Kiedy czekasz na coś z ogromną niecierpliwością, czas
zaczyna niemiłosiernie się dłużyć, a minuty zdają się trwać tyle co godziny.
Tak było również w przypadku Luke’a. Podczas jednego z nudnych piątkowych
wieczorów, miał spotkać się z Ann oraz Ashtonem. Biorąc pod uwagę to, że
niedawno pogodził się z Irwinem, chciał spędzić z nim trochę czasu. Ten jednak
zaproponował, by do ich spotkania dołączyła również i ich przyjaciółka. Luke
oczywiście nie protestował, bo jak najbardziej odpowiadało mu przebywanie w jej
towarzystwie. Pomysł ten naprawdę mu się spodobał.
Patrzył na zegarek i nerwowo tupał nogą o podłogę. Sam nie
był pewien tego, dlaczego się denerwował. Wcześniej nawet udało mu się ogarnąć
bałagan panujący w mieszkaniu. Chciał po prostu zrobić na Ann dobre wrażenie,
dlatego pochował porozrzucane po całej sypialni ubrania do szafy, pozmywał
naczynia i nawet podlał stojące na parapecie kwiatki. Sam dziwił się sobie, że
to robił, ponieważ nie należał do osób lubiących porządki. Raczej pozostawał
wobec tego obojętny i sprzątał zazwyczaj wtedy, kiedy widział, że bałagan był
już zbyt duży.
Dokładnie o osiemnastej czterdzieści sześć, usłyszał dźwięk
dzwonka. Wziął głęboki wdech, po czym wstał z miejsca i zaczął kierować się w
stronę drzwi wejściowych. Chwycił za klamkę, następnie je otwierając.
- Hej! – Ann krzyknęła radośnie, uśmiechając się do niego
promiennie.
On od razu odwzajemnił jej gest, a dziewczyna powitała go
przyjaznym uściskiem. Uwielbiał gdy go przytulała. Mógłby być w jej ramionach
już do końca swojego życia, i nie chciałby puszczać jej nawet na ułamek sekundy.
Poza tym to przypominało mu o tym, kiedy ona jeszcze była jego dziewczyną.
Posmutniał na krótką chwilę, ale zaraz ponownie się rozpromienił, gdyż nie
chciał zepsuć sobie i im tego dnia, będąc przygnębionym.
- Siema – powiedział Ashton, przybijając z nim piątkę.
- Cześć – Luke odparł. – Wejdźcie – gestem dłoni zaprosił
ich do środka.
Przyjaciele od razu zaczęli kierować się do salonu,
rozglądając się po drodze po wyjątkowo czystym mieszkaniu Hemmingsa.
- Wow, posprzątałeś – Irwin zaśmiał się, ale za chwilę
przestał, gdyż został spiorunowany wzrokiem przez stojącego obok niego Luke’a.
- Więc, co będziemy robić? – Ann spytała, podchodząc do
kanapy i wygodnie się na niej rozsiadając. – Mam ochotę obejrzeć jakiś film, a
wy?
- Może być – Ashton skinął głową, dosiadając się do niej. –
Co ty na to, Hemmings?
- Okej – Luke również przytaknął.
Nie pamiętał kiedy ostatnio oglądał coś z nią. Było to na
pewno przed wypadkiem. Przypominał sobie jak w każdy czwartek robili sobie
filmowe wieczory. Przygotowywali popcorn i różne inne przekąski, kładli się na
łóżku i oglądali filmy dosłownie ze wszystkich gatunków aż do późnej nocy.
Zazwyczaj kończyło się to tak, że Ann zasypiała jako pierwsza, nie będąc zainteresowana
oglądaniem aż tak bardzo jak Luke.
- Ja wybieram film! – brunetka krzyknęła radośnie.
- Nie ma mowy, nie mam ochoty na kolejny dramat albo jakieś
romansidło w stylu „Pamiętnika” – powiedział Ash.
- A ja nie mam ochoty na jakieś nudne thrillery albo
kryminały – dziewczyna odparła, mierząc Irwina wzrokiem. – Luke, ty coś wybierz
– dodała.
- Ja? – chłopak spytał, gdyż na chwilę się „wyłączył”, gdyż
ponownie zalała go fala wspomnień. Nienawidził gdy to się działo, ponieważ
wtedy zawsze na jakiś czas tracił kontakt z otaczającą go rzeczywistością.
- Tak – Ann skinęła głową.
- No dobra.
Pomimo tego, iż wybranie filmu na wieczór stało się zadaniem
Luke’a, ostatecznie wszystko skończyło się na trwającej może godzinie kłótni ,
ponieważ gdy on coś wybierał, za każdym razem albo nie pasowało to Ashtonowi,
albo Ann. W końcu się poddał i usiadł na kanapie. Nie miał siły dłużej słuchać
tego wszystkiego, dlatego wybór pozostawił im.
W końcu udało im się dojść do porozumienia i wspólnie
wybrali jakąś komedię, która niedawno weszła do kin. Luke przyniósł z kuchni
dużą miskę przepełnioną popcornem oraz butelkę coli, którą postawił na stoliku
obok kanapy, na której po chwili usiadł. Miejsce obok niego zajęła Ann, gdyż
nalegała, że koniecznie musi siedzieć w środku. Siedziała ta blisko niego, że
ich ramiona się stykały, i jedyne co Luke miał ochotę zrobić, to objąć ją i
przyciągnąć do siebie tak, by była do niego wtulona. Wiedział jednak, że nie
może pozwolić sobie na taki krok, nie teraz, nie w towarzystwie Ashtona. Poza
tym to mogłoby ją wystraszyć, a on naprawdę nie chciał być zbyt nachalny,
pomimo tego, iż z ogromnym trudem powstrzymał się od przytulenia brunetki.
Kolejne dwie godziny zleciały im naprawdę bardzo szybko. Co
chwilę śmiali się, albo komentowali film, który swoją drogą był naprawdę
zabawny i cała trójka była zadowolona ze
swojego wyboru. Luke kilkakrotnie musiał biegać do kuchni i donosić popcorn,
ponieważ kończył się on w naprawdę zastraszająco szybkim tempie. Może to przez
to, że Irwin co chwilę rozrzucał go po całym pokoju.
- Oglądamy coś jeszcze? – Ann spytała, upijając ze swojej
szklanki duży łyk zimnej coli. Widać było, że naprawdę podobało jej się
spędzanie wieczoru z przyjaciółmi. Z jej twarzy nawet na chwilę nie schodził
uśmiech.
Chłopaki od razu przytaknęli i zgodzili się na jej
propozycje, również ciesząc się z tego jak dobrze spędza im się czas razem.
Luke był wdzięczny Ashtonowi, że zaproponował zaproszenie Ann tutaj. We dwójkę
na pewno nie bawili by się aż tak dobrze.
Kiedy minęła połowa następnego filmu, który wybrali, Ann
zaczynała coraz częściej ziewać i nie była już tak rozentuzjazmowana jak
jeszcze kilka godzin wcześniej. Zmęczenie najwyraźniej zaczęło dawać się jej we
znaki. W końcu przymknęła powieki i zasnęła. Jej głowa samowolnie oparła się na
ramieniu siedzącego po jej lewej stronie Luke’a. Chłopak był pochłonięty
oglądaniem filmu, dlatego nieco się wzdrygnął, kiedy jej głowa spoczęła na jego
ramieniu. Spojrzał na nią i zauważył, że prawdopodobnie już spała i nie
kontrolowała tego co robi. Uśmiechnął się sam do siebie, gdyż zdał sobie sprawę
z tego jak blisko siebie się właśnie znajdowali. Wtedy film przestał go w ogóle
interesować. Obserwował śpiącą brunetkę. Jej oddech stał się równomierny i
cichy a ona sama wydawała się być tak bardzo spokojna. Kilkakrotnie zdarzyło mu
się nawet pogładzić jej policzek dłonią. Po parunastu minutach sam poczuł się
naprawdę wyjątkowo senny, dlatego poszedł w ślady Ann i sam przymknął powieki
na krótką chwilę. Nie spodziewał się, że po kilku minutach pogrąży się we śnie.
Nagle w całym pokoju rozległ się połączony z głośnymi
wibracjami dźwięk dzwonka telefonu Hemmingsa. Chłopak zapomniał go wyciszyć. Wyrwał
się ze snu i aż podskoczył, od razu stając się w pełni rozbudzonym. Swoim
pochopnym i gwałtownym ruchem obudził również Ann, która teraz patrzyła na
niego zdezorientowana i przecierała swoje oczy, ziewając jednocześnie.
- Wybacz, że cię obudziłem – Luke odezwał się, biorąc leżący
na stoliku telefon, by odczytać wiadomość, którą kilka chwil temu dostał.
- Nie szkodzi – Ann powiedziała, po czym odwróciła głowę w
prawą stronę i zauważyła, że w pokoju brakuje jednej osoby. – A gdzie Ashton?
- Właśnie mi napisał, że musiał iść, bo ma coś ważnego do
załatwienia – wyjaśnił jej.
Od razu wiedział o co w tym wszystkim chodziło.
Prawdopodobnie była to jedna z części planu, który Irwin sobie obmyślił. Widząc
ich jak oboje zasnęli podczas oglądania filmu, postanowił zostawić ich samych.
- Tak w ogóle, to która już godzina? – Ann spytała po
chwili.
Luke ponownie chwycił za telefon i zerknął na wyświetlacz.
- W pół do drugiej… - rzekł, otwierając szerzej oczy, by
upewnić się, czy aby na pewno mu się nie przewidziało.
- Serio? – brunetka również niedowierzała.
- Tak – Hemmings skinął głową.
- No to trochę sobie pospaliśmy – dziewczyna zaśmiała się. –
Powinnam chyba wracać do domu – dodała po chwili.
- Może porobimy coś jeszcze, co ty na to? – Luke spytał, nie
wierząc, że wypowiedział te słowa na głos.
- Jest druga w nocy, wiesz o tym?
- Przecież Nowy Jork
to miasto, które nigdy nie śpi.
- Racja. – Ann zgodziła się z nim. – Moglibyśmy gdzieś
wyjść, ale jest strasznie zimno.
- To musimy się ciepło ubrać – powiedział, po czym wstał z
kanapy i udał się w stronę drzwi wejściowych, ponieważ tuż obok nich stał
wieszak, na którym wisiały ich kurtki. – Chodźmy, Ann – zawołał ją, posyłając
jej zachęcający uśmiech.
Ona od razu odwzajemniła jego gest i chwilę później stała
już przy nim, zakładając na siebie swój czerwony płaszcz i obwiązując szyję grubym
szalikiem, który miał ochronić ją przez bardzo niską temperaturą panującą na
zewnątrz.
- Jestem gotowa, możemy wychodzić – powiedziała, kiedy
skończyła się ubierać.
Luke otworzył przed nią drzwi, a następnie sam przez nie
wyszedł. Po paru chwilach oboje znaleźli się już na zewnątrz. Od razu uderzyła
w nich fala wyjątkowo mroźnego powietrza. Nie myśleli, że będzie aż tak zimno,
ale w końcu czego innego można było się spodziewać w połowie stycznia?
- Chyba zaraz zamarznę – Ann rzekła, a po jej ciele przeszedł
dreszcz, przez który cała aż zadrżała.
Luke tym razem postanowił dłużej nie czekać, dlatego też
przybliżył się do niej i szybko objął ją ramieniem, przyciągając do siebie. Nie
zamierzał dalej ukrywać tego jak bardzo chciał to zrobić, poza tym teraz byli
sami, więc nie musiał obawiać się o to czy ktoś będzie to widział. Ku jego
zdziwieniu, dziewczyna uśmiechnęła się na miły gest, który wykonał i mocniej
się do niego wtuliła, chcąc się ogrzać.
Szli tak przez kilka, może kilkanaście minut nie odzywając
się do siebie. Słowa w tej sytuacji były zupełnie zbędne. Milczenie było
całkowicie przyjemne dla obojgu z nich.
- Może kupimy kawę? – Luke w końcu przerwał panującą wśród
nich ciszę. – Co ty na to?
- No skoro już stoimy obok naszej ulubionej kawiarni –
brunetka zaśmiała się, po czym zaczęła kierować się w stronę wejścia do „Sweet
Heaven”, które na ich szczęście, otwarte było dwadzieścia cztery godziny na
dobę.
Luke uśmiechnął się, kiedy dziewczyna powiedziała, że to
„ich” ulubione miejsce. Cieszył się, że nie zapomniała o tym jak niedługo po
wypadku spotkali się tam i on opowiadał jej o wszystkich rzeczach, które wypadły
jej z pamięci, przez amnezję, której doznała.
Kupili dwa kubki wypełnione gorącym napojem, po czym
ponownie wyszli na zewnątrz i zaczęli iść przed siebie. Sami do końca nie
wiedzieli dokąd zmierzają.
- Jest naprawdę miło, prawda? – Hemmings odezwał się nagle,
upijając łyk ciepłej kawy.
- Tak – Ann skinęła głową. – Zimno, ale przyjemnie.
- Możemy już wracać, jeśli chcesz – zaproponował.
- Nie, nie – zaprzeczyła. – Wiesz co, Luke? – uniosła lekko
głowę, by móc na niego spojrzeć.
- Hm?
- Cieszę się, że cię mam. Jesteś naprawdę wspaniałym
przyjacielem.
- Co dokładnie masz na myśli?
- Chodzi mi o to, że naprawdę lubię spędzać z tobą czas.
- Cóż, w takim razie miło mi to słyszeć. – uśmiechnął się,
lecz gest ten był z jego strony nieco wymuszony, ponieważ posmutniał nieco, gdy
został nazwany „przyjacielem”. Robił wszystko, starał się jak mógł, by ich
relacja weszła na poziom wyższy od przyjaźni, lecz jak na razie nie było widać
efektów. Wiedział, że musi być cierpliwy, ale to ciągłe czekanie powoli zaczęło
go przerastać. Dlatego też odwrócił głowę w jej stronę, jedną z dłoni uniósł
jej podbródek ku górze i po chwili zbliżył się do niej i czule ją pocałował,
nie mogąc dłużej czekać na ten moment. Od dawna marzył, by móc ponownie poczuć
smak jej ust. Ostatnim razem kiedy próbował to zrobić, ona od razu go od siebie
odepchnęła, tym razem jednak to się nie stało. Ann oplotła swoimi rękoma jego
szyję, by móc być niego jeszcze bliżej. Jego dłonie natomiast spoczęły na jej
talii, delikatnie gładząc jej ciało.
Stali tak jeszcze przez kilka dłuższych chwil, aż w końcu
się od siebie odsunęli. Dziewczyna spuściła wzrok w dół, unikając spojrzenia
Luke’a.
- Przepraszam za to – chłopak powiedział, nie wiedząc co ma
robić. Bał się, że pocałunek to był naprawdę kiepski pomysł i Ann za chwilę
zostawi go tutaj samego.
- Nie przepraszaj – odparła. – To było miłe – uśmiechnęła
się do niego, a ich spojrzenia w końcu się spotkały.
- Wracajmy już – Hemmings rzekł, po czym chwycił jej otuloną
miękką rękawiczką dłoń i splótł ich palce razem.
- Okej – brunetka odpowiedziała, przybliżając się nieco do
niego.
Po kilkunastu minutach spaceru ponownie znaleźli się w
mieszkaniu Luke’a, w którym panowało naprawdę przyjemne ciepło.
- Rodzice mnie zabiją za to, że wrócę tak późno – Ann
powiedziała, robiąc zmartwioną minę.
- To zostań tutaj, przecież nie będą mieć nic przeciwko –
Luke zaproponował.
- Nie wiem czy to dobry pomysł.
- O tej godzinie ciężko ci będzie złapać taksówkę do domu.
- W sumie masz rację… - Ann wciąż nie była pewna tego, czy
podejmuje właściwą decyzję. – Ale…
- Nie martw się, ja będę spał na kanapie – Hemmings
powiedział, od razu rozwiewając wszystkie jej wątpliwości. Wiedział, że właśnie
o to bała się najbardziej. – Po prostu zostań, okej?
- Okej – odparła, po czym zdjęła swój czerwony płaszcz i
powiesiła go na stojącym obok wieszaku.
______________________
wybaczcie, że musieliście czekać aż dwa tygodnie.
macie za to kolejny Lann moment, który pisało mi się naprawdę bardzo przyjemnie ;)
komentujcie jeśli czytacie ;)