wtorek, 25 sierpnia 2015

Rozdział 27


Mijały dni, tygodnie, a Ann wciąż nie zamieniła z Lukiem nawet jednego słowa. Łącząca ich relacja słabła coraz bardziej, a on nie miał pojęcia jak temu zaradzić. Miał wrażenie, że próbował już absolutnie wszystkiego, lecz efekt końcowy zawsze był taki sam. Dzwonił, pisał, jeździł do niej, prosił, żeby chociaż z nim porozmawiała, ale ona pozostawała nieugięta i za każdym razem powtarzała, że potrzebuje czasu, żeby wszystko przemyśleć i nie jest w stanie wybaczyć mu tak z dnia na dzień. Luke starał się być cierpliwy i nie naciskać na nią za bardzo, lecz stawało się to dla niego coraz trudniejsze; nie potrafił się na niczym skupić, nic poprawnie zrobić, gdyż jego głowę nieustannie zaprzątały myśli o niej. Nie wiedział, jak długo jeszcze będzie w stanie to znosić.
Jednego z ciepłych, marcowych dni, kiedy wracał do domu z pracy i stał w korku już dobre pół godziny, dostrzegł znajomą postać idącą po drugiej stronie ulicy. Uśmiechnięta Ann, spacerowała po chodniku, trzymając w dłoni telefon, który przyłożony miała do ucha. Luke od razu zaczął zastanawiać się z kim tak zaciekle rozmawiała. Po chwili dziewczyna rozłączyła się, chowając komórkę do torebki, a następnie usiadła na jednej z ławek stojących nieopodal. Kilka minut później wstała, gdyż ktoś do niej dołączył. Luke początkowo nie mógł rozpoznać kim była ta osoba, ale już po chwili jego wątpliwości zostały rozwiane, kiedy ujrzał chłopaka, którego pobił ostatnio na imprezie. To właśnie przez niego Ann przestała z nim rozmawiać. Z nerwów i zazdrości zacisnął dłonie na kierownicy, obserwując wszystko z daleka. Zastanawiał się kim był, skąd pochodził, ile miał lat oraz przede wszystkim dlaczego się z nią spotkał. Luke postanowił zadzwonić do Ashtona, żeby poznać odpowiedzi na te wszystkie pytania.
- Halo? – Irwin odebrał już po dwóch sygnałach.
- Siema, musisz mi pomóc – Luke od razu przeszedł do sedna sprawy.
- O co chodzi? – spytał Ash.
- Wiesz coś o tym chłopaku z imprezy, którego pobiłem?
- Coś tam wiem, a co?
- Po prostu chcę wiedzieć.
- Ok – zgodził się Ashton. – A więc, nazywa się David i jest przyjacielem Ann z dzieciństwa.
- Coś więcej? – dopytywał zaciekawiony Luke.
- Ann mówiła, że wyjechał z Nowego Jorku, kiedy miał dziesięć lat, ale teraz postanowił wrócić, tyle wiem – odpowiedział Irwin.
- Wielkie dzięki, Ash – powiedział Hemmings, po czym się rozłączył.
Informacje, które dostał od przyjaciela sprawiły, że poczuł się jeszcze bardziej zagrożony. David znał Ann o wiele dłużej niż on, więc obawiał się, że dziewczyna przebywając w towarzystwie dawnego kolegi szybko o nim zapomni i już nigdy nie będzie chciała mu wybaczyć. Nie zamierzał tak tego zostawiać i postanowił rozprawić się z ciemnowłosym chłopakiem.
Zjechał na pobocze i cały czas obserwował jak Ann wraz z Davidem siedzieli na ławce i rozmawiali. Kiedy wstali, Luke odpalił silnik, od razu podążając za nimi i śledząc każdy ich ruch przez następny kwadrans. W końcu stracił ich z oczu, gdy oboje weszli do jednego z kin znajdujących się w centrum miasta. Zezłoszczony do granic możliwości Luke wiedział, że prawdopodobnie jego ukochana była na randce. Nie pamiętał kiedy ostatnio czuł się tak bardzo zazdrosny. Nie wiedział, co ma ze sobą zrobić, więc postanowił poczekać aż opuszczą budynek. Nie zamierzał tak tego zostawić, za wszelką cenę chciał się dowiedzieć czy łączyło ich coś więcej niż przyjaźń. Przysiągł, że go zabije jeśli jego przypuszczenia okażą się prawdziwe.
Czas mijał mu bardzo powoli a minuty dłużyły się niczym godziny. Znudzony siedział w samochodzie, słuchając muzyki i stukając palcami w kierownicę. Nawet na sekundę nie spuścił wzroku z drzwi prowadzących do kina, do którego kilkadziesiąt minut wcześniej weszła Ann wraz z Davidem. Luke był naprawdę bardzo zmęczony po siedmiogodzinnej zmianie w sklepie muzycznym i miał wrażenie, że za chwilę zaśnie. Wiedział jednak, że nie może sobie na to pozwolić. Zerkał na zegarek co chwilę i kiedy myślał, że już nie wytrzyma i wróci do domu, zauważył, że brunetka ze swoim przyjacielem wyszli na zewnątrz. Luke pochylił się, by przypadkiem nie zauważyli, że bezustannie ich obserwował. Po paru minutach Ann przytuliła Davida, po czym oboje się rozeszli i ruszyli w przeciwnych kierunkach. Hemmings zaczął wahać się nad tym za kim powinien podążyć. Ostatecznie jednak wybrał opcję śledzenia chłopaka. Zamierzał dać mu jasno do zrozumienia, żeby z nim nie zadzierał i trzymał z daleka od Ann, bo źle się to dla niego skończy. Odpalił więc silnik i ruszył w kierunku, w którym szedł brunet. Jechał powoli, ani na chwilę nie spuszczając go z oczu. Czekał na moment, aż David znajdzie się w miejscu, w którym nie będzie ludzi, bo nie chciał robić niepotrzebnego zamieszania. To dotyczyło tylko ich dwoje, więc wkład dodatkowych osób był zupełnie niepotrzebny. Kilkanaście minut później chłopak wyszedł już z najbardziej zatłoczonej części miasta i znalazł się w tej nieco spokojniejszej; wtedy Luke postanowił interweniować. Zaparkował samochód, wysiadł z niego, po czym zarzucając kaptur na głowę ruszył z Davidem. Czuł się jak jakiś przestępca, ale nie przejmował się tym, gdyż sprawa dotyczyła dziewczyny, którą tak bezgranicznie kochał. Nie obawiał się go, ponieważ był od niego zdecydowanie wyższy, poza tym na imprezie, kiedy był kompletnie pijany i tak był w stanie go pobić. Nie stanowił więc on dla niego żadnego zagrożenia. Szedł dosłownie kilka kroków za nim i czekał tylko na odpowiedni moment, by rozpocząć działanie. Kiedy przechodzili obok bocznej, kompletnie pustej i wąskiej uliczki, Luke podbiegł do Davida, szarpnął go za bluzę, po czym zaciągnął do miejsca, w którym nikt nie mógł ich zauważyć.
- Puść mnie, idioto! Czego ty chcesz? – krzyczał spanikowany brunet, nie rozpoznając początkowo Luke'a. Dopiero kiedy ten zdjął z głowy kaptur, wszystko stało się jasne. – To znowu ty? – spytał zdziwiony.
- Posłuchaj, koleś – zaczął Luke, popychając chłopaka na ścianę, chcąc tym samym pokazać mu, że ma nad nim przewagę. – Nie będę powtarzał tego drugi raz, więc się skup.
- Ty jesteś jakiś nienormalny – stwierdził David, patrząc z pogardą na Hemmingsa, co rozzłościło go jeszcze bardziej.
- Zamknij się i słuchaj – rozkazał surowym tonem. – Jeśli jeszcze raz zobaczę cię z Ann, pożałujesz tego.
David zaczął się śmiać, ale po chwili przestał, kiedy Luke groźnie na niego spojrzał.
- Żartujesz sobie, prawda? – zapytał.
- A wyglądam jakbym żartował? – odparł zdenerwowany Hemmings.
- Zabronisz mi spotykania się z moją przyjaciółką?
- Zabronię, a teraz wypierdalaj stąd – potrząsnął nim kilka razy, popychając go w stronę wyjścia z uliczki.
- Gówno mnie obchodzą twoje słowa, jesteś popieprzony – odparł David.
Luke nie wytrzymał i z całej siły wycelował pięść prosto w twarz chłopaka. Po chwili to powtórzył, tylko, że ze zdwojoną siłą. Z nosa bruneta zaczęła lecieć krew, a Hemmings nie przestawał okładać go mocnymi ciosami, nie dającymi mu żadnych szans na ucieczkę.
- To za to, że próbujesz mi ją odebrać – powiedział Luke, uderzając twarz Davida po raz ostatni.
Zakrwawiony chłopak leżał na ziemi i nie mógł się podnieść. Próbował krzyczeć, lecz Luke mu to uniemożliwił kopiąc z całej siły jego brzuch. Wiedział, że był zdecydowanie zbyt brutalny, ale nie potrafił się powstrzymać.
- Mam nadzieję, że dotarło do ciebie to co powiedziałem – rzekł, po czym zakładając kaptur na głowę wybiegł na główną ulicę, pospiesznie kierując się w stronę zaparkowanego kilkadziesiąt metrów dalej samochodu. Szybko wsiadł do środka i odjechał, nie chcąc by ktokolwiek dowiedział się, że to on tak urządził Davida.
Po chwili zobaczył pędzącą z naprzeciwka karetkę. Domyślił się, że ktoś musiał zauważyć prawie nieprzytomnego chłopaka, leżącego na ziemi i wijącego się z bólu. W głębi duszy żałował tego co zrobił, ale kiedy przypomniał sobie jak Ann przytulała go na pożegnanie pod kinem, wszystkie wątpliwości od razu opuściły jego umysł. Wiedział, że jeśli dziewczyna dowie się o tym co zrobił, już nigdy mu nie wybaczy i na zawsze wyrzuci go ze swojego życia, dlatego też zamierzał wszystkiemu zaprzeczyć i nie przyznawać się do winy, tłumacząc wszystkim, że to ktoś inny pobił Davida, a ten chciał się zemścić na Luke'u i wkręcił go w to wszystko.
Kiedy Luke dotarł do swojego mieszkania, na dworze było już ciemno. Z trudem udało mu się włożyć klucz w drzwi, by móc wejść do środka. Jego ręce bezustannie się trzęsły a on sam był kłębkiem nerwów. Nie wiedział co ma robić, by się uspokoić. Był pewien, że sam sobie z tym nie poradzi, ale nie mógł nikomu o tym powiedzieć. To miał być jego sekret, o którym nikt nigdy się nie dowie. Wiedział jednak, że David tak tego nie zostawi i na pewno będzie próbował zrobić wszystko, by tylko zemścić się na Luke'u. Najbardziej jednak obawiał się tego, że skończy na posterunku policyjnym z zarzutami brutalnego pobicia. Pilnie potrzebował dobrego alibi. Wyjął więc telefon i jak zwykle w kryzysowej sytuacji zadzwonił do najlepszego przyjaciela, który odebrał połączenie niemal natychmiastowo.
- Ashton, posłuchaj uważnie – zaczął Luke, nie siląc się nawet na jakiekolwiek słowo na przywitanie. – Jeśli ktoś będzie pytał, to dzisiaj musieliśmy zostać w sklepie kilka godzin dłużej i skończyliśmy pracę około osiemnastej, ok?
- Luke, co zrobiłeś? – spytał wyraźnie zaniepokojony Ash.
- Nie pytaj – odparł poddenerwowany Luke.
- Powiedz – nalegał Irwin.
- Wplątałem się w niezłe bagno, stary – odpowiedział Hemmings, dopiero teraz zdając sobie sprawę z tego jak poważne konsekwencje mogą go czekać. – Pamiętaj, musieliśmy dziś zostać do osiemnastej – dodał, po czym rozłączył się, pozostawiając Ashtona bez jakichkolwiek słów wyjaśnienia.
Odłożył telefon na stolik, po czym wzdychając głęboko, położył się na kanapie, próbując się uspokoić. Nie trwało to jednak długo, bo po chwili usłyszał dzwonek do drzwi. Nie mając pojęcia kto złożył mu wizytę, wstał, następnie naciskając na klamkę. W wejściu zobaczył wysokiego i dobrze zbudowanego funkcjonariusza policji.
- Pan Luke Hemmings? – spytał mężczyzna, a blondyn skinął głową. – Musi pan jechać ze mną na komisariat złożyć zeznania w sprawie pobicia Davida Warnera. - dodał.
Luke wiedział, że ma kłopoty i nie będzie łatwo mu się z tego wszystkiego wyplątać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz