niedziela, 16 listopada 2014

Rozdział 19


Kiedy podczas jednego z mroźnych, styczniowych popołudni dopadła go nuda, postanowił wyjąć swoją gitarę, na której nie grał już od dobrych kilku miesięcy. Najzwyczajniej nie miał na to czasu lub po prostu nie był w nastroju, by to robić. Tym razem jednak było inaczej. Chciał przypomnieć sobie dlaczego kiedyś tak bardzo to lubił, dlatego wyciągnął instrument i ułożył go ostrożnie na swoim kolanie. Kiedy po raz pierwszy przejechał palcami po strunach, wydobył się z nich niezidentyfikowany dźwięk, spowodowany tym, iż gitara była rozstrojona. Czym prędzej więc ją nastroił, po czym ponownie zaczął grać pojedyncze akordy. Teraz jednak dźwięk był idealnie czysty i absolutnie przyjemny dla uszu. Luke już zapomniał jak bardzo to kochał i jak dużą radość mu to sprawiało. Zaczął żałować, że na kilka miesięcy porzucił swoje hobby.
Po kilkudziesięciu minutach, przypadkowe dźwięki powoli zaczynały układać się w jedną, spójną całość, dlatego Luke wyjął pierwszą wolną kartkę, chwycił w dłoń długopis i zaczął zapisywać melodię, którą grał. Na końcu zabrał się za układanie słów, co przychodziło mu z wyjątkowo dużą łatwością. Wiele przeszedł przez ostatnie miesiące, dlatego nie brakowało mu rzeczy, o których chciałby napisać.
Kiedy skończył pierwszą zwrotkę i już miał zaczynać zabierać się na refren, w mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi, na który Luke aż się wzdrygnął, gdyż wcześniej był całkowicie skupiony na komponowaniu własnej piosenki i nie zwracał uwagi na to, co działo się wówczas wokół niego.
Z ogromną niechęcią odłożył gitarę na bok, po czym głęboko wzdychając wstał z kanapy i powolnym krokiem zbliżył się do drzwi, chcąc dowiedzieć się, kto złożył mu wizytę. Chwycił za klamkę i otworzył.
- Ashton? – powiedział, będąc zdziwionym, gdyż w progu stała osoba, której ani trochę się nie spodziewał.
- Cześć, Luke – chłopak odparł nieśmiało, posyłając Hemmingsowi lekki uśmiech – Mogę wejść? – spytał.
Luke stał w bezruchu, wręcz gapiąc się na stojącego naprzeciw niego Irwina. Lustrował go spojrzeniem od stóp do głów, nie wiedząc co zrobić. Zastanawiał się nad tym, czy zaprosić go do środka, porozmawiać o wszystkim, wyjaśnić rozpoczęty pomiędzy nimi konflikt dotyczący Ann, czy też po prostu zamknąć mu drzwi przed nosem i zapomnieć o tym, że w ogóle się tu pojawił. Nie była to łatwa decyzja, dlatego podjęcie jej zajęło mu kilka dłuższych chwil, podczas których przyglądał się Ashtonowi, marszcząc przy tym brwi.
- To mogę wejść czy nie? – Irwin ponowił pytanie.
Ponownie nastała cisza. Hemmings znów się nie odezwał, wciąż rozważając to jak powinien się zachować w tamtej chwili. Postanowił jednak, że właściwym zachowaniem będzie wpuszczenie go do środka. Naprawdę miał żal do Ashtona przez to co wydarzyło się na jego imprezie urodzinowej, jednak ich przyjaźń wciąż była dla niego ważna. Znał go odkąd byli małymi dziećmi i braterska więź, która ich łączyła była naprawdę silna, dlatego też Luke nie chciał, by to wszystko przepadło. Gdzieś w głębi duszy wciąż potrafił mu wybaczyć, to co zrobił, wiedział, że tak właśnie powinien postąpić.
- Tak – odezwał się w końcu – Wejdź – powiedział, po czym gestem dłoni zaprosił go środka, następnie zamykając za nim drzwi.
Ashton powoli wszedł do mieszkania. Zawsze gdy miał w zwyczaju tam przychodzić, zachowywał się tak, jakby był u siebie w domu; robił wszystko na co miał ochotę, nie pytając nawet Luke’a o zdanie, gdyż wiedział, że i tak jego słowa na nic się nie zdadzą. Byli przyjaciółmi, którzy dla siebie nawzajem byli jak bracia, dlatego tak właśnie zachowywali się w swojej obecności. Tym razem jednak Ash czuł panujące pomiędzy nimi napięcie, dlatego też wiedział, iż musi zachować niezbędny w takiej sytuacji dystans.
Luke stał oparty o framugę jednych z drzwi i obserwował każdy ruch Irwina. Patrzył jak chłopak ściąga kurtkę, wiesza ją na wieszaku, po czym staje naprzeciw niego i czeka na jego ruch. Hemmings postanowił dłużej nie zwlekać i udał się do salonu. Zajął miejsce na stojącej na środku pomieszczenia kanapie, czekając aż Ashton do niego dołączy. Po chwili jego przyjaciel siedział już obok niego.
Żaden z nich nie wiedział jak zacząć tę wyjątkowo trudną rozmowę, która musiała kiedyś w końcu się odbyć. Wiedzieli, że nie można już dłużej z tym zwlekać, jednak każdemu z nich brakowało odwagi, by odezwać się jako pierwszy.
- Więc… - Luke w końcu przełamał się i zagadnął.
- Więc… - Ashton powtórzył, nerwowo pocierając dłońmi o spodnie.
- Po co przyszedłeś? – Hemmings spytał, zerkając na niego.
- Musimy porozmawiać, Luke – zaczął – Ja już dłużej tak nie mogę. Nie chcę, żebyśmy się kłócili. Chciałbym, żeby było tak jak wcześniej, przed wypadkiem.
Na wspomnienie o tamtym dniu, Luke od razu posmutniał.
- Przyszedłem powiedzieć ci, że jest mi naprawdę przykro za to co się stało – Ashton kontynuował – Gdybym wiedział, że to wszystko tak się skończy, nigdy bym tego nie zrobił.
- Co się stało, to się nie odstanie – szepnął Luke.
- Wiem, o tym – Irwin przytaknął, spuszczając głowę w dół, gdyż naprawdę żałował tego, co zrobił. – Nie chcę ci jej odbierać, wiem jak bardzo ją kochasz. Nigdy nie mógłbym zrobić czegoś takiego najlepszemu przyjacielowi.
Luke uśmiechnął się lekko, kiedy został nazwany „najlepszym przyjacielem”. Oznaczało to, że ich przyjaźń wcale nie musiała się kończyć. Wiedział, że jeśli odpowiednio to wszystko rozegra, może ją uratować i sprawić, by było jak dawniej. Obawiał się jednak, że wybaczenie Ashtonowi nie będzie łatwe, jednak postanowił,  że musi to zrobić.
- Wybacz, że cię pobiłem. Byłem wtedy strasznie wkurzony, nie wiedziałem co robię  – Hemmings powiedział cicho, również spuszczając głowę w dół, gdyż poczuł się zawstydzony tym, że targające nim wtedy emocje spowodowały, że posunął się do rękoczynów.
- Okej, zasłużyłem na to, ale muszę przyznać, że nie wiedziałem, że masz aż tyle siły – na usta Irwina wkradł się niewielki uśmiech. – Ale spoko, wybaczam.
- Dzięki – Luke odetchnął z ulgą.

Skoro Ash był zdolny mu to wybaczyć, to wiedział, że on również będzie musiał wybaczyć jemu. Tak robią przyjaciele. A oni zawsze nimi byli.
- Zapomnijmy o tym, tak będzie najlepiej – Irwin zaproponował. – Wiem, że to niełatwe, ale to chyba najlepsze rozwiązanie, co nie?
Luke ponownie zaczął się zastanawiać. Czy odrzucenie tego wszystkiego w niepamięć było możliwe? Cóż, tego nie był pewien, ale postanowił spróbować. Musiał w końcu zostawić przeszłość za sobą i ruszyć na przód.
- Racja – przytaknął. – Dalsze kłótnie nie mają sensu.
- Czyli między nami wszystko w porządku? – Ashton zapytał, chcąc się upewnić.
- Tak, sądzę, że tak – Luke odparł.
Wyciągnął prawą dłoń w kierunku swojego przyjaciela, którą on po chwili mocno uścisnął. Następnie oboje przybili sobie piątkę, jak za starych dobrych czasów.
- Może pójdziemy na jakieś piwo czy coś? – Ash zaproponował.
Między nimi ponownie zapanowała przyjazna atmosfera, a dystans, który oboje zachowywali stawał się coraz mniejszy.
- Nie chce mi się nigdzie wychodzić, mam zapas piwa w lodówce, poczekaj zaraz przyniosę – powiedział, po czym wstał z kanapy i udał się do kuchni, otworzył drzwi lodówki i wyciągnął z niej cztery butelki wypełnione przyjemnie chłodnym trunkiem, które następnie zaniósł do salonu i postawił na stoliku stojącym obok kanapy.
- Nawet nie wiesz jak mi tego brakowało, stary – Irwin powiedział, biorąc jedną z butelek w dłoń i otwierając ją jednym, szybkim ruchem. – Tylko, żeby nie skończyło się to tak jak ostatnim razem, kiedy zadzwoniłeś do mnie i…
- Nawet mi tego nie przypominaj – Luke przerwał mu, nie chcąc słuchać o tym, jak jego problemy z alkoholem wymknęły się spod kontroli.
Oboje zaśmiali się i wzięli po dużym łyku zimnego piwa prosto z butelki.
Luke’owi również brakowało tych chwil spędzanych ze swoim najlepszym przyjacielem. Wcześniej spotykali się niemal każdego dnia, chodzili do klubów na imprezy, grali razem w gry i przede wszystkim pracowali w tym samym miejscu.
- Chcesz wrócić do pracy w sklepie mojego ojca? – Ashton spytał, jakby mógł czytać Luke’owi w myślach, gdyż w tamtej chwili chłopak właśnie o tym myślał.
- Mógłbym?
- No jasne. Przecież musisz mieć kasę na czynsz. Poza tym, nudno mi tam bez ciebie, nawet nie mam z kim pogadać i całe dnie siedzę sam, bo klientów jak zwykle praktycznie nie ma.
- Dzięki, Ash.
Hemmings wiedział, że prędzej czy później będzie musiał znaleźć sobie jakąś pracę, bo jego rodzicom nie za bardzo odpowiadało to, iż musieli opłacać jego mieszkanie każdego miesiąca. On sam też czuł się z tym źle, obciążając ich finansowo. Obiecał im kiedyś, że sam będzie płacił za czynsz, dlatego też chciał dotrzymać słowo.
- A właśnie, zapomniałem zapytać – Ashton zagadnął, zmieniając całkowicie temat – Jak było na Sylwestrze?
- Zajebiście – Luke uśmiechnął się na wspomnienie tamtego dnia – Mieliśmy najpierw iść na główny plac, gdzie byli ci wszyscy ludzie, ale jak zwykle Mike i Cal wpadli na genialny pomysł, żeby wejść na dach jakiegoś budynku i wszystko oglądać stamtąd.
- Na dach? – Irwin otworzył szeroko oczy, nie dowierzając,
- Tak – Hemmings skinął głową – Mówię ci, stary, coś niesamowitego. Żałuj, że cię z nami nie było.
- Żałuję, ale musiałem akurat wtedy jechać do babci.
- Naprawdę?
- Co?
- Czy naprawdę musiałeś tam jechać?
- No tak.
Luke zaczął zastanawiać się czy jego przyjaciel mówił prawdę czy nie. Dla niego cała ta sytuacja była dość podejrzana. Jednak bał się zapytać Ashtona o to wprost. Uznał, że lepiej będzie jak porzuci ten temat. Pomimo tego, że Irwin powiedział, że naprawdę musiał tam jechać, on nie do końca mu wierzył. Być może kłamał, ale to nie miało już dla niego znaczenia. Tamten wieczór był jednym z najlepszych wieczorów w ciągu ostatnich kilku miesięcy i Luke w głębi duszy naprawdę był wdzięczny Ashtonowi za to, iż wtedy go tam nie było.
- Ann była zachwycona występem One Direction – Hemmings odezwał się po dłuższej chwili milczenia, która nastała pomiędzy nimi.
Irwin się zaśmiał.
- Ona nadal ich lubi?
- Najwyraźniej tak – Luke odpowiedział, biorąc z butelki łyk piwa.
- Między wami jest wszystko okej? – Ashton spytał, po raz kolejny zmieniając temat. Wyraz jego twarzy znów stał się nieco poważniejszy.
- Tak, chyba tak. – Luke odparł niepewnie.
- Myślisz, że kiedyś jeszcze będziecie razem?
- Nie wiem, Ash. Chciałbym, ale w najbliższym czasie wątpię, żeby to nastąpiło – Hemmings posmutniał.
- Pomogę ci ją odzyskać – Irwin oznajmił.
Luke zmarszczył brwi i spojrzał na niego pytająco.
- Niby jak?
- Jeszcze nie wiem, ale coś wymyślę.

*

Po upłynięciu kilku godzin, chłopaki wypili jeszcze kilka butelek piwa, rozmawiając w tym czasie, śmiejąc się i grając wspólnie w gry na konsoli. Obojgu z nich brakowało spędzania czasu razem, dlatego teraz wszystkie te rzeczy sprawiały im tak ogromną radość. Cieszyli się, że ich przyjaźń jednak nie została zniszczona i wszystko wróciło do normy. Obaj potrafili wybaczyć sobie nawzajem.
- Dobra, chyba powinienem się już zbierać – Ashton wstał z kanapy, na której siedział przez ostatnie kilka godzin, zachwiał się przy tym, gdyż wypita przez niego dość duża ilość piw sprawiła, że chłopak był trochę pijany.
- Dzięki, że tu dzisiaj przyszedłeś – powiedział Luke. – Dobrze, że wszystko sobie wyjaśniliśmy – dodał.
- No – Irwin przytaknął – Od teraz spodziewaj się mnie tutaj częściej – zaśmiał się, przybijając piątkę z Hemmingsem, po czym założył swoją kurtkę i chwiejnym krokiem wyszedł z jego mieszkania.
Luke uśmiechnął się sam do siebie, a następnie udał się z powrotem do salonu i wygodnie rozsiadł się na kanapie. Naprawdę cieszył się, że pomiędzy nim a Ashtonem wszystko wróciło do normy. Zastanawiało go jednak to, jak Irwin zamierzał pomóc mu w odzyskaniu Ann. Czy to w ogóle było możliwe? Czy były jakiekolwiek szanse na to, by dziewczyna znów mogła go pokochać?


___________________________________

spieprzyłam ten rozdział. w dodatku spóźniłam się z dodaniem go aż o 5 dni.
wybaczcie,

studia mnie wykańczają, a dopiero się zaczęły. na filologii angielskiej wcale nie jest tak kolorowo. wręcz przeciwnie.

bądźcie cierpliwi.

dziękuję za prawie 16 tys wyświetleń tutaj, ponad 10 tys na wattpadzie i ponad 2 tys przy zwiastunie na yt. i przede wszystkim dziękuję, że to czytacie. 


#AmnesiaFF 

9 komentarzy:

  1. No w końcu się pogodzili :) Oby Ashton coś wykombinował i pomógł Luke'owi odzyskać Ann :)
    ~A.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny rozdział. A kierunek dosyć trudny z tego co widzę. Powodzenia :) Z.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hyhyhy.
    Wybaczam 😘
    No już myślałam, że że tą nienawiść zabiorą, ze sb do grobów xd.
    Jestem ciekawa, ck Irwin wymyśli ;D
    Weny,
    Louise xx

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem z ciebie dumna ^^ nke każdy potrafi pisać i studiować jednocześnie :) wybaczamy ci ;* ale nie mogę doczekać sie nexta ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Nic nie zepsulas, rozdział super :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Głównym powodem, dlaczego czekam na weekend jest właśnie to opowiadanie. Koooocham je. Masz ogromny talent i nic nie zryłaś. Jest świetny, czekam na kolejny...

    OdpowiedzUsuń
  7. Żal mi Luke'a :( Biedaczek, tak bardzo ją kocha. Uwielbiam ich momenty!
    Nie śpiesz się z pisaniem, studia są ważniejsze :) Warto czekać

    OdpowiedzUsuń
  8. Ojejjjuuu <3333 nic nie zepsułaś, uwierz :)))

    OdpowiedzUsuń