- Chłopaki, szybko! – donośny krzyk Ann dobiegł do uszu Luke’a, kiedy ten siedział oparty o mur i prowadził dyskusję na temat samochodów z Calumem i Michealem, popijając w tym samym czasie piwo, które Hood przyniósł ze sobą w plecaku – Szybko! – dziewczyna ponownie wrzasnęła, gestem dłoni pokazując chłopakom, by jak najszybciej do niej podeszli.
Nie chcąc dłużej zwlekać, Luke podniósł się jako pierwszy i
podszedł do Ann, która w tamtej chwili z zapartym tchem obserwowała to, co
działo się na głównej scenie rozstawionej na Times Square, oraz wychylała się
tak bardzo, że Hemmings zaczął się obawiać, iż dziewczyna za chwilę może
wypaść. Zastanawiał się, gdzie nagle podział się jej lęk wysokości, który miała
jeszcze kilka godzin wcześniej, kiedy wchodzili na dach budynku.
- Co się stało? – spytał, stając tuż obok niej i wychylając
się, chcąc dowiedzieć się, kto miał za chwilę dać występ przed kilkuset
tysięczną publicznością zgromadzoną na placu.
- To One Direction! – rozentuzjazmowana Ann krzyknęła tak
głośno, że usłyszeć mogła ją co najmniej połowa mieszkańców Nowego Jorku.
Luke’a i chłopaków naprawdę rozbawiła ta sytuacja, ponieważ
dziewczyna pomimo ukończonych już kilka miesięcy wcześniej dziewiętnastu lat,
wciąż zachowywała się jak trzynastolatka, mdlejąca na widok kilku sławnych
chłopaków z boybandu. Być może działo się tak, gdyż Ann po wypadku zapomniała
kilka ostatnich lat i wciąż czuła się jak niedojrzała nastolatka.
- Zayn jest moim ulubieńcem! – powiedział Michael,
szturchając łokciem Ann.
Dziewczyna przewróciła jedynie oczami słysząc jego słowa,
które chłopak wypowiadał w żartach.
- A moim Niall – dodał Calum, śmiejąc się przy tym. – Luke,
a ty kogo lubisz najbardziej? – spytał, nie mogąc powstrzymać ogarniającego go
rozbawienia.
- Hmm, pomyślmy – Hemmings zaczął udawać, że się zastanawia.
– Harry, zdecydowanie – powiedział, robiąc poważną minę, co było dla niego nie
lada wyzwaniem, gdyż z trudem udało mu się nie wybuchnąć śmiechem.
- Ha ha, bardzo śmieszne – odezwała się w końcu Ann, ignorując
wcześniejsze żarty chłopaków.
Dziewczyna przeniosła swój wzrok na scenę, gdzie piątka
chłopaków właśnie się znajdowała i rozpoczynała swój występ.
- Muszę kiedyś iść na ich koncert – powiedziała rozmarzona,
obserwując z fascynacją jak One Direction śpiewają jeden ze swoich największych
hitów.
- Byłaś na ich koncercie – odparł Luke.
- Co?! – krzyknęła, nie dowierzając. – Kiedy? Gdzie? Z kim?
- Dwa lata temu, Madison Square Garden, ze mną… - wyjaśnił,
po czym posmutniał nieco, zdając sobie sprawę z tego, że Ann niestety o tym nie
pamiętała.
Przypominał sobie ten dzień, tak jakby miał on miejsce
miesiąc, może dwa wcześniej. Pamiętał jak na siedemnaste urodziny wręczył
dziewczynie dwa bilety, gwarantujące miejsca pod samą sceną. Chcąc je kupić,
musiał wziąć kilka dodatkowych zmian z sklepie. Kosztowały go setki dolarów,
ale nigdy nie żałował, że zapłacił aż
tak dużo. Radość, którą wtedy zobaczył w oczach Ann była nie do opisania.
Dziewczyna uroniła kilka łez ze szczęścia, po czym rzuciła mu się na szyję i nie
wypuszczała z objęć przez następne kilkanaście minut, będąc wdzięczna za
prezent, który otrzymała. A kiedy kilka tygodni później poszli na koncert, Ann nie mogła uwierzyć, że
to działo się naprawdę. Luke wciąż musiał zapewniać ją, że to nie sen i że jej marzenia
właśnie się spełniają. Cieszył się, że to dzięki niemu jedno z jej
największych, najbardziej pożądanych życzeń zostało zrealizowane. Pomimo tego,
że sam nie przepadał za muzyką jaką wykonywali chłopcy z One Direction, poszedł
na koncert, chcąc towarzyszyć ukochanej dziewczynie podczas jednego z
najwspanialszych dni w jej życiu.
- Luke? – krzyknął Michael, szturchając Hemmingsa w ramię. –
Słuchasz mnie?
Chłopak wzdrygnął się, po czym powrócił do rzeczywistości,
zostawiając wspomnienia za sobą. Nie chciał by w dzień tak wyjątkowy jak
Sylwester, było mu przykro z powodu przeszłości. Otrząsnął się, następnie
przenosząc spojrzenie na swojego przyjaciela.
- Tak – skłamał, gdyż tak naprawdę nie miał pojęcia co
działo się wokół niego przez ostatnie kilka lub może i kilkanaście minut.
Zupełnie się wyłączył, pogrążając się we wspomnieniach sprzed kilku lat.
Wspomnieniach, których ona nie pamiętała…
- To co przed chwilą
powiedziałem? – spytał Clifford, wiedząc, że Luke go nie słuchał.
- Nie wiem – Hemmings wzruszył ramionami, przenosząc wzrok
na Ann, która wciąż stała i obserwowała występ na głównej scenie.
- Dzięki, uwielbiam być ignorowany – Michael udał
obrażonego.
- Odpuść, Mike, nie mam siły na twoje głupoty – powiedział
Luke.
- Jesteś po prostu przemiły, wiesz? Powinieneś dostać jakiś
medal za bycie najmilszym człowiekiem roku – rzekł sarkastycznie Clifford.
- Dobra, co mówiłeś wcześniej? – Luke spytał w końcu, nie
chcąc jeszcze bardziej wkurzać swojego przyjaciela.
- Skończyło się piwo – wyjaśnił.
- Już wszystko wypiliście, Jezu.
- Hemmings, sam wypiłeś połowę, więc nie denerwuj mnie, bo
nie ręczę za siebie.
- Idziemy do tego sklepu niedaleko, idziesz z nami? –
wtrącił się Calum, nie mogąc dłużej słuchać irytującej wymiany zdań pomiędzy
Lukiem a Michaelem.
- Nie chce mi się – odpowiedział – Oglądam występ One
Direction! – dodał, śmiejąc się, przez co został spiorunowany wzrokiem przez
stojącą obok niego Ann.
- Jak chcesz, zaraz wracamy – powiedział Calum, po czym wraz
z Cliffordem zeszli schodami w dół, udając się do niedużego sklepu, w którym
można było kupić alkohol.
Na ustach Luke’a od razu pojawił się uśmiech. W duchu
naprawdę się cieszył i był wdzięczny swoim przyjaciołom za przyprowadzenie go
tutaj. Zastanawiał się, czy to wszystko aby na pewno nie było ustawione z góry.
Myślał, czy ta historia z chorą babcią Ashtona to prawda czy nie. Może Irwin
zrobił to specjalnie? Może wymyślił to wszystko, by pokazać mu, że wciąż zależy
mu na ich przyjaźni i nie zamierza odebrać mu Ann? Luke nie wiedział tego, ale
pewne przypuszczenia snuły się w jego umyśle. Czy Michael i Calum specjalnie
zostawili go tutaj samego z nią, idąc do najbliższego sklepu po piwo? Nie był
tego pewien, ale w głębi duszy był im naprawdę wdzięczny za ułatwienie mu
zadania, polegającego na odzyskaniu Ann.
- Są niesamowici – brunetka rzekła, odsuwając się od muru,
gdyż One Direction właśnie zakończyli swój występ – Nie podziękowałam Ci nawet,
że zabrałeś mnie na ich koncert. –
powiedziała, zerkając na Luke’a.
- Nie ma sprawy, chciałem po prostu spełnić twoje marzenie –
odparł, uśmiechając się ciepło w jej kierunku.
Dziewczyna od razu odwzajemniła ten miły gest.
- Szkoda, że tego nie pamiętam – jej mina nagle posmutniała,
a ona sama przykucnęła, po czym usiadła i plecami oparła się o mur.
Luke od razu do niej dołączył, zajmując miejsce obok niej.
Siedzieli tak blisko siebie, że ich ramiona się ze sobą stykały. Hemmings
ponownie poczuł przyjemny dreszcz ogarniający jego ciało pod wpływem jej dotyku.
Kochał to uczucie, którego ostatnimi czasy tak bardzo mu brakowało.
Siedzieli w ciszy przez kilka następnych minut, patrząc w
niebo, które przykryte było chmurami, zwiastującymi opady. Dosłownie po chwili,
pierwsze płatki śniegu zaczęły spadać z góry.
Ann zadrżała, pocierając o siebie dłonie, by wytworzyć choć
trochę ciepła, po czym naciągnęła czapkę na uszy i mocniej zacisnęła owinięty
wokół szyi szalik. Na dworze tego dnia było naprawdę zimno, a biorąc pod uwagę
to, że przebywała na zewnątrz już od dobrych kilku godzin, zaczęła marznąć.
- Zimno ci? – Luke spytał z troską w głosie.
Brunetka skinęła jedynie głową.
- Chodź tu – powiedział, po czym jedną ręką przyciągnął ją
do siebie tak, że dziewczyna oparła głowę na jego klatce piersiowej. Jego drugie
ramię natomiast powędrowało na jej talię, delikatnie ją gładząc. Obejmował ją
mocno, by choć trochę ją ogrzać. – Tak lepiej?
Ann ponownie przytaknęła, wtulając się w jego ciepły szalik.
- Ile minut zostało do północy? – spytała cicho.
Luke sięgnął po telefon spoczywający w kieszeni jego kurtki,
po czym wyjął go i zerknął na wyświetlacz.
- Dwadzieścia jeden – odpowiedział, chowając urządzenie.
Milczenie ponownie nastało pomiędzy nimi, jednak nie
przeszkadzało to żadnemu z nich. Oboje siedzieli spokojnie, obserwując padający
śnieg.
- Przepraszam – Ann szepnęła, przerywając panującą wokół
nich ciszę.
- Za co?
- Za to, że niczego nie pamiętam.
Luke przyciągnął ją mocniej do siebie, chcąc ją pocieszyć,
gdyż nie chciał, by była smutna w tę wyjątkową dla nich wszystkich noc. Pogładził lekko jej ramię, chcąc dodać jej
jak najwięcej otuchy.
- Nie masz za co przepraszać, bo to moja wina, Ann – powiedział,
spuszczając głowę. – Ale nie myślmy o tym w tej chwili, proszę.
- Lekarze mówią, że jeśli do tej pory moja pamięć nie wróciła,
to szanse na to, że w przyszłości to nastąpi, są naprawdę nikłe. Tak właściwie
to nie ma już żadnych szans. Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego jakie to
okropne uczucie mieć w głowie pustkę i nie pamiętać tak wielu rzeczy.
- Jak wrócimy do domu, opowiem ci dosłownie wszystko co
działo się przez ostatnie trzy lata, każdy najmniejszy szczegół, każdy detal,
obiecuję, że niczego nie pominę i wtedy twoja pamięć nie będzie musiała wracać.
- Naprawdę?
- Tak.
- Dziękuję.
- Wszystko będzie dobrze, kochanie…
Ostatnie słowo wyszło z jego ust z naprawdę ogromnym trudem.
Wahał się czy je wypowiedzieć czy nie. W końcu jednak podjął decyzję i
powiedział je na głos. Ciekawiło go jaka będzie jej reakcja, jednak ona nie
dała po sobie poznać zupełnie niczego. Nic nie powiedziała, nie poruszyła się,
jej oddech wciąż miał to samo, równe tempo. Może tego nie usłyszała?
- Nowa dostawa piwa! – nagle rozległ się krzyk Caluma, który
już po chwili wraz z Michaelem znalazł się na dachu budynku, trzymając w ręku
dużą torbę wypełnioną szklanymi butelkami.
- Co tak długo? – Ann zerwała się, wyswobadzając się z objęć
Luke’a i stając na równe nogi. – Zaraz północ!
- Kolejka była ogromna – Hood wyjaśnił. – Kto by pomyślał,
że o tej godzinie tylu ludziom akurat zabraknie alkoholu.
- Jeśli inni piją tyle co Hemmings… - Mike zażartował.
- Nawet nie zaczynaj – Luke zmierzył go groźnym spojrzeniem.
- Ile jeszcze minut? – spytał Clifford, zmieniając temat, wychylając
się zza murku i spoglądając w dół, gdzie wśród ogromnego tłumu zaczęło tworzyć
się poruszenie. Wszyscy z niecierpliwością wyczekiwali nadejścia nowego roku.
- Pięć – Luke mu odpowiedział.
Calum wyjął z torebki piwa, po czym każdemu oprócz Ann
wręczył jedną butelkę. Dziewczyna nie chciała pić, gdyż było jej naprawdę
zimno, dlatego też odmówiła. Stała oparta o murek i obserwowała scenę, na
której aktualnie nie występował żaden znany jej artysta.
Północ zbliżała się coraz większymi krokami i już po chwili
wszyscy zaczęli odliczać ostatnie dziesięć sekund przed wybiciem godziny
dwunastej. Zrobiło się niesamowicie głośno.
Pięć.
Cztery.
Trzy.
Dwa.
Jeden.
Zero.
Po chwili wszędzie rozległy się krzyki i wiwatowania
zebranych na Times Square ludzi. Północ wybiła a nowy rok właśnie się
rozpoczął. Niektórzy rzucili się sobie w objęcia, obdarowując się nawzajem
pocałunkami i uściskami, jedni klaskali, drudzy skakali z radości. Następnie
tysiące różnokolorowych fajerwerków rozbłysło nad niebem otaczającym Nowy Jork,
wzbudzając zachwyt w każdym, kto mógł być tego świadkiem i podziwiać to
spektakularne wydarzenie na żywo.
Luke nie zastanawiając się dłużej, zbliżył się do Ann i
mocno ją przytulił. Dziewczyna od razu odwzajemniła jego gest, oplatając dłońmi
jego szyję. Jego ręce spoczęły na jej plecach, delikatnie je gładząc. Uwielbiał
być blisko niej.
- Szczęśliwego Nowego Roku, Luke – szepnęła mu do ucha.
- Nawzajem, Ann – chłopak odparł, wciąż nie wypuszczając jej
ze swoich objęć.
______________________
czemu mam wrażenie, że coraz mniej osób to czyta? :(
kolejne rozdziały mogą pojawić się z opóźnieniem, bo listopad zapowiada się naprawdę ciężko, więc nie wiem jak to będzie.
Luke+Ann= Lann? ( nie wiem jak inaczej wymyślić wspólne imię haha)
no więc, shippujecie ich? :D
WAŻNE!!
zaczęłam pisać nowe ff, tym razem o Calumie i dodałam już prolog więc chciałam was serdecznie na nie zaprosić ---> GOOD MEETS EVIL
piszcie pod hashtagiem na twitterze:
#AmnesiaFF #AmnesiaFF #AmnesiaFF
Superrrr !!!! Jeju Lann .. Pieknie :))) mam nadzieję ze będzie coraz lepiej i wszystko się jakoś ułoży:) ale watpie żeby bylo tak cały czas bo to przecież ff i musi być raz pod górkę . :)) weny życzę
OdpowiedzUsuńCudownie jak zawsze! Lann to tak pięknie brzmi. I co ja mogę jeszcze napisać? Po raz kolejny się wzruszyłam i cóż mam nadzieję,że wszystko się między Nimi ułoży. Czekam na kolejny.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że ułoży im się nawet jeśli pamięć Ann nie powróci :)
OdpowiedzUsuńShippujemy, shippujemy ;-) Świetny rozdział! Mam nadzieję, że Ann ponownie poczuje coś do Luke'a <3
OdpowiedzUsuń~A.
Jeju, chciałabym żeby między nimi się ułożyło. Oni tak do siebie pasują
OdpowiedzUsuńjejuu <3 a co do ff o Calumie, to już czytałam wcześniej i czekam na nowy rozdział xx
OdpowiedzUsuńmega!
OdpowiedzUsuńKocham to FF, sprawdzam codziennie i poleciłam już sporej grupce znajomych (nie spotkałam się z żadnym negatywnym komentarzem na temat twojego ff). Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńPs. Powodzenia w nauce ��
świetny <3 czekam na następny :D
OdpowiedzUsuńMoje przypuszczenia! Łezka kręci się w oku :D
OdpowiedzUsuńJest świetnie, Ann zaczyna w końcu nabierać trochę dystansu i nie rani Luke'a. Ouuh, cieszę się!
Duzo osób to czyta, to ff jest wspaniale, poleciłam je nawet koleżankom :)
OdpowiedzUsuńAwww rozdział jest słodki jeden z moich ulubionych odkąd Ann straciła pamięć... Cały czas mam wrażenie, że Ann jednak sobie coś nagle przypomni nieważne co ale poprostu coś. Nie mogę doczekać się nex + dużo osób to czyta, a jak coś to mogę pobromować je na tt (raz już tak zrobiłam xd) @SexyAssDr_Fluke
OdpowiedzUsuńPo promować*
UsuńKocham Lann XD
OdpowiedzUsuńLuke + Ann + One Direction= najlepszy rozdział ever!!! :D
Uwielbiam i nie mogę doczekac się następnego ^^
Jezuuu super
OdpowiedzUsuńŚwietny, czekam na więcej
OdpowiedzUsuńŚwietny, czekam na więcej
OdpowiedzUsuńJezus, ale to cudowne. Przeczytałam dziś wszystkie rozdziały. Jestem cała zabeczana, ale wiesz co ? Kocham Cię ♥
OdpowiedzUsuńPisz dalej xx
Louise xx
Kocham to ff <3 zaczelam czytac 2 dni temu i stwierdzam ze jest mega <3
OdpowiedzUsuńOmg, świetne ❤ kiedy dodasz 19 rozdział?? Nie mogę się doczekać ��
OdpowiedzUsuń