- Luke, zwolnij. – Ann powiedziała, upewniając się czy jej
pas bezpieczeństwa aby na pewno jest zapięty, po czym wbiła paznokcie w
siedzenie starając się opanować ogarniający ją strach.
- Spokojnie, wiem co robię. – odparł pewny siebie chłopak,
dalej jadąc szybciej niż było to dozwolone. – Im wcześniej będziemy w domu, tym
lepiej. – dodał, dociskając pedał gazu jeszcze mocniej, na co dziewczyna
posłała mu gniewne spojrzenie.
Pogoda ani na chwilę się nie polepszyła. Gęsty deszcz wciąż
padał, ograniczając im widoczność do minimum. Jezdnia wyglądała na bardzo
śliską, dlatego Ann obawiała się tego, że Luke jakimś sposobem może stracić
panowanie nad pojazdem, biorąc pod uwagę jeszcze to, że wcześniej wypił z nią
butelkę szampana, co nie było rozsądnym pomysłem. Żałowała, że dała ponieść się
emocjom i zapomniała o konsekwencjach, jakie mogą wyniknąć ze spożywania
alkoholu i prowadzenia samochodu. Siedziała, starając się zachować spokój, ale
w środku naprawdę się bała. Z nerwów zaczęła przygryzać dolną wargę, na której
od razu odcisnęły się ślady jej zębów. Po kilku minutach znaleźli się już na
ulicy, na której mieszkali. Ann odetchnęła z ulgą widząc znajome miejsce.
- A nie mówiłem, że wiem co… - blondyn zaczął, jednak jego
wypowiedź została przerwana przez głośny krzyk jego dziewczyny.
- Luke, uważaj!
Dwoje rażących świateł pojawiło się przed nimi dosłownie
znikąd. Chłopak gwałtownie przekręcił kierownicę w lewą stronę starając się
jakoś ominąć pędzący prosto na nich pojazd. W ułamku sekundy duża, biała furgonetka
uderzyła w nich z ogromną siłą, sprawiając, że ich auto wylądowało po drugiej
stronie ulicy.
*
Karetka przyjechała po pięciu minutach od wypadku. Na
miejscu znalazły się jeszcze dwa radiowozy policyjne, samochód straży pożarnej
oraz tłum ludzi, chcących za wszelką cenę dowiedzieć się co się właśnie
wydarzyło. Osoby widzące całe zajście stały w ciszy, zakrywając usta dłońmi,
nie dowierzając, że byli świadkami tak tragicznego wypadku, któremu ulegli Luke
oraz jego piękna dziewczyna Ann. Auto było tak zmasakrowane, że nadawało się
jedynie do kasacji. Sanitariusze mieli ogromny problem z wyciągnięciem chłopaka
oraz brunetki, ponieważ samochód leżał na dachu, utrudniając im całe zadanie.
Znaleziono ich nieprzytomnych. Po kilkunastu minutach udało im się ich wydostać
i natychmiast przewieźć do szpitala, gdzie miano udzielić im pomocy, która była
niezbędna, by ocalić ich życia. Gdy dotarli na miejsce, a ich przewieziono na
sale operacyjne, w budynku zjawili się ich rodzice oraz trójka przyjaciół. Nie
pozwolono im się z nimi zobaczyć, ponieważ każdego z nich czekała teraz
operacja.
- Doktorze, co z nią? Wyjdzie z tego? – mama Ann krzyczała,
głośno przy tym płacząc i błagając lekarza o jakiekolwiek informacje.
- Stan pani córki jest krytyczny, robimy co w naszej mocy. –
wyjaśnił mężczyzna, kładąc dłoń na drżącym ramieniu kobiety, która słysząc jego
słowa, zalała się łzami jeszcze bardziej.
- Co z Lukiem? – krzyknęła starsza blondynka, która właśnie
wbiegła na szpitalny korytarz, dysząc ze zmęczenia. – Gdzie jest mój syn? –
płakała, rozglądając się wokoło.
- Proszę się uspokoić. – upomniał ją lekarz, gdy kobieta
zaczęła szarpać go, by udzielił jej jakichkolwiek wieści na temat chłopaka.
- Doktorze! – wszyscy usłyszeli wrzask jednej z
pielęgniarek, dochodzący z sali, na którą została wcześniej przewieziona Ann. –
Zatrzymanie akcji serca! – dodała z ogromną paniką w głosie.
Wszyscy na korytarzu zamarli. Nie mogli uwierzyć, że to
działo się naprawdę. Lekarz nie czekając ani chwili dłużej, pobiegł reanimować
dziewczynę. Przez kilkanaście minut nie mogli przywrócić jej do życia i kiedy
mieli już się poddać, serca Ann ponownie zaczęło bić i jej funkcje życiowe
powróciły. Wszyscy obecni przy tej sytuacji odetchnęli z ulgą, widząc, że
uratowali ją od śmierci, starając się robić wszystko, by zapobiec jej odejściu.
Podłączona do kilku maszyn, nieprzytomna dziewczyna, została natychmiast
poddana bardzo ważnej operacji, która miała być decydująca. Jej stan był
wyjątkowo tragiczny. Poważny wstrząs mózgu, wewnętrzny krwotok, zapadnięte
płuca, połamane żebra. Jej słabe ciało pokryte było niezliczoną ilością
siniaków i rozcięć, które spowodowało szkło z porozbijanych szyb.
Stan Luke’a był dużo lepszy, ponieważ furgonetka, która
spowodowała wypadek uderzyła w ich samochód w miejscu, w którym siedziała Ann,
powodując, że to ona ucierpiała najbardziej. Jak się okazało, poza złamaną
ręką, dużym rozcięciem skóry na czole i mocno poobijanym ciałem, nie dolegało
mu nic poważniejszego. Po około godzinie odzyskał przytomność, po czym podane
zostały mu lekarstwa tak silne, że zaraz po ich wzięciu zasnął, nie wiedząc
nawet co się stało, gdzie właśnie się znajduje i że jego ukochana dziewczyna
walczy o życie na sali operacyjnej. Po chwili do czekających na korytarzu
bliskich wyszedł lekarz. Poinformował ich o tym, że stan zdrowia Luke’a jest
stabilny i, że na pewno wyjdzie z tego cało. Wszyscy natychmiastowo odetchnęli
z ulgą, wiedząc, że chociaż jedno z nich jest bezpieczne. Jednak mama Ann wciąż
nie przestawała płakać. Wciąż była w szoku. Nie dopuszczała do siebie myśli o
tym, że jej ukochana córka walczy właśnie o życie, a ona nie może jej pomóc. Nie
kontrolowała tego co się z nią działo. Biegała po całym korytarzu, krzyczała,
błagała, by pozwolono zobaczyć jej córkę. Pan Hastings – jej mąż, również był
załamany, jednak starał się zachowywać spokój i powagę. Trzymał swoją żonę za
rękę i za wszelką cenę próbował opanować jej rozpacz. Rodzice Luke’a byli tam
razem z nimi. Ta tragedia dotknęła ich równie mocno jak rodziców Ann. Doskonale
byli świadomi tego jak wiele ich córka znaczy dla ich syna, i na samą myśl o
tym, że może tego nie przeżyć sprawiała, że do ich oczu mimowolnie napływały
słone łzy smutku.
W szpitalu nie mogło też zabraknąć najlepszych przyjaciół
Luke’a i Ann, z którymi znali się od zawsze, na których zawsze mogli liczyć.
Ashton, Calum i Michael siedzieli w ciszy i skupieniu, ze wzrokiem spuszczonym w dół. Nadal nie
docierał do nich ogrom tej tragedii. Nie wierzyli, że to ich przyjaciół dotknął
tak okrutny los. Nie dopuszczali do siebie myśli o tym, że jednego z nich mogą
już nigdy więcej nie zobaczyć. Kochali Ann jak własną siostrę. Zawsze razem
żartowali, wygłupiali się, robili śmieszne kawały Luke’owi, który nie należał
do osób z poczuciem humoru. Pogrążyli się we własnych myślach, wspominając
wszystkie radosne, wspólnie spędzone chwile, które mogą już nigdy nie powrócić.
- Ann jest silna, na pewno z tego wyjdzie. – szepnął cicho
Ashton, podnosząc wzrok i patrząc na dwójkę siedzących obok niego przyjaciół.
- Pozostaje nam jedynie czekać na wieści od lekarzy. –
odparł Calum, zerkając na drzwi od pomieszczenia, w którym przebywała ich
przyjaciółka.
Równo o godzinie pierwszej trzydzieści siedem, z sali
operacyjnej, w której przebywała Ann, wyszedł lekarz. Ze spokojem podszedł do
mamy dziewczyny, która na jego widok momentalnie zerwała się z miejsca i
patrzyła na niego pytająco, spuchniętymi od płaczu oczyma.
- I co z nią? – podbiegła do mężczyzny, chwytając go za
ramiona i mocno potrząsając.
- Mary, uspokój się. – mąż odciągnął ją od doktora, który
przyszedł przekazać im ważne informacje.
- Pani córka niestety jeszcze nie odzyskała przytomności. –
rzekł, spoglądając pani Hastings prosto w oczy. – Jej stan nieco się
ustabilizował, jednak nie wiemy jeszcze jak bardzo został uszkodzony jej mózg.
Przykro mi. – dodał.
- Czy mogę ją zobaczyć? – spytała kobieta błagalnym tonem.
- Dobrze, ale tylko pani. – wyjaśnił lekarz, wskazując ręką
na drzwi od sali, do której została przewieziona po skomplikowanej operacji.
Matka skinęła głową i udała się w wyznaczonym przez
mężczyznę kierunku. Bała się widoku, który miała zobaczyć. Nie wiedziała czego
ma się spodziewać, nie miała pojęcia o tym jak poważnie poszkodowana jest jej
córka. Delikatnie złapała za klamkę i pchnęła drzwi, które otwierały się do wewnątrz.
Wzięła głęboki wdech i weszła do środka. Mimowolnie zakryła usta dłonią, a z
jej oczu zaczęły wypływać łzy, jedna po drugiej. Dostrzegła dziewczynę leżącą
na szpitalnym łóżku, podłączoną do kilku maszyn, które prawdopodobnie
przytrzymywały ją przy życiu. Głowę miała owiniętą białym bandażem, policzki
pokryte sporymi ranami. Leżała bez ruchu, nie mając żadnego kontaktu z
otaczającym ją światem. Mary podeszła do łóżka, wciąż płacząc. Nie dowierzała,
że jej to jej mała córeczka, wciąż wmawiała sobie, że może jakimś cudem jest to
ktoś inny. Jednak prawda była bolesna, a kobieta musiała się jakoś z nią
pogodzić. Podeszła do Ann i nachyliła się nad nią. Jej oddech był tak płytki,
że praktycznie w ogóle nie mogła do usłyszeć. Ręce opadły bezwładnie wzdłuż ciała,
a oczy wciąż pozostawały zamknięte. Zerknęła na jeden z monitorów, na którym
pokazany był jej puls. Serce biło naprawdę bardzo wolno, powodując, że matka
bała się, iż za chwilę znów może się zatrzymać. Chwyciła stojące obok krzesełko
i przysunęła je bliżej łóżka, po czym złapała nieprzytomną brunetkę za rękę.
- Wszystko będzie dobrze, kochanie. – zaszlochała, wiedząc,
że dziewczyna jej nie słyszy. – Jesteś silna, dasz sobie radę. – kontynuowała,
gładząc kciukiem jej dłoń. – Wyjdziesz z tego. – przyłożyła jej rękę do swoich ust
i delikatnie ucałowała, a słone łzy zaczęły coraz szybciej wypływać z jej
zmęczonych oczu.
Kobieta nie opuściła pomieszczenia aż do świtu, bezustannie
trzymając dłoń swojej córki. W międzyczasie dołączył do niej pan Hastings, który
również nie mógł pogodzić się z losem, który spotkał Ann. Oboje rodziców nie
wiedzieli kogo powinni obwiniać za tą tragedię. Nie mieli pojęcia co tak
właściwie się tam stało i jaki był powód tego, że biała furgonetka uderzyła w samochód
Luke’a, sprawiając, że jego auto dachowało. Setki pytań pojawiały się w ich
głowach, jednak w najbliższym czasie nie zamierzali zaprzątać sobie nimi
umysłu, chcąc skupić się na córce, która choć nie była tego świadoma, bardzo
ich potrzebowała.
Trójka przyjaciół – Ash, Michael i Calum, również nie
opuściła szpitala. Wciąż w ciszy i całkowitym skupieniu siedzieli na korytarzu,
a każdy z nich toczył samotną walkę z własnymi myślami. Zastanawiali się jak
bardzo wszystko się zmieni. Modlili się, żeby Ann odzyskała przytomność.
Chcieli, żeby ona i Luke ponownie tworzyli najbardziej kochającą się parę na
świecie. Zawsze im zazdrościli. Nie robili tego złośliwie, bo oczywiście bardzo
cieszyli się ich szczęściem, jednak gdzieś w głębi duszy sami chcieli kiedyś
znaleźć sobie kogoś, kogo mogliby obdarzyć tak szczerym uczuciem.
Do sali, w której przebywał Luke, weszła jego mama.
Wiedziała, że jego życiu nie zagraża żadne niebezpieczeństwo, ale to nie
powstrzymało ją przed uronieniem łez. Zadawała sobie pytanie, dlaczego ten
wypadek zdarzył się właśnie jemu i Ann. Podeszła do łóżka i delikatnie usiadła
na jego skraju. Pogłaskała ciepły, poraniony policzek swojego syna, patrząc na
jego pogrążoną w głębokim śnie twarz.
- Synku… - kobieta załkała – Nie wiem co bym zrobiła, gdybym
Cię straciła. – mówiła, dalej cicho szlochając – Módlmy się, żeby Ann wyszła z
tego cało. – chwyciła jego dłoń i pogładziła ją kciukiem.
Podobnie jak pani Hastings, mama Luke’a spędziła przy łóżku
swojego jedynego syna całą noc. Nie zmrużyła oczu nawet na ułamek sekundy. Nie
chciała spać w momencie, w którym on miał się obudzić. Pragnęła być przy nim.
To ona chciała być tą, która przekaże mu informacje o stanie jego dziewczyny
jako pierwsza. Wiedziała, że jeśli powie u o tym delikatnie i spokojnie, to
chłopak może jakoś sobie z tym poradzi choć była również świadoma tego, że
będzie to jedna z najgorszych wieści, jakie słyszał kiedykolwiek w całym swoim
życiu. Obawiała się, że Luke będzie obwiniał siebie za to co się stało, że nie
poradzi sobie z tym i nie będzie w stanie wybaczyć tego samemu sobie, przez co
jego życie straci sens a on sam pogrąży się w głębokiej depresji.
Dokładnie o godzinie siódmej dwadzieścia trzy, powieki
Luke’a powoli zaczęły się podnosić, ukazując jego idealnie błękitne tęczówki,
na które padały dostające się przez okno, poranne promienie słońca.
Zdezorientowany chłopak nie wiedział co się dzieje, nie miał pojęcia gdzie się
znajduje i jakim cudem się tu znalazł. Rozejrzał się po pomieszczeniu i dopiero
po kilku sekundach zorientował się gdzie jest. Poczuł ogromny ból przeszywający
całe jego posiniaczone ciało, dostrzegł rękę włożoną w gips a w jego głowie
pojawił się obraz tego, co zdarzyło się zeszłego wieczoru.
- Mamo? – spojrzał na śpiącą na krzesełku znajdującym się
przy jego łóżku kobietę, która mocno ściskała jego prawą dłoń. – Mamo? – poruszył
ręką by ją obudzić.
- O mój Boże, Luke. – blondynka natychmiast oprzytomniała i
zorientowała się, że jej syn nareszcie się obudził. – Jak się czujesz,
kochanie? – spytała, a po jej policzku spłynęła pojedyncza łza. Chłopak nie
zareagował na jej pytanie. Wpatrywał się w okno jak zahipnotyzowany i usiłował
przypomnieć sobie wszystko sprzed kilkunastu godzin.
- Gdzie jest Ann? – szepnął wyjątkowo cicho, a jego mama
ledwo mogła dosłyszeć co mówił. Przeniósł swój wzrok na nią, oczekując
odpowiedzi. Kobieta bała się powiedzieć mu prawdę. Wiedziała, że nie jest w
najlepszym stanie i złe wieści mogą go jeszcze pogorszyć, jednak zdawała sobie
sprawę z tego, że nie powinna go okłamywać i powiedzieć mu wszystko.
- Luke… - zaczęła, na co on wyrwał swoją dłoń z jej mocnego
uścisku.
- Gdzie jest Ann?! – wrzasnął tak głośno, że usłyszeć go
mógł chyba każdy kto znajdował się w szpitalu, nawet mama brunetki, która
przebywała na piętrze wyżej ze swoją wciąż nieprzytomną córką. – Gdzie do
cholery jest moja dziewczyna?!
___________________________________________________________
i jak wrażenia po trzecim rozdziale?
Mam ogromną prośbę. Czy każdy, kto to czyta mógłby zostawić po sobie komentarz? Wystarczy, że napiszecie kropkę, przecinek, cokolwiek. Po prostu nie wiem czy jest dalej sens to pisać, skoro czyta 4-5 osób. Nad rozdziałem siedzę po kilka godzin, bo staram się by wyszedł jak najlepszy. Skomentujcie, będę naprawdę wdzięczna.
Nowy wygląd bloga. Podoba wam się? W ciągu ostatnich dwóch dni zmieniałam go kilka razy. Siedziałam i robiłam nagłówki po kilka godzin. Mam nadzieję, że ten jest okej.
Pojawiła się ankieta, którą możecie znaleźć w kolumnie po prawej stronie.
Poza tym "Amnesia" jest już również na WATTPAD.
Dziękuję za uwagę, kolejny rozdział w przyszłym tygodniu.
Brak mi słów, to jest świetne, co do rozdziału, zaczyna się coś dziać, bardzo mi się to podoba, musisz to pisać, chociażby dla mnie <3, co do wyglądu to jest piękny.
OdpowiedzUsuńTak wiem, nie umiem pisać komentarzy. / @h3mmings96
kocham to jeju
OdpowiedzUsuń♥
Piszesz tak cudownie, że nie da się tego opisać. Akcja się rozwija i bardzo mi się to podoba. Powiem Ci, że jak to czytałam to miałam dreszcze. Wygląd jest świetny. Pisz dalej to opowiadanie, bo na pewno czyta to wiele więcej osób niż myślisz.
OdpowiedzUsuńO mój Boże...brak slów. Czekam na next xx
OdpowiedzUsuńdokładnie...brak słow
OdpowiedzUsuńJest taki...omfg
Czekamy z niecierpliwością na kolejne losy Luke'a i Ann xx
Cudowny
OdpowiedzUsuńTwoje fanfiction jest cudowne. Na tym rozdziale płakałam jak głupia. Czekam na kolejny rozdział/ @xBrooklyn_Girl
OdpowiedzUsuńJest super. Uwielbiam
OdpowiedzUsuńŚwietny :) juz domyślam się, że Ann będzie miała amnezje ( po tytule ff i po tym , że z Lukiem jest teoretycznie ok ). Czekam na next @awwmycal
OdpowiedzUsuńo kurczę. dobrze, że ich odratowali. teraz dopiero luke będzie musiał się natrudzić, by ann przypomniała sobie jak bardzo ważną osobą jest w jej życiu
OdpowiedzUsuńOMG *.* cudo
OdpowiedzUsuńuroniłam łzę :'c
OdpowiedzUsuńplacze @hemmingstesco
OdpowiedzUsuńGenialne, genialne, genialne. Nie znam innego słowa, którym mogłabym opisać ten rozdział. :')
OdpowiedzUsuńpotrafisz tak wszystko dokładnie i realnie opisać,że aż się popłakałam jejku
OdpowiedzUsuńPłacze kurde :'( Piękne ♥
OdpowiedzUsuń