Obserwując intensywnie padający śnieg,
Ann siedziała na swoim parapecie z podkulonymi nogami, ściskając w dłoniach
wypełniony gorącą herbatą kubek, z którego unosiła się para. Zamyślona brunetka
patrzyła przez okno, zastanawiają się nad wszystkim. Ogarniało ją poczucie winy
przez to, co wydarzyło się na imprezie w zeszłą sobotę. Miała wiele powodów,
przez które czuła się naprawdę zasmucona. Po pierwsze, spowodowała kłótnię i
bójkę pomiędzy najlepszymi przyjaciółmi - Lukiem i Ashtonem. Było jej z tym
naprawdę źle, ponieważ chłopcy byli ze sobą dość blisko, a przez nią ich
przyjaźń najprawdopodobniej została zniszczona. Za wszelką cenę chciała to
naprawić. To ona pocałowała Irwina, nie on ją. Nie była do końca pewna dlaczego
się tak zachowała. Nie była w stanie tego wyjaśnić. Lubiła Ashtona, ale nie
była pewna, czy pomiędzy nimi mogło być coś więcej.
Próbowała to wszystko wyjaśnić Luke'owi,
ale ten nie odzywał się do niej przez ostatnie dni. Martwiła się o niego.
Obawiała się, że chłopak pod wpływem emocji będzie zdolny zrobić lekkomyślne i
nieprzemyślane rzeczy. Gdyby coś mu się stało, nigdy by sobie tego nie
wybaczyła, gdyż byłaby to tylko i wyłącznie jej wina. Ann widziała w jaki
sposób Luke na nią patrzył, była świadoma uczuć, którymi ją darzył. Było jej przykro,
że przez wypadek utraciła wszystkie związane z nim wspomnienia, o których teraz
mogła usłyszeć jedynie z opowieści przyjaciół. Ciężko było jej uwierzyć, że
kiedyś go kochała, że była z nim przez trzy lata. W tej chwili nie chciała by
łączyło ich coś więcej niż przyjaźń. Wiedziała jednak, że Luke'owi to nie
wystarcza, gdyż chłopak robił wszystko, by Ann ponownie coś do niego poczuła.
Ona jednak nie była w stanie odwzajemnić jego uczuć, bynajmniej nie w
najbliższym czasie. Odkąd wybudziła się z trwającej całe trzy tygodnie śpiączki
minął zaledwie miesiąc. Dziewczyna nie była w stanie zakochać się w kimś w tak
krótkim czasie, biorąc pod uwagę jak dużo przeszła przez ostatnie miesiące i
jak bardzo skomplikowane stało się całe jej życie. Jedyne czego potrzebowała to
czas. Lekarze mówili, że szanse na odzyskanie pamięci są niewielkie, ale ona
nie przestawała wierzyć. Była w stanie oddać wszystko, by tylko móc odzyskać
ostatnie trzy lata życia, które dosłownie straciła.
Nagle do uszu Ann dobiegł dźwięk cichego
pukania do drzwi. Wstała z parapetu, w międzyczasie ocierając łzy, które
mimowolnie wypłynęły z jej oczu, po czym zajęła miejsce na krześle przy swoim
biurku.
- Proszę - powiedziała, chcąc dowiedzieć
się, kto składa jej wizytę podczas późnego, sobotniego wieczoru.
Po chwili drzwi powoli zaczęły się
uchylać a Ann zobaczyła w nich znajomą twarz, która nieśmiało się do niej
uśmiechała.
- Ashton? - spojrzała na niego pytająco.
Nie widziała go od dnia imprezy, kiedy został pobity przez Luke'a. Lewe oko
Irwina wciąż było fioletowo-zielone, a na nosie widniało duże rozcięcie.
Dziewczyna nie zdawała sobie sprawy z tego, że jej przyjaciel oberwał aż tak
mocno. Zrobiło jej się jeszcze bardziej przykro, dlatego czym prędzej wstała z
miejsca, podbiegła do niego i mocno go przytuliła.
- Cześć, Ann - Ashton odpowiedział,
obejmując ją ramionami i delikatnie gładząc jej plecy.
- Jak się czujesz? - spytała,
wypuszczając go z objęć i stając na przeciwko niego. Dłonią dotknęła jego
twarzy, ale szybko ją zabrała gdy chłopak cicho syknął z bólu.
- Musimy pogadać - odparł, podchodząc do
stojącego w rogu łóżka, po czym wygodnie się na nim rozsiadł. Ciągle pocierał
dłońmi o swoje spodnie, co oznaczało, że był zdenerwowany.
- Dobrze - Hastings przytaknęła zajmując
miejsce obok niego.
- Posłuchaj, Ann - Irwin zaczął,
przenosząc swój wzrok na brunetkę. - To co się wydarzyło w zeszłą sobotę...
- Wiem, przepraszam za to - przerwała mu.
- Nie powinnam była tego robić - dodała, spuszczając głowę.
- Po prostu to nie powinno się wydarzyć.
Ja... - zatrzymał się na chwilę, spoglądając na okno. - Ja nie mogę mu tego
zrobić, Ann, zrozum to. Luke to mój najlepszy przyjaciel a ja zachowałem się
wobec niego jak skończony dupek.
- Ale mógł chociaż pozwolić ci to
wyjaśnić a nie od razu rzucać się na ciebie z pięściami.
- Zasłużyłem na to.
- Nie mów tak - Ann przysunęła się do
niego i w geście pocieszenia położyła dłoń na jego ramieniu.
- Lubię cię, naprawdę, wiesz o tym -
Ashton powiedział, chwytając jej rękę. - Ale nie mogę, po prostu nie mogę -
puścił jej dłoń, po czym szybko wstał i zaczął kierować się z stronę drzwi, by
opuścić to pomieszczenie czym prędzej.
- Ashton, zaczekaj! - Ann krzyknęła,
również wstając i podbiegając do niego, chcąc go zatrzymać. - Porozmawiajmy.
- Muszę iść go przeprosić - Irwin
szepnął, odsuwając się od drzwi i ponownie zajmując miejsce na łóżku.
- Ja również - brunetka przytaknęła,
dosiadając się do niego.
- On cię kocha. Gdybyś wiedziała przez co
on przechodził, gdy byłaś nieprzytomna... - chłopak spuścił głowę, przypominając
sobie wydarzenia sprzed kilku tygodni. - A ja zachowałem się jak skończony
idiota, dlatego nie ma się co dziwić, że nie wytrzymał kiedy zobaczył nas
razem.
- Nie powinnam była tego robić,
przepraszam.
- Po prostu zapomnijmy, że to
kiedykolwiek się wydarzyło, ok? - Ash zaproponował.
- Nie wiem czy będę w stanie to zrobić.
*
Przez ostatni tydzień Luke nawet na
krótką chwilę nie opuścił swojego mieszkania. Nie wychodził na zewnątrz, nie
pojawiał się w pracy, nie odbierał telefonów od rodziny i przyjaciół. Całymi
dniami leżał na kanapie i oglądał telewizję, popijając zimne piwo, którego w
lodówce miał cały zapas. Próbował poukładać sobie wszystko w głowie, lecz
naprawdę kiepsko mu szło. Przed oczami ciągle pojawiał mu się obraz Ann
całującej jego byłego najlepszego przyjaciela. Hemmings całkowicie stracił
zaufanie do Ashtona. Zawiódł się na nim i nie chciał mieć z nim nic wspólnego.
Myślał, że Irwin jest inny.
Cały jego plan dotyczący odzyskania Ann
legł w gruzach. Luke był teraz całkowicie pewien tego, że Ann jednak czuje coś
do Ashtona. Wcześniej już to podejrzewał, ale teraz był tego całkowicie pewien.
Zastanawiał się, czy kiedykolwiek uda mu się wyleczyć z miłości do dziewczyny,
z którą był przez ostatnie trzy lata. Kochał ją bezgranicznie, obiecał jej, że
nigdy nie przestanie. Nigdy nie wybaczy sobie tego, że to przez jego głupotę i
lekkomyślność wydarzył się wypadek, po którym ta cholerna amnezja dopadła Ann.
Gdy na zegarze wybiła godzina dwudziesta
druga, Luke wyłączył telewizor i zamierzał położyć się spać, nie mając nic
ciekawszego do roboty. Kiedy wstał z kanapy, usłyszał dźwięk dzwonka do drzwi.
Zastanawiał się, kto o tej porze może chcieć składać mu wizytę. Westchnął
głęboko po czym podszedł do wizjera, by sprawdzić kto postanowił go odwiedzić.
Przez nieduży otwór dostrzegł znajomą twarz, na którą w tamtej chwili nie miał
najmniejszej ochoty patrzeć. Powoli zaczął odchodzić od drzwi, nie mając
zamiaru ich otwierać.
- Luke, wiem, że tam jesteś - Ashton nie
odpuszczał, prosząc, by Hemmings wpuścił go do środka. - Musimy pogadać, otwórz
drzwi - nalegał dalej.
Luke jednak ignorował go, stojąc kilka
metrów od wejścia, wciąż nasłuchując próśb Irwina. Nie chciał na niego patrzeć.
Bał się, że znów nie będzie w stanie się opanować i go pobije tak jak zrobił to
ostatnim razem.
Z minuty na minutę pukanie i dźwięk
dzwonka stawały się coraz bardziej irytujące, dlatego Hemmings w końcu nie
wytrzymał i gwałtownie szarpnął za klamkę stając twarzą w twarz z Ashtonem.
Pierwsze co rzuciło mu się w oczy, to ogromny siniak nad jego lewym okiem,
który przybrał ciemno fioletowy odcień. Chłopak nie sądził, że ma aż tak mocne
uderzenie.
- Czego? - ryknął na niego, posyłając mu
groźne spojrzenie, na które Irwin zareagował cofnięciem się kilka kroków w tył.
- Pogadajmy - powiedział w końcu, po
chwili milczenia.
- Nie mamy o czym gadać, a teraz spadaj
stąd - Luke zaczął już zamykać drzwi, ale noga Irwina w porę mu to
uniemożliwiła. - Nie rozumiesz co do ciebie mówię? - warknął zdenerwowany.
- Nie rozumiem, kurwa! - Ashton krzyknął,
nie mogąc dłużej utrzymać w sobie ogarniającej go złości. - Posłuchaj, Hemmings
- pchnął go, powodując, że Luke uderzył plecami o jedną ze ścian. Był
niesamowicie zdezorientowany, gdyż po raz pierwszy widział naprawdę wkurzonego
Irwina, który nie panował nad sobą. Nie chcąc zaczynać kolejnej bójki, odpuścił
i postanowił dać mu szansę na wyjaśnienia, o którą tak bardzo go prosił.
- Masz pięć minut - blondyn powiedział,
odpychając od siebie Ashtona, po czym udał się do kuchni i zajął miejsce na
jednym z krzeseł.
- Słuchaj, stary... - zaczął.
- Nie nazywaj mnie tak - oburzył się
Luke.
- Ok, słuchaj, naprawdę mi przykro przez
to co wydarzyło się w zeszłą sobotę - Ash powiedział, zajmując miejsce obok
niego. Chłopak był już nieco spokojniejszy.
- Szkoda, że nie było ci przykro jak ją
całowałeś - Luke zadrwił.
- Żałuję tego, rozumiesz? - Irwin
podniósł lekko głos. - Przepraszam.
- Nieważne, nie obchodzi mnie to -
Hemmings wzruszył ramionami udając obojętność, choć tak naprawdę było zupełnie inaczej.
- Nie mogę cofnąć tego co zrobiłem, ale
wiedz, że tego żałuję. Nie możemy po prostu o tym zapomnieć i żyć dalej?
- Serio, Irwin?! - Luke wrzasnął, wstając
z miejsca. - Wiedziałeś, że ją kocham. Wiedziałeś, że próbowałem robić wszystko
by ją odzyskać! Kiedy wszystko powoli zaczynało wracać do normy musiałeś to
spieprzyć! Skoro też ją kochasz, to proszę bardzo biegnij teraz do niej! Pewnie
od razu wskoczy ci w ramiona, bo najwyraźniej nie jesteś jej obojętny!
- O czym ty do cholery mówisz? - Ashton
spytał, nie do końca wiedząc, co Hemmings miał na myśli.
- Nie udawaj debila, dobra? - Luke
zirytował się.
- Uspokój się.
- Nie, a teraz wyjdź stąd, rozmowa
skończona!
- Ok, Hemmings, jak chcesz. Ja
przeprosiłem, powiedziałem, że tego żałuję i że mi przykro, ale ty nawet nie
raczyłeś mnie słuchać. Skoro nie chcesz się już przyjaźnić to nie, nie będę się
o to prosił. Wiedz tylko, że nie jestem takim dupkiem za jakiego mnie masz i
nie zamierzam odbierać ci szansy na odzyskanie jej...
- Tak się składa, że już to zrobiłeś -
Luke przerwał mu.
- Tak, wiem o tym, nie musisz mi tego
przypominać co pięć sekund - Ashton oburzył się, po czym zaczął kierować się w
stronę wyjścia. - Ale przemyśl sobie to wszystko, dobra?
- Ta jasne, pa - otworzył mu drzwi, po
czym gestem dłoni nakazał mu wyjść.
- Na razie - Irwin powiedział kiedy
opuszczał mieszkanie.
- Spierdalaj - Luke szepnął sam do
siebie, po czym trzasnął drzwiami za całej siły.
Zdenerwowany udał się do kuchni, po czym
wyjął z lodówki kolejną butelkę piwa. Otworzył ją jednym szybkim ruchem i
zaczął pić. Był wściekły. Sam nie wiedział czemu, ale nie wierzył w żadne słowo
wypowiedziane przez Ashtona. Całkowicie stracił do niego zaufanie i nie był w
stanie wybaczyć mu tego co zrobił, na pewno nie w najbliższym czasie. Musiał
sobie wszystko najpierw przemyśleć, choć nie zamierzał zmieniać decyzji, które
podjął.
Nagle usłyszał dźwięk telefonu, który leżał
gdzieś w salonie. Szybko więc pobiegł tam chcąc dowiedzieć się, kto chce się z
nim skontaktować. Szukał urządzenia nasłuchując skąd dobiega dźwięk, lecz nie
mógł go znaleźć. Kiedy zauważył komórkę leżącą tuż pod jedną z poduszek, ta
przestała dzwonić. Luke odblokował ekran, chcąc zobaczyć od kogo ma nieobrane
połączenie. Za wyświetlaczu pojawiło się imię, przez które poczuł nieprzyjemne
ukłucie w sercu. Po chwili na ekranie ukazała się nowa wiadomość tekstowa:
"Spotkajmy się jutro w Central
Parku. Musimy pogadać - Ann".
_________________________________________________________
nudnawy, przejściowy rozdział, ale musiał się pojawić.
dzięki, że to czytacie. to miłe widzieć, że twoje starania nie idą na marne.
zapisujcie się do zakładki INFORMOWANI to z chęcią napiszę do was o tym, że pojawił się nowy rozdział :)
Rozdział jak zawsze genialny. Już po prostu nie wiem co bym mogła napisać w każdym kolejnym komentarzu. Czekam na następny rozdział xx @xBrooklyn_Girl
OdpowiedzUsuńBiedny Luke :( Ann zakochała się chyba w Ashtonie i to poważnie komplikuje sprawę. Och, żebym się myliła!
OdpowiedzUsuń@esparquez
Wreszcie! Masz pojęcie ile ja sie naczekałam na ten rozdział?! Poprostu kocham to! Więc pisz szybciej i częściej i więcej i weny życze... i to chyba tyle :P jeszcze raz rozdział genialny i czekam na nn
OdpowiedzUsuńSuper, czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńciekawa jestem co mysli Luke o tym spotkaniu...w sumie znajac Luke'a to pewnie pojdzie haha
OdpowiedzUsuńOby tylko w Central Parku nie natknęli się na kaczki. Kaczki są złe i przynoszą nieszczęście. Jakby mieli go mało.
OdpowiedzUsuńLuke, ty cholerny alkoholiku, ogarnij się. Żadna dziewczyna nie leci na strumienie alkoholu zamiast krwi.
swietny, tytlko szkoda ze wwszystko sie tak pokomplikowalo
OdpowiedzUsuńJeejku jak ja to kocham:( Szkoda mi Luke'a, ale nie może zatapiać smutków w alkoholu... Czeeekam na kolejny :) <3
OdpowiedzUsuńLÓK MAJONEZIE JUŻ BIEGNĘ CIĘ POCIESZYĆ!
OdpowiedzUsuńJa wiedziałam, czułam to :3 normalnie przewidziałam zdradę ze strony Asztyna :D no i wykrakałam.. Po co mi było to przewidywanie? Już nie chcę być jasnowidzem :c xD
Mam nadzieję że Ann w końcu odzyska pamięć bo tak mi szkoda naszego biednego majoneza :c
Do następnego :*
Świetnyyyy *.*
OdpowiedzUsuńświetny roddział
OdpowiedzUsuń