąc, zastanawiał się nad słowami, które wcześniej wypowiedziała Ann, kiedy on okładał pięściami swojego najlepszego przyjaciela. Nie wiedział co dokładnie dziewczyna miała na myśli, mówiąc, że to wszystko jej wina. Czy to ona sprowokowała ten pocałunek? Czy Ashton jej uległ? Te i różne inne pytania zaczęły zaprzątać jego umysł. Tak czy inaczej to co się stało już się nie odstanie. Luke był świadomy tego, że szanse na odzyskanie Ann spadły w tej chwili praktycznie do zera, gdyż ona prawdopodobnie czuła coś do Irwina, którego Luke pobił na jej oczach. Ale co miał zrobić w takiej sytuacji? Nie panował nad sobą. Nie kontrolował swoich czynów i wszystko potoczyło się właśnie tak, a nie inaczej. Nie żałował jednak tego co zrobił, ponieważ według niego Ashtonowi się to należało.
Kiedy był już niedaleko swojej ulicy, dostrzegł jasno oświetlone logo baru, do którego czasami miał w zwyczaju chadzać z przyjaciółmi. Stwierdził, że potrzebuje czegoś, by choć na chwilę zapomnieć o wydarzeniach mających miejsce kilkadziesiąt minut wcześniej, i wcale nie miał na myśli upicia się do nieprzytomności. Tym razem postanowił pójść na całość.
Zaparkował samochód na pierwszym wolnym miejscu, po czym wszedł do lokalu, zajmując miejsce na wysokim krzesełku tuż przy barze. Po chwili barmanka stojąca za ladą zbliżyła się do niego i zaczęła lustrować go swoim spojrzeniem, nie przestając polerować trzymanej w dłoni szklanki.
- Dwa razy wódka z colą. - Luke powiedział, nie odrywając wzroku od blatu, na którym oparł ręce.
- Ciężki dzień? - spytała, po czym spełniła prośbę Hemmingsa, napełniając dwa kieliszki, które po chwili mu podsunęła.
- Coś w tym stylu. - odparł, tym razem jednak spoglądając na nią.
Była młoda, na oko dwadzieścia cztery może pięć lat, w dodatku całkiem atrakcyjna. Spodobała mu się, dlatego postanowił to wykorzystać. Wszystko szło tak jak sobie to wcześniej zaplanował. Luke nie był typem faceta, który zapraszał do domu dziewczyny, które widział pierwszy raz na oczy, ale tym razem wydarzenia mające miejsce w domu Ann, zmieniły jego nastawienie do praktycznie całego otaczającego go świata. Był wściekły i za wszelką cenę chciał jakoś rozładować ogarniające go emocje, które były nie do zniesienia.
- Problemy z dziewczyną? - barmanka zagadnęła, ponownie napełniając jego kieliszek, który już po chwili znów został opróżniony.
- Niezupełnie. - Hemmings odparł, patrząc jej w oczy.
- Jestem Kylie. - dziewczyna przedstawiła się, puszczając mu oczko. Najwyraźniej też była nim zainteresowana, co chłopakowi bardzo odpowiadało, gdyż nie musiał się starać by zdobyć jej uwagę.
- Luke. - odpowiedział, posyłając jej uśmiech. - O której kończysz? - zapytał, przechodząc od razu do rzeczy, pomijając zbędny flirt, który w tej sytuacji był po prostu niepotrzebny, gdyż oboje doskonale wiedzieli jak to wszystko ma się zakończyć.
- Za godzinę. - odpowiedziała.
- Świetnie. - szepnął Hemmings, wypijając kolejny kieliszek, który miał pomóc zapomnieć mu o wszystkim, nawet o Ann, którą mimo tego co zrobiła, wciąż bezgranicznie kochał.
__________________________________________________
pierwsza w nocy a ja dodaję rozdział. wybaczcie, ale nie mam innego wyjścia, ponieważ w południe wyjeżdżam, to znaczy wyprowadzam się do akademika i wiem, że nie będę miała czasu.
tak bardzo nie chcę iść na studia.
anyway, wszyscy spodziewali się, że Luke na początku, wchodząc do salonu zobaczy Ann z Ashtonem. Czy nie byłoby to zbyt oczywiste? Michael bez koszulki to przecież też niecodzienny widok hahahaha
no nieważne, nie rozpisuję się już.
dziękuję za wyświetlenia i chociaż te kilka komentarzy. osoby, którym chce się poświęcić tą minutkę na napisanie chociażby kilku słów są wspaniałe, jeszcze raz dziękuję.
jeśli nie czytacie jeszcze mojego drugiego ff "FAKE" to zapraszam, może was zainteresuje :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
rozdzial jest genialny serio, klaniam sie
OdpowiedzUsuńCo ale Ann ty kochasz Luka i Luke przecież ty kochasz Ann. Jakie zagmatwane :(
OdpowiedzUsuńZłamałaś mi serce tym pocałunkiem Ann i Ashtona... Boże biedny Luke,tak mi Go szkoda.
OdpowiedzUsuńMoment z tańczącym Michaelem>>>>>> @xBrooklyn_Girl
Nie wierze ugh
OdpowiedzUsuńAle o co chodzi z tym ze to wina Ann?
Omg ashton musi to wyjasnic
Tak mi szkoda Luke'a jejuuusiu :c
Biedny Luke :( już myślałam, że nic się nie wydarzy złego po tym, jak na początku była akcja z Michaelem, a tu taka niespodzianka. Ciekawi mnie, co wydarzy się dalej :)
OdpowiedzUsuń@esparquez
faktycznie myślam że na początku luke zastanie ann i ashtona. super rozdział. chce następny
OdpowiedzUsuńBoże....zabijasz mnie.......nie wytrzymam do przyszłego tygodnia...... :| co się dzieje na tym świecie.....Ann całuje Ashton'a.......Luke pójdzie do łóżka z obcą dziewczyną......Michael tańczy pół nagi na stole......a Calum.....Calum śpi......tak bardzo kocham to ff. Tak bardzo kocham Ciebie za to ff......
OdpowiedzUsuńZabijesz mnie kiedyś! Biedny Luke! Biedny Ashton! Biedna Ann! Nie wiem nawet co powiedzieć! Kocham kocham kocham i kochać nie przestane bo twoje ff jest poprostu... genialne, boskie, fantastyczne... yyy wszystko na raz!
OdpowiedzUsuńO mój Boże, nie, nie, nie, nie
OdpowiedzUsuńMoże to kwestia zmęczenia i nieprzespanego weekendu, a może nie, ale ta czcionka strasznie razi w oczy na czarnym tle i to aż boli. Może da się z tym coś zrobić?
OdpowiedzUsuńPoza tym, uważam, ze masą zbędnych i przydługich porównań, informacji, zdań wynikowych etc strasznie rozciągasz w czasie akcję - aż staje się nudna. Zanim Luke wszedł do łazienki i przyłapał Ann z Ashem, miałam wrażenie, że minęło kilka godzin od wejścia po schodach. Sądzę, że fajnym wyjściem byłyby tutaj krótkie, treściwe zdania.
Przykład: "Chciał jak najszybciej skorzystać z łazienki, więc szybkim krokiem udał się do drzwi znajdujących się na końcu korytarza po lewej stronie. Chwycił za klamkę, po czym przekręcając ją pchnął drzwi, chcąc wejść do środka, by nieco się odświeżyć."
"Jednak ważniejsza od przyjaciela była teraz jego potrzeba. Zostawił Hooda i ruszył przez korytarz, aż na sam jego koniec. Pchnął drzwi..."
Aczkolwiek rozdział fajny, może teraz akcja ruszy do przodu. Czy Hemmings wie, że HIV krąży wokół nas? :D
Pozdrawiam!
CO!!!!
OdpowiedzUsuńA w sumie to nawet i dobrze
W koncu sie całowali
To Lukey Tez juz może se pozwolić (choć nie powiem łezka w oku była)
Skoro Ann nie zalezy to niech Luke'owi tez nie zalezy
życzę weny i pozdrrawiam a i czekam na kolejny zarąbisty rozdział xd