piątek, 25 lipca 2014

Rozdział 3



- Luke, zwolnij. – Ann powiedziała, upewniając się czy jej pas bezpieczeństwa aby na pewno jest zapięty, po czym wbiła paznokcie w siedzenie starając się opanować ogarniający ją strach.
- Spokojnie, wiem co robię. – odparł pewny siebie chłopak, dalej jadąc szybciej niż było to dozwolone. – Im wcześniej będziemy w domu, tym lepiej. – dodał, dociskając pedał gazu jeszcze mocniej, na co dziewczyna posłała mu gniewne spojrzenie.
Pogoda ani na chwilę się nie polepszyła. Gęsty deszcz wciąż padał, ograniczając im widoczność do minimum. Jezdnia wyglądała na bardzo śliską, dlatego Ann obawiała się tego, że Luke jakimś sposobem może stracić panowanie nad pojazdem, biorąc pod uwagę jeszcze to, że wcześniej wypił z nią butelkę szampana, co nie było rozsądnym pomysłem. Żałowała, że dała ponieść się emocjom i zapomniała o konsekwencjach, jakie mogą wyniknąć ze spożywania alkoholu i prowadzenia samochodu. Siedziała, starając się zachować spokój, ale w środku naprawdę się bała. Z nerwów zaczęła przygryzać dolną wargę, na której od razu odcisnęły się ślady jej zębów. Po kilku minutach znaleźli się już na ulicy, na której mieszkali. Ann odetchnęła z ulgą widząc znajome miejsce.
- A nie mówiłem, że wiem co… - blondyn zaczął, jednak jego wypowiedź została przerwana przez głośny krzyk jego dziewczyny.
- Luke, uważaj!
Dwoje rażących świateł pojawiło się przed nimi dosłownie znikąd. Chłopak gwałtownie przekręcił kierownicę w lewą stronę starając się jakoś ominąć pędzący prosto na nich pojazd. W ułamku sekundy duża, biała furgonetka uderzyła w nich z ogromną siłą, sprawiając, że ich auto wylądowało po drugiej stronie ulicy.
*
Karetka przyjechała po pięciu minutach od wypadku. Na miejscu znalazły się jeszcze dwa radiowozy policyjne, samochód straży pożarnej oraz tłum ludzi, chcących za wszelką cenę dowiedzieć się co się właśnie wydarzyło. Osoby widzące całe zajście stały w ciszy, zakrywając usta dłońmi, nie dowierzając, że byli świadkami tak tragicznego wypadku, któremu ulegli Luke oraz jego piękna dziewczyna Ann. Auto było tak zmasakrowane, że nadawało się jedynie do kasacji. Sanitariusze mieli ogromny problem z wyciągnięciem chłopaka oraz brunetki, ponieważ samochód leżał na dachu, utrudniając im całe zadanie. Znaleziono ich nieprzytomnych. Po kilkunastu minutach udało im się ich wydostać i natychmiast przewieźć do szpitala, gdzie miano udzielić im pomocy, która była niezbędna, by ocalić ich życia. Gdy dotarli na miejsce, a ich przewieziono na sale operacyjne, w budynku zjawili się ich rodzice oraz trójka przyjaciół. Nie pozwolono im się z nimi zobaczyć, ponieważ każdego z nich czekała teraz operacja.
- Doktorze, co z nią? Wyjdzie z tego? – mama Ann krzyczała, głośno przy tym płacząc i błagając lekarza o jakiekolwiek informacje.
- Stan pani córki jest krytyczny, robimy co w naszej mocy. – wyjaśnił mężczyzna, kładąc dłoń na drżącym ramieniu kobiety, która słysząc jego słowa, zalała się łzami jeszcze bardziej.
- Co z Lukiem? – krzyknęła starsza blondynka, która właśnie wbiegła na szpitalny korytarz, dysząc ze zmęczenia. – Gdzie jest mój syn? – płakała, rozglądając się wokoło.
- Proszę się uspokoić. – upomniał ją lekarz, gdy kobieta zaczęła szarpać go, by udzielił jej jakichkolwiek wieści na temat chłopaka.
- Doktorze! – wszyscy usłyszeli wrzask jednej z pielęgniarek, dochodzący z sali, na którą została wcześniej przewieziona Ann. – Zatrzymanie akcji serca! – dodała z ogromną paniką w głosie.
Wszyscy na korytarzu zamarli. Nie mogli uwierzyć, że to działo się naprawdę. Lekarz nie czekając ani chwili dłużej, pobiegł reanimować dziewczynę. Przez kilkanaście minut nie mogli przywrócić jej do życia i kiedy mieli już się poddać, serca Ann ponownie zaczęło bić i jej funkcje życiowe powróciły. Wszyscy obecni przy tej sytuacji odetchnęli z ulgą, widząc, że uratowali ją od śmierci, starając się robić wszystko, by zapobiec jej odejściu. Podłączona do kilku maszyn, nieprzytomna dziewczyna, została natychmiast poddana bardzo ważnej operacji, która miała być decydująca. Jej stan był wyjątkowo tragiczny. Poważny wstrząs mózgu, wewnętrzny krwotok, zapadnięte płuca, połamane żebra. Jej słabe ciało pokryte było niezliczoną ilością siniaków i rozcięć, które spowodowało szkło z porozbijanych szyb.
Stan Luke’a był dużo lepszy, ponieważ furgonetka, która spowodowała wypadek uderzyła w ich samochód w miejscu, w którym siedziała Ann, powodując, że to ona ucierpiała najbardziej. Jak się okazało, poza złamaną ręką, dużym rozcięciem skóry na czole i mocno poobijanym ciałem, nie dolegało mu nic poważniejszego. Po około godzinie odzyskał przytomność, po czym podane zostały mu lekarstwa tak silne, że zaraz po ich wzięciu zasnął, nie wiedząc nawet co się stało, gdzie właśnie się znajduje i że jego ukochana dziewczyna walczy o życie na sali operacyjnej. Po chwili do czekających na korytarzu bliskich wyszedł lekarz. Poinformował ich o tym, że stan zdrowia Luke’a jest stabilny i, że na pewno wyjdzie z tego cało. Wszyscy natychmiastowo odetchnęli z ulgą, wiedząc, że chociaż jedno z nich jest bezpieczne. Jednak mama Ann wciąż nie przestawała płakać. Wciąż była w szoku. Nie dopuszczała do siebie myśli o tym, że jej ukochana córka walczy właśnie o życie, a ona nie może jej pomóc. Nie kontrolowała tego co się z nią działo. Biegała po całym korytarzu, krzyczała, błagała, by pozwolono zobaczyć jej córkę. Pan Hastings – jej mąż, również był załamany, jednak starał się zachowywać spokój i powagę. Trzymał swoją żonę za rękę i za wszelką cenę próbował opanować jej rozpacz. Rodzice Luke’a byli tam razem z nimi. Ta tragedia dotknęła ich równie mocno jak rodziców Ann. Doskonale byli świadomi tego jak wiele ich córka znaczy dla ich syna, i na samą myśl o tym, że może tego nie przeżyć sprawiała, że do ich oczu mimowolnie napływały słone łzy smutku.
W szpitalu nie mogło też zabraknąć najlepszych przyjaciół Luke’a i Ann, z którymi znali się od zawsze, na których zawsze mogli liczyć. Ashton, Calum i Michael siedzieli w ciszy i skupieniu, ze  wzrokiem spuszczonym w dół. Nadal nie docierał do nich ogrom tej tragedii. Nie wierzyli, że to ich przyjaciół dotknął tak okrutny los. Nie dopuszczali do siebie myśli o tym, że jednego z nich mogą już nigdy więcej nie zobaczyć. Kochali Ann jak własną siostrę. Zawsze razem żartowali, wygłupiali się, robili śmieszne kawały Luke’owi, który nie należał do osób z poczuciem humoru. Pogrążyli się we własnych myślach, wspominając wszystkie radosne, wspólnie spędzone chwile, które mogą już nigdy nie powrócić.
- Ann jest silna, na pewno z tego wyjdzie. – szepnął cicho Ashton, podnosząc wzrok i patrząc na dwójkę siedzących obok niego przyjaciół.
- Pozostaje nam jedynie czekać na wieści od lekarzy. – odparł Calum, zerkając na drzwi od pomieszczenia, w którym przebywała ich przyjaciółka.
Równo o godzinie pierwszej trzydzieści siedem, z sali operacyjnej, w której przebywała Ann, wyszedł lekarz. Ze spokojem podszedł do mamy dziewczyny, która na jego widok momentalnie zerwała się z miejsca i patrzyła na niego pytająco, spuchniętymi od płaczu oczyma.
- I co z nią? – podbiegła do mężczyzny, chwytając go za ramiona i mocno potrząsając.
- Mary, uspokój się. – mąż odciągnął ją od doktora, który przyszedł przekazać im ważne informacje.
- Pani córka niestety jeszcze nie odzyskała przytomności. – rzekł, spoglądając pani Hastings prosto w oczy. – Jej stan nieco się ustabilizował, jednak nie wiemy jeszcze jak bardzo został uszkodzony jej mózg. Przykro mi. – dodał.
- Czy mogę ją zobaczyć? – spytała kobieta błagalnym tonem.
- Dobrze, ale tylko pani. – wyjaśnił lekarz, wskazując ręką na drzwi od sali, do której została przewieziona po skomplikowanej operacji.
Matka skinęła głową i udała się w wyznaczonym przez mężczyznę kierunku. Bała się widoku, który miała zobaczyć. Nie wiedziała czego ma się spodziewać, nie miała pojęcia o tym jak poważnie poszkodowana jest jej córka. Delikatnie złapała za klamkę i pchnęła drzwi, które otwierały się do wewnątrz. Wzięła głęboki wdech i weszła do środka. Mimowolnie zakryła usta dłonią, a z jej oczu zaczęły wypływać łzy, jedna po drugiej. Dostrzegła dziewczynę leżącą na szpitalnym łóżku, podłączoną do kilku maszyn, które prawdopodobnie przytrzymywały ją przy życiu. Głowę miała owiniętą białym bandażem, policzki pokryte sporymi ranami. Leżała bez ruchu, nie mając żadnego kontaktu z otaczającym ją światem. Mary podeszła do łóżka, wciąż płacząc. Nie dowierzała, że jej to jej mała córeczka, wciąż wmawiała sobie, że może jakimś cudem jest to ktoś inny. Jednak prawda była bolesna, a kobieta musiała się jakoś z nią pogodzić. Podeszła do Ann i nachyliła się nad nią. Jej oddech był tak płytki, że praktycznie w ogóle nie mogła do usłyszeć. Ręce opadły bezwładnie wzdłuż ciała, a oczy wciąż pozostawały zamknięte. Zerknęła na jeden z monitorów, na którym pokazany był jej puls. Serce biło naprawdę bardzo wolno, powodując, że matka bała się, iż za chwilę znów może się zatrzymać. Chwyciła stojące obok krzesełko i przysunęła je bliżej łóżka, po czym złapała nieprzytomną brunetkę za rękę.
- Wszystko będzie dobrze, kochanie. – zaszlochała, wiedząc, że dziewczyna jej nie słyszy. – Jesteś silna, dasz sobie radę. – kontynuowała, gładząc kciukiem jej dłoń. – Wyjdziesz z tego. – przyłożyła jej rękę do swoich ust i delikatnie ucałowała, a słone łzy zaczęły coraz szybciej wypływać z jej zmęczonych oczu.
Kobieta nie opuściła pomieszczenia aż do świtu, bezustannie trzymając dłoń swojej córki. W międzyczasie dołączył do niej pan Hastings, który również nie mógł pogodzić się z losem, który spotkał Ann. Oboje rodziców nie wiedzieli kogo powinni obwiniać za tą tragedię. Nie mieli pojęcia co tak właściwie się tam stało i jaki był powód tego, że biała furgonetka uderzyła w samochód Luke’a, sprawiając, że jego auto dachowało. Setki pytań pojawiały się w ich głowach, jednak w najbliższym czasie nie zamierzali zaprzątać sobie nimi umysłu, chcąc skupić się na córce, która choć nie była tego świadoma, bardzo ich potrzebowała.
Trójka przyjaciół – Ash, Michael i Calum, również nie opuściła szpitala. Wciąż w ciszy i całkowitym skupieniu siedzieli na korytarzu, a każdy z nich toczył samotną walkę z własnymi myślami. Zastanawiali się jak bardzo wszystko się zmieni. Modlili się, żeby Ann odzyskała przytomność. Chcieli, żeby ona i Luke ponownie tworzyli najbardziej kochającą się parę na świecie. Zawsze im zazdrościli. Nie robili tego złośliwie, bo oczywiście bardzo cieszyli się ich szczęściem, jednak gdzieś w głębi duszy sami chcieli kiedyś znaleźć sobie kogoś, kogo mogliby obdarzyć tak szczerym uczuciem.
Do sali, w której przebywał Luke, weszła jego mama. Wiedziała, że jego życiu nie zagraża żadne niebezpieczeństwo, ale to nie powstrzymało ją przed uronieniem łez. Zadawała sobie pytanie, dlaczego ten wypadek zdarzył się właśnie jemu i Ann. Podeszła do łóżka i delikatnie usiadła na jego skraju. Pogłaskała ciepły, poraniony policzek swojego syna, patrząc na jego pogrążoną w głębokim śnie twarz.
- Synku… - kobieta załkała – Nie wiem co bym zrobiła, gdybym Cię straciła. – mówiła, dalej cicho szlochając – Módlmy się, żeby Ann wyszła z tego cało. – chwyciła jego dłoń i pogładziła ją kciukiem.
Podobnie jak pani Hastings, mama Luke’a spędziła przy łóżku swojego jedynego syna całą noc. Nie zmrużyła oczu nawet na ułamek sekundy. Nie chciała spać w momencie, w którym on miał się obudzić. Pragnęła być przy nim. To ona chciała być tą, która przekaże mu informacje o stanie jego dziewczyny jako pierwsza. Wiedziała, że jeśli powie u o tym delikatnie i spokojnie, to chłopak może jakoś sobie z tym poradzi choć była również świadoma tego, że będzie to jedna z najgorszych wieści, jakie słyszał kiedykolwiek w całym swoim życiu. Obawiała się, że Luke będzie obwiniał siebie za to co się stało, że nie poradzi sobie z tym i nie będzie w stanie wybaczyć tego samemu sobie, przez co jego życie straci sens a on sam pogrąży się w głębokiej depresji.
Dokładnie o godzinie siódmej dwadzieścia trzy, powieki Luke’a powoli zaczęły się podnosić, ukazując jego idealnie błękitne tęczówki, na które padały dostające się przez okno, poranne promienie słońca. Zdezorientowany chłopak nie wiedział co się dzieje, nie miał pojęcia gdzie się znajduje i jakim cudem się tu znalazł. Rozejrzał się po pomieszczeniu i dopiero po kilku sekundach zorientował się gdzie jest. Poczuł ogromny ból przeszywający całe jego posiniaczone ciało, dostrzegł rękę włożoną w gips a w jego głowie pojawił się obraz tego, co zdarzyło się zeszłego wieczoru.
- Mamo? – spojrzał na śpiącą na krzesełku znajdującym się przy jego łóżku kobietę, która mocno ściskała jego prawą dłoń. – Mamo? – poruszył ręką by ją obudzić.
- O mój Boże, Luke. – blondynka natychmiast oprzytomniała i zorientowała się, że jej syn nareszcie się obudził. – Jak się czujesz, kochanie? – spytała, a po jej policzku spłynęła pojedyncza łza. Chłopak nie zareagował na jej pytanie. Wpatrywał się w okno jak zahipnotyzowany i usiłował przypomnieć sobie wszystko sprzed kilkunastu godzin.
- Gdzie jest Ann? – szepnął wyjątkowo cicho, a jego mama ledwo mogła dosłyszeć co mówił. Przeniósł swój wzrok na nią, oczekując odpowiedzi. Kobieta bała się powiedzieć mu prawdę. Wiedziała, że nie jest w najlepszym stanie i złe wieści mogą go jeszcze pogorszyć, jednak zdawała sobie sprawę z tego, że nie powinna go okłamywać i powiedzieć mu wszystko.
- Luke… - zaczęła, na co on wyrwał swoją dłoń z jej mocnego uścisku.
- Gdzie jest Ann?! – wrzasnął tak głośno, że usłyszeć go mógł chyba każdy kto znajdował się w szpitalu, nawet mama brunetki, która przebywała na piętrze wyżej ze swoją wciąż nieprzytomną córką. – Gdzie do cholery jest moja dziewczyna?! 

___________________________________________________________

i jak wrażenia po trzecim rozdziale? 

Mam ogromną prośbę. Czy każdy, kto to czyta mógłby zostawić po sobie komentarz? Wystarczy, że napiszecie kropkę, przecinek, cokolwiek. Po prostu nie wiem czy jest dalej sens to pisać, skoro czyta 4-5 osób. Nad rozdziałem siedzę po kilka godzin, bo staram się by wyszedł jak najlepszy. Skomentujcie, będę naprawdę wdzięczna.

Nowy wygląd bloga. Podoba wam się? W ciągu ostatnich dwóch dni zmieniałam go kilka razy. Siedziałam i robiłam nagłówki po kilka godzin. Mam nadzieję, że ten jest okej.

Pojawiła się ankieta, którą możecie znaleźć w kolumnie po prawej stronie. 
Poza tym "Amnesia" jest już również na WATTPAD.

Dziękuję za uwagę, kolejny rozdział w przyszłym tygodniu.

16 komentarzy:

  1. Brak mi słów, to jest świetne, co do rozdziału, zaczyna się coś dziać, bardzo mi się to podoba, musisz to pisać, chociażby dla mnie <3, co do wyglądu to jest piękny.
    Tak wiem, nie umiem pisać komentarzy. / @h3mmings96

    OdpowiedzUsuń
  2. kocham to jeju

    OdpowiedzUsuń
  3. Piszesz tak cudownie, że nie da się tego opisać. Akcja się rozwija i bardzo mi się to podoba. Powiem Ci, że jak to czytałam to miałam dreszcze. Wygląd jest świetny. Pisz dalej to opowiadanie, bo na pewno czyta to wiele więcej osób niż myślisz.

    OdpowiedzUsuń
  4. O mój Boże...brak slów. Czekam na next xx

    OdpowiedzUsuń
  5. dokładnie...brak słow
    Jest taki...omfg
    Czekamy z niecierpliwością na kolejne losy Luke'a i Ann xx

    OdpowiedzUsuń
  6. Twoje fanfiction jest cudowne. Na tym rozdziale płakałam jak głupia. Czekam na kolejny rozdział/ @xBrooklyn_Girl

    OdpowiedzUsuń
  7. Jest super. Uwielbiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny :) juz domyślam się, że Ann będzie miała amnezje ( po tytule ff i po tym , że z Lukiem jest teoretycznie ok ). Czekam na next @awwmycal

    OdpowiedzUsuń
  9. o kurczę. dobrze, że ich odratowali. teraz dopiero luke będzie musiał się natrudzić, by ann przypomniała sobie jak bardzo ważną osobą jest w jej życiu

    OdpowiedzUsuń
  10. uroniłam łzę :'c

    OdpowiedzUsuń
  11. placze @hemmingstesco

    OdpowiedzUsuń
  12. Genialne, genialne, genialne. Nie znam innego słowa, którym mogłabym opisać ten rozdział. :')

    OdpowiedzUsuń
  13. potrafisz tak wszystko dokładnie i realnie opisać,że aż się popłakałam jejku

    OdpowiedzUsuń