Różnokolorowe światełka zawieszone na stojącej na środku salonu choince, rozświetlały całe pomieszczenie nadając mu magicznego, świątecznego klimatu. Za oknem padał gęsty śnieg, a większość mieszkańców Nowego Jorku znajdowała się we własnych domach, gdyż w dzień tak wyjątkowy jak Wigilia, wszyscy chcieli spędzić jak najwięcej czasu wśród rodzin i przyjaciół.
Luke zawsze lubił święta. Odkąd był małym chłopcem, z niecierpliwością wyczekiwał grudnia. Uwielbiał nie tylko to, że rodzice zawsze dawali mu wtedy prezenty, to nie było dla niego aż tak bardzo istotne. Bardziej cieszyło go ubieranie choinki, dekorowanie domu wielokolorowymi światełkami i ozdobami, lepienie bałwana na podwórku czy rzucanie się śnieżkami z przyjaciółmi. Był naprawdę wdzięczny, że zawsze miał z kim spędzać święta, nigdy nie czuł się samotny w ten wyjątkowy czas w roku.
Nawet teraz, kiedy już dorósł, cieszył się ze świąt tak samo jak kilkanaście lat temu, kiedy był dzieckiem. W tym roku postanowił spędzić Boże Narodzenie z rodzicami. Samotność powoli zaczynała doskwierać mu coraz bardziej. Od kilku tygodni nie spotykał się z przyjaciółmi. Zarówno Calum jak i Michael, a nawet Ashton dzwonili do niego niezliczoną ilość razy, jednak on za każdym razem ich ignorował. Z dnia na dzień stawał się coraz bardziej aspołeczny; zaczął odizolowywać się od ludzi. Całe dnie spędzał samotnie we własnym mieszkaniu.
Po długich namowach mamy, zgodził się wrócić do rodzinnego domu na kilka dni. Po prostu nie chciał spędzać świąt w samotności. Pamiętał jak jeszcze kilka miesięcy wcześniej, jeszcze przed wypadkiem, wraz z Ann planowali wyjechać na Boże Narodzenie do Bostonu, gdzie jej rodzice mieli drugi, nieduży dom, znajdujący się na obrzeżach miasta. Chcieli spędzić te dni tylko we dwoje, ciesząc się nawzajem swoją obecnością. Wszystkie plany niestety legły w gruzach.
Późnym wieczorem w Wigilię Luke wyszedł na taras i rozsiadł się na jednym z krzeseł stojących zaraz przy oknie. Na dworze tego dnia było wyjątkowo zimno, dlatego chłopak musiał ubrać się naprawdę ciepło, by nie przemarznąć. Siedział w ciszy przez kilkanaście minut, wpatrując się w padający śnieg oraz obserwując kolorowe lampki, którymi udekorowana była cała ulica, na której znajdował się dom jego rodziców. Tęsknota, którą odczuwał, z dnia na dzień stawała się coraz silniejsza. Brakowało mu nie tylko Ann, ale również dawnego życia, które prowadził. Tęsknił za przyjaciółmi, za chodzeniem na imprezy, za pracą w sklepie muzycznym, za byciem szczęśliwym. Przez ostatnie miesiące wszystko wywróciło się do góry nogami, a on został zupełnie sam. Nie był w stanie wyobrazić sobie tego jak będzie wyglądała jego dalsza przyszłość.
Nagle rozbrzmiał głośny dźwięk telefonu, dzwoniącego w kieszeni kurtki Luke’a. Chłopak aż podskoczył, gdyż wcześniej był tak zamyślony, że miał wrażenie, że stracił na kilka minut kontakt z otaczającą go rzeczywistością.
- Halo? – przyłożył urządzenie do ucha, nie patrząc nawet na to kto próbował się z nim skontaktować.
- Cześć, Luke – usłyszał rozbawiony głos po drugiej stronie.
- Calum.
- Co słychać? – Hood spytał.
- Nic – Luke odparł obojętnie.
- Jesteś zajęty?
- Tak.
- Robisz coś ważnego?
- Tak.
- Co?
- Coś.
- Mógłbyś zacząć w końcu normalnie odpowiadać? – Calum wyraźnie się zirytował wymijającymi odpowiedziami Hemmingsa.
- Nie – Luke dalej kontynuował, udzielając odpowiedzi tak krótkich jak to tylko było możliwe.
- Wpadniesz do nas?
- Nie – odparł bez chwili namysłu.
- Hemmings jeżeli zaraz się nie ogarniesz to obiecuję, że za chwilę do ciebie przyjadę i ci przyłożę – powiedział zdenerwowany Calum.
- Ta – Luke mruknął.
- Jesteś niemożliwy.
- Skończyłeś? – Luke powiedział, ziewając, gdyż ta rozmowa powoli zaczynała go nużyć.
- Nie – Hood krzyknął. – Wiem, że w tej chwili nic nie robisz więc zabieraj swój leniwy tyłek do samochodu i przyjeżdżaj do mnie, bo musimy pogadać.
- Jezu, Hood, nie odpuścisz, prawda?
- Nie.
- Po co mam przyjechać?
- Musimy pogadać.
- Musimy? Mówisz o sobie czy jest z tobą ktoś jeszcze?
- Michael.
- A ona tam jest?
- Ann?
- Tak?
- Nie ma.
- A ten dupek Irwin?
- Nie.
- Dobra, będę za piętnaście minut – powiedział zrezygnowany Luke, gdyż wiedział, że Calum nie odpuści.
Rozłączył się, po czym schował komórkę do kieszeni a następnie ponownie wrócił do domu. Przechodząc przez salon kątem oka dostrzegł rodziców siedzących wygodnie na dużej skórzanej kanapie i oglądających wspólnie jakiś film. Wiedział, że najprawdopodobniej któreś z nich zaraz go zawoła. Chciał tego uniknąć, dlatego też szedł po pomieszczeniu tak cicho jak tylko to było możliwe. Niestety w pewnym momencie potknął się o stojące na podłodze buty, które wcześniej tam zostawił. O mały włos uniknął upadku, ale narobił wystarczająco dużo hałasu, by zostać zauważonym. Przeklął sam siebie w myślach za bycie tak bardzo niezdarnym i nieuważnym.
- Luke, oglądamy z tatą film, dołącz do nas - odezwała się mama radosnym głosem.
- Może później - chłopak odparł dalej idąc w stronę schodów, by wejść na górę prosto do swojego pokoju. - Zaraz wychodzę - dodał.
- Gdzie? - spytał ojciec.
- Jadę do Caluma.
- Luke, dziś Wigilia - rzekła pani Hemmings.
- I co z tego?
- To, że w taki dzień powinno się być w domu z rodziną.
- Mhm - Luke mruknął obojętnie, nie chcąc dalej słuchać matki, której słowa i tak nic dla niego nie znaczyły.
Pobiegł szybko na górę, założył czystą koszulkę po czym ponownie zszedł na dół, zgarniając po drodze leżące na stoliku kluczyki do samochodu.
- Wrócę niedługo - krzyknął, chwytając za klamkę i wychodząc na zewnątrz.
Dom Caluma nie znajdował się stosunkowo daleko, dlatego Luke dotarł tam już po niecałych piętnastu minutach. Zaparkował auto na podjeździe, po czym wyszedł z niego, mocno trzaskając przy tym drzwiami. Zawsze to robił kiedy był zdenerwowany lub zestresowany, sam do końca nie był pewien dlaczego tak się zachowywał. Zbliżył się do drzwi wejściowych, w które następnie dwukrotnie zapukał. Kilka chwil później ujrzał w progu roześmianą twarz swojego przyjaciela.
- No nareszcie - powiedział rozentuzjazmowany Calum, gestem dłoni zapraszając Luke'a do środka.
- Ciebie też miło widzieć - Hemmings rzucił sarkastycznie.
Kiedy szedł tuż za Calumem, który prowadził go do salonu, już z oddali mógł usłyszeć głośne rozmowy i śmiechy dochodzące z pomieszczenia. Zdziwiło go to, ponieważ Hood zapewniał go, że poza nim jest tu tylko Michael. Luke domyślał się kto poza Cliffordem znajduje się w pokoju, ale nie był do końca pewien, dlatego też postanowił to sprawdzić. Jego przypuszczenia się potwierdziły zaraz po przekroczeniu progu salonu.
- Ok, to ja spadam, na razie - Luke powiedział, odwracając się w stronę wyjścia, w międzyczasie posyłając Calumowi groźne spojrzenie, na które on tylko wzruszył ramionami. Widząc twarze, których nie chciał ujrzeć, postanowił czym prędzej się stamtąd ewakuować.
- Nie bądź dzieckiem - odezwał się Michael.
- Ja przynajmniej nikogo nie okłamuję - Hemmings syknął, ponownie mierząc wzrokiem Caluma, którego najwyraźniej rozbawiła ta sytuacja.
- Daj spokój - Hood poklepał go po ramieniu, po czym chwycił go za materiał koszulki i siłą wciągnął do pomieszczenia. - Musimy pogadać.
- Niby o czym? - Luke warknął, kątem oka zerkając na siedzącą na fotelu Ann i Ashtona, który zajmował miejsce obok niej.
- Najpierw usiądź i uspokój się - powiedział Michael.
- Nie będziesz mi mówił co mam robić - Hemmings oburzył się słysząc jego słowa.
- Nikt nie lubi humorzastego Luke'a, więc przestań do cholery zachowywać się jak obrażona na cały świat nastolatka i usiądź z nami, bo musimy coś omówić - zdenerwował się Calum.
Luke przewrócił jedynie oczami, udając, że słowa jego przyjaciela go nie obchodzą. Tak naprawdę wkurzyło go to niemiłosiernie, ale nie chciał kolejnej kłótni, dlatego w celu uspokojenia nerwów policzył w myślach do dziesięciu, po czym zajął miejsce na kanapie obok Michaela. Patrzył pytająco na wszystkich, chcąc jak najszybciej dowiedzieć się o co chodzi, by móc czym prędzej opuścić to pomieszczenie. Widok jego byłej dziewczyny siedzącej obok jego byłego najlepszego przyjaciela był dla niego dobijający. Nie chciał na to patrzeć i uświadamiać sobie tego, że już prawdopodobnie nigdy nie uda mu się jej odzyskać.
- No więc - Ann w końcu się odezwała - Za tydzień Sylwester i razem z Ashtonem pomyśleliśmy, żeby...
- Pff - Luke prychnął ironicznie kiedy dziewczyna wypowiedziała słowa "razem z Ashtonem".
Brunetka tak samo jak i reszta przyjaciół przebywających w salonie zmierzyła go wzrokiem, jednak on zdawał się w ogóle tym nie przejmować.
- Na czym skończyłam? - Ann kontynuowała, ignorując wcześniejsze zachowanie Luke'a. - Ach, no tak. Więc wpadliśmy na taki pomysł, że może wszyscy razem poszlibyśmy wtedy na Times Square?
- Mieszkamy tu od zawsze a nigdy jeszcze nie spędziliśmy tam Sylwestra - dodał Ashton.
- Jestem za! - krzyknął Calum.
- Ja również! - zawtórował mu Michael.
Wtedy wszystkie pary oczu ponownie spojrzały na Luke'a, który siedział na kanapie i patrzył w okno. Kiedy zorientował się, że wszyscy wręcz gapią się na niego, odwrócił głowę.
- Ja nie idę - odparł, wzruszając ramionami.
- Dlaczego? - spytała Ann.
- Bo nie lubię zatłoczonych miejsc.
Kłamał patrząc jej prosto w oczy. Chciał spędzić tam Sylwestra, od zawsze o tym marzył. Wspólnie z Ann mieli zamiar wybrać się tam w tym roku, niestety jednak dziewczyna o tym nie pamiętała, co bardzo go zasmuciło.
- Nie bądź taki, Luke - odezwał się Calum, patrząc prosząco na niego, by jednak zmienił zdanie.
- Jaki? - Hemmings dopytywał.
- Taki, no wiesz - Hood próbował wyjaśnić mu co miał na myśli, ale nie mógł dobrać odpowiednich słów, które odzwierciedliłby jego myśli.
- Dużo mi to mówi, dzięki.
- Chodź z nami, będzie fajnie - namawiał go Michael.
- Zobaczę co da się zrobić - Luke powiedział, po czym wstał z kanapy, poprawił koszulkę a następnie zaczął iść w stronę drzwi wyjściowych - A teraz wybaczcie, ale wracam do domu, obiecałem rodzicom, że spędzę ten wieczór z nimi - rzekł, opuszczając mieszkanie.
______________________________________________________
wybaczcie za jeden dzień spóźnienia.
kolejny przejściowy rozdział, który po prostu musiał się pojawić.
musicie być świadomi tego, że teraz być może czasami będę się troszkę spóźniać z dodawaniem rozdziałów. studia i te sprawy, no wiecie. nie jest łatwo, ale opowiadanie skończę, nie martwcie się. planuję jeszcze około 10 rozdziałów.
jeżeli czytasz, skomentuj, będę naprawdę wdzięczna.
jeśli macie jakieś pytania zapraszam na aska @YourDream16
I NIE ZAPOMINAJCIE O HASHTAGU ---> #AmnesiaFF
no i zapomniałabym o jeszcze jednym, a więc zapraszam wszystkich na moje zupełnie
nowe fanfiction. Na razie pojawił się tylko wstęp, ale prolog już
wkrótce. Opowieść tym razem będzie o Calumie :)
możecie dodawać już do swojej listy lektur i czekać na rozpoczęcie tej zupełnie nowej historii :)
Moim zdaniem ten rozdział można było jeszcze bardziej rozwinąć, bardzo mi się podobał, serio! Trochę zmarnowany potencjał, można było pozostawić czytelnika z jakąś silną emocją, a nie nagłym zaskoczeniem - "cholera, nie ma na co czekać.."
OdpowiedzUsuńJednakże doskonale cię rozumiem, mimo iż siedzę jeszcze w liceum - moja doba straciła luksus 24 godzin i mam wrażenie, że zostało mi ich tylko z 15, które, btw, spędzam w szkole. Pozdrawiam ;d
Niech ktoś uderzy Ann w głowę jeszcze raz, proszę. Luke tyle cierpi przez to, że ona nic nie pamięta :( Wgl, ochrzaniam Cię, bo rozdział przeczytałam w momencie! No za krótki! :D Czekam na rozwinięcie sytuacji :)
OdpowiedzUsuń@esparquez
Rozdział zdecydowanie jest moim ulubionym :D Nadal mam nadzieję, że Ann odzyska choć trochę pamięci, tylko troszkę. Na przykład jak poznała Luke'a :D Było by dla tego biedaka zdecydowanie łatwiej :c Rozdział wspaniały! :* Życzę natchnienia :D
OdpowiedzUsuńUghhh, nie lubie Ann -,-
OdpowiedzUsuńUwielbiam to co piszesz, jak piszesz i wgl ciebie! Takie przejściowe rozdziały są zawsze mile widziane, bo przygotowują nas na coś... hmmm.... niespodziewanego? Tak chyba można powiedzieć :) no nic, jestem ciekawa co będzie dalej ^^ pisz pisz
OdpowiedzUsuńWeny życze! Do następnego! ;*
Jezu Luke taki gajdhsklx lubię Ann ale no to okropne jak ona go traktuje , już się nie mogę doczekać next <3
OdpowiedzUsuń