Otworzyła leniwie oczy, kiedy jaskrawe promienie słoneczne
wpadły do sypialni przez okno, oświetlając jej zaróżowioną, zaspaną twarz.
Leniwie zamrugała, rozglądając się wkoło. Z jej ust wydobyło się wyjątkowo
głębokie ziewnięcie. Zerknęła w prawą stronę dostrzegając śpiącego jak niemowlę
Luke’a. Nie mając serca go budzić, podniosła się z łóżka i stanęła na równe
nogi, przeciągając się tak mocno, że omal nie dosięgnęła rękoma do sufitu.
Poprawiła jeszcze poduszkę, na której leżała, po czym zwinnym krokiem udała się
do łazienki. Wiedząc, że dziś sobota, nie musiała się nigdzie stroić.
Wystarczyły stare dresy, jedna z koszulek jej ukochanego chłopaka i włosy
pozostawione w nieładzie, wcześniej przeczesane jedynie grzebieniem. Kiedy po
ubraniu się, udała się z powrotem do sypialni, do jej uszu dobiegł dźwięk
cichego pochrapywania. Uśmiechnęła się sama do siebie, słysząc to. Dochodziła
już jedenasta a Luke nadal spał jak zabity. W tej chwili nic nie było w stanie
go obudzić. Postanowiła jednak zapewnić sobie trochę rozrywki, chwytając
czerwony kubek stojący na stoliku, napełniając go letnią wodą i zbliżając się
do blondyna, który nie spodziewał się niczego i nie miał pojęcia o tym co
planuje Ann.
- Pobudka. – krzyknęła mu do ucha.
Zero reakcji.
- Wstawaj! – podniosła głos jeszcze bardziej, nie mogąc
doczekać się aż zrobi to co zaplanowała.
- Mhm. – mruknął, przekręcając się na drugi bok.
- Sam tego chciałeś. – powiedziała, po czym jednym, szybkim
ruchem przechyliła kubek a jego zawartość po chwili znalazła się na twarzy
Luke’a, mocząc przy tym jego jasne włosy, które opadły mu na czoło.
- Zwariowałaś? – ocknął się w przeciągu ułamka sekundy,
patrząc na nią gniewnie, wciąż będąc mocno zdezorientowanym.
- Skoro nie chciałeś wstać po dobroci, musiałam coś zrobić.
– wyjaśniła wciąż nie mogąc opanować śmiechu, który ją ogarnął. – Gdybyś tylko
widział swoją minę. – chichotała, trzymając się za brzuch, który z rozbawienia
zaczął ją boleć.
- Odwdzięczę się za to, obiecuję. – przetarł dłońmi wilgotną
twarz a następnie wstał z łóżka i zaczął przechadzać się po pokoju, w
międzyczasie cmokając ją przelotnie w usta.
Dziś dzień rocznicy. Ann nie wiedziała czy dać mu prezent
już teraz, czy może poczekać do wieczora, który mieli spędzić tylko we dwoje w
ich wspólnym mieszkaniu. Po chwili namysłu, postanowiła jednak wstrzymać się z
upominkiem i uzbroić się w cierpliwość. Przecież to tylko kilka godzin.
Popołudnie minęło im stosunkowo szybko. Zjedli zamówioną na
obiad pizzę, oglądali telewizję i grali w gry. Ann zauważyła, że im bliżej
wieczora było, tym bardziej Luke stawał się zdenerwowany. Ciągle udzielał jej wymijających
odpowiedzi, unikał jej wzroku, ciągle pocierał dłońmi o spodnie, co było jego w
pewnym sensie nerwowym tikiem. Gdy na zegarze wybiła osiemnasta, podniósł się z
miejsca i stanął naprzeciwko dziewczyny, szeroko się uśmiechając. Brunetka nie
wiedziała czego ma się spodziewać.
- Mam dla Ciebie niespodziankę. – rzekł, chwytając ją za
obie ręce i patrząc jej głęboko w oczy.
- Jaką? – spytała zaciekawiona.
- Zobaczysz. Ubierz się i zejdź na dół. Czekam przy samochodzie.
– odpowiedział, ignorując jej proszący o jakiekolwiek wyjaśnienie wzrok, po
czym założył swoją bluzę i wyszedł na zewnątrz.
Była zdezorientowana. Co takiego planował? Pospiesznie
przebrała się w jeansy, zarzuciła sweter i chwyciła leżącą na szafce torebkę.
Po drodze zdążyła jeszcze wrzucić do niej jej prezent dla Luke’a. Zbiegła po schodach
a po chwili dostrzegła blondyna, czekającego na nią w czarnym samochodzie. Siedział
wpatrzony w przestrzeń, wybijając jakiś bliżej nieokreślony rytm na
kierownicy. Ann wsiadła do środka nie
odzywając się ani słowem, ponieważ wiedziała, że i tak nie zdoła wyciągnąć z
niego żadnych informacji o tym, co przygotował.
- Nie będziesz żałować. – szepnął i musnął delikatnie jej
ciepły policzek, po czym odpalił auto i ruszył przed siebie.
Miasto było wyjątkowo zatłoczone tego dnia. Tysiące
samochodów na ulicach, ogromne korki, tłumy ludzi przechadzające się po
chodnikach, dlatego też jechali dość długo, zwłaszcza, że mieszkali raczej w
spokojniejszej części Nowego Jorku. W końcu patrząc przez okno, dziewczyna
dostrzegła znajomy widok. Central Park. Luke zaparkował samochód na parkingu,
gdzie z ledwością udało mu się znaleźć wolne miejsce. Wysiadł na zewnątrz, okrążając
auto i podbiegając do drzwi przy których siedziała brunetka, by je przede nią otworzyć.
Dżentelmen.
- O nic nie pytaj, po prostu chodź za mną. – chwycił jej dłoń
i zaczął ciągnąć ją za sobą. Posłuchała go i nie zadawała żadnych zbędnych pytań,
pomimo tego, że jej ciekawość z sekundy na sekundę stawała się coraz większa.
Doskonale znała Central Park, ponieważ będąc jeszcze
dzieckiem bardzo często przychodziła tu ze swoimi rodzicami. Mieli w zwyczaju
spędzać tu praktycznie każde niedzielne popołudnie. Była to pewnego rodzaju
rodzinna tradycja, której niestety dłużej nie utrzymują. Ann rozejrzała się
wokoło i miała wrażenie, że już wie, gdzie jest prowadzona. Jej przypuszczenia
potwierdziło to, co zobaczyła kilka chwil później.
- Zamknij oczy. – Luke poprosił ją, zatrzymując się.
- Dobrze.
- Tylko proszę, nie podglądaj. – dla pewności zakrył jej
oczy jedną ze swoich dłoni, podczas gdy druga wciąż mocno trzymała, trzęsącą
się z nerwów rękę jego dziewczyny.
Szli tak przez kilkanaście metrów po czym stanęli.
- Już mogę otworzyć? – brunetka spytała, zastanawiając się
co za chwilę ujrzy. Co takiego Luke zaplanował?
- Tak. – odpowiedział, zdejmując dłoń z jej powiek.
Dostrzegła niewielki koc rozłożony pośród drzew, oświetlony
leżącymi na około białymi światełkami. Obok leżała gitara należąca do blondyna.
- Luke… - westchnęła.
- Ciii, nic już nie mów. – uciszył ją, chwytając jej dłoń i
prowadząc w to wyjątkowe miejsce, przygotowane specjalnie dla niej.
- Tylko powiedz mi jak to zrobiłeś, przecież byłeś ze mną w
domu przez cały dzień? – spytała, wciąż wpatrując się w niego z lekkim
niedowierzaniem, że był zdolny do zrobienia czegoś tak wyjątkowego i
oryginalnego.
- Ashton mi pomógł. – odpowiedział, po czym pomógł jej
usiąść na miękkim, beżowym kocu.
Ann była pod ogromnym wrażeniem. Zaczęła obawiać się, że jej
prezent nie będzie tak dobry jak to, co zrobił dla niej Luke. Zastanawiała się
czy w ogóle mu go wręczyć, ale w końcu uznała, że jeśli nie podaruje mu nic,
jeszcze pogorszy swoją, i tak już nienajlepszą sytuację. Gdy zajęli już miejsca
obok siebie, dziewczyna powoli sięgnęła po leżącą obok niej torebkę, a po
chwili w dłoniach trzymała już pięknie ozdobione pudełko.
- Też mam coś dla Ciebie. – szepnęła mu do ucha, na co on
pytająco na nią spojrzał. – Teraz ty zamknij oczy. – poprosiła, a on
natychmiast spełnij jej małą prośbę.
Miała jeszcze krótką chwilę zawahania, jednak wiedziała, że
już nie ma odwrotu i nie jest w stanie wymyślić żadnego, innego prezentu.
- Proszę. – podsunęła podarunek w jego stronę a on powoli
podniósł powieki, odsłaniając swoje błękitne tęczówki. – Wiem, że to nic w
porównaniu z twoim prezentem, ale mam nadzieję, że się spodoba. – zaczęła
nerwowo się tłumaczyć, spuszczając wzrok w ziemię. Luke delikatnie otworzył
pudełko, uważając by przypadkiem go nie zniszczyć, a kiedy zobaczył zawartość,
na jego ustach mimowolnie pojawił się szczery uśmiech. Dwie uśmiechnięte
twarze, zakochanych w sobie do szaleństwa osób. Doskonale pamiętał kiedy
zrobiona została fotografia, którą Ann umieściła w szklanej ramce. Trzydziesty
pierwszy grudnia zeszłego roku. Spędzali go wtedy tylko we dwoje. Mieli kilka
zaproszeń od przyjaciół, jednak wszystkie odrzucili, pragnąc spędzić Sylwestra
razem. Wyszli na zewnątrz, gdy o północy całe niebo nad Nowym Jorkiem rozbłysło
tysiącami różnokolorowych barw. Zbliżyli się do siebie, najpierw czule się
pocałowali i a następnie szeroko uśmiechnęli krzycząc „szczęśliwego nowego
roku” do obiektywu trzymanego przez Ann aparatu. Pamiętał ten dzień jakby to
było wczoraj. Na samo wspomnienie tych cudownych chwil, uśmiechnął się.
- Dziękuję, to najpiękniejszy prezent jaki mogłaś mi dać. –
powiedział, obejmując ją, jedną dłonią gładząc jej plecy a drugą dotykając
miękkich, brązowych włosów. – Kocham Cię.
- Też Cię kocham. – odparła, a jedna, mała łza spłynęła po
jej policzku na widok reakcji Luke’a na otrzymany upominek.
- Mam dla Ciebie coś jeszcze. – szepnął, trzymając swoje
usta tuż przy jej uchu. Zdezorientowana Ann spojrzała na niego, zastanawiając
się, co jeszcze wymyślił. Blondyn przesunął się kawałek, by sięgnąć ręką, po
leżącą obok gitarę. – Napisałem ją dla Ciebie, Ann. – wyjaśnił, kładąc instrument
na swoim kolanie, a już po chwili słychać było delikatne dźwięki strun, o które
uderzały jego palce.
„Kiedy widzę twoją
twarz
nie ma rzeczy, którą
bym zmienił
bo jesteś wspaniała
taka jaka jesteś
a kiedy się
uśmiechasz, cały świat zatrzymuje się i wpatruje przez chwilę
Bo jesteś wspaniała
Taka jaka jesteś”*
Śpiewał, a perfekcyjnie czysty i głęboki głos rozbrzmiewał
wśród szeleszczących drzew, zwracając uwagę spacerujących po wąskich ścieżkach
przechodniów, którzy stawali i w ogromnym podziwie przyglądali się
utalentowanemu blondynowi. Ann zaniemówiła. Tekst utworu, który specjalnie dla
niej skomponował był tak piękny, że z oczu brunetki mimowolnie zaczęły lecieć
łzy szczęścia. Zakryła usta dłonią, wciąż w niedowierzaniu wpatrując się w
Luke’a, który po chwili zakończył piosenkę, odłożył instrument na bok i
spojrzał jej głęboko w oczy. Wiedziała, że to, o czym śpiewał było prawdziwe.
Wystarczyło na niego popatrzeć, a od razu można było dostrzec siłę uczuć, którą
ją darzył.
- Kochanie, nie płacz. – otarł jej mokry od łez policzek, a
drugą dłonią uniósł jej podbródek ku górze tak, by na niego spojrzała. – Co się
stało? – zapytał z troską w głosie, nie mogąc rozszyfrować zachowania
dziewczyny.
- Nawet nie wiesz jak bardzo Cię kocham, Luke. –
wykrzyczała, po czym dosłownie rzuciła się na niego, powodując, że oboje upadli
na miękki koc, śmiejąc się przy tym. – Jesteś najlepszą rzeczą, jaka mnie w
życiu spotkała. – mówiła, dalej tuląc się do niego.
- Na zawsze razem? – spytał, odsuwając ją lekko od siebie i
przybliżając usta do jej rozgrzanych, drążących z emocji warg.
- Na zawsze. – brunetka odpowiedziała, pogrążając ich oboje
w czułym, ale jednocześnie wyjątkowo namiętnym pocałunku.
Nie wstydzili się okazywać sobie tego jak bardzo się
kochają. Nie zwracali uwagi na to, że przechodzący w oddali ludzie, przyglądali
się im. To był ich moment, którym postanowili cieszyć się tak długo jak tylko
mogli. Po kilku minutach, z ogromną wręcz niechęcią, odsunęli się od siebie a
chłopak niespodziewanie wyjął zza pleców butelkę szampana. Po chwili sięgnął
dalej, i z futerału, w którym znajdowała się jego gitara wyjął również dwa
kieliszki, które napełnił musującym trunkiem.
- Nie powinieneś pić. – Ann spojrzała na niego. – Przecież
prowadzisz, to niebezpieczne. – przejęła się.
- Po kieliszku szampana nic mi nie będzie, przecież i tak
nie mieszkamy tak daleko stąd. – odparł, przepełniony pewnością siebie. – Nie
martw się na zapas. – dodał, podnosząc szkło do góry, by wznieść toast. - Za
nas. – wykrzyczał, wykrzywiając usta w uśmiechu.
- Za naszą miłość. – dodała dziewczyna, a następnie oboje
upili po kilka łyków ze swoich kieliszków.
Nim spostrzegli, cała zawartość butelki została opróżniona,
a oni oboje leżeli wtuleni w siebie, obserwując zbierające się na niebie gęste
chmury. Nie przejmowali się tym jednak i dalej cieszyli się swoją obecnością.
- Obiecaj mi coś. – Luke zaczął, przenosząc swój wzrok na
patrzącą w przestrzeń Ann.
- Wszystko, czego tylko sobie życzysz. – odpowiedziała bez
większego zastanowienia, spoglądając na niebieskie tęczówki chłopaka.
- Obiecaj, że cokolwiek się stanie, nie przestaniesz mnie
kochać. – wyszeptał, przysuwając się do niej tak, że ich czoła się stykały.
- Obiecuję. – szepnęła po czym złączyła się z nim w cudownym
pocałunku.
Nagle oboje poczuli niewielkie krople deszczu spadające z
gęstych, czarnych chmur znajdujących się nad nimi. Pozornie niegroźny,
przyjemny wręcz deszczyk po kilku chwilach przerodził się w ulewę, która
natychmiastowo ich zmoczyła. Szybko podnieśli się i zaczęli głośno śmiać,
patrząc na wodę, która kapała z czubków ich nosów. Luke chwycił dziewczynę za
biodra, po czym jednym ruchem przyciągnął ją do siebie a ona już po chwili
spoczęła w jego ramionach. Ich doszczętnie przemoknięte ubrania przylgnęły do
ich rozgrzanych ciał. Stali chwilę w całkowitym milczeniu, wpatrując się sobie
głęboko w oczy i obdarowując się szczerymi uśmiechami. Po chwili chłopak złapał
Ann, unosząc ją w górę, a ona natychmiastowo oplotła jego biodra swoimi długimi
nogami. Blondyn zawirował kilka razy wokół własnej osi, nie puszczając
brunetki, która zaczęła piszczeć. Delikatnie postawił ją na ziemi, uniósł twarz
i pocałował tak czule, jak nigdy dotąd. Nie obchodziło ich to, że całkowicie
przemokli, a ulewa z minuty na minutę stawała się coraz bardziej silna i
gwałtowna. Czuli się jak w jakimś filmie, w którym grali rolę zakochanych w
sobie do szaleństwa osób.
- Powinniśmy wracać. – krzyknęła Ann, nie chcąc by jej głos
został zagłuszony przez dudniący deszcz.
Luke mocno złapał jej dłoń, po czym oboje zaczęli biec w
stronę samochodu tak szybko jak tylko to było możliwe. Dobre humory nadal ich
nie opuszczały, co można było zauważyć po ich głośnym i wyjątkowo donośnym
śmiechu. Dotarli do auta, po chwili szybko do niego wsiadając. Ich mokre włosy
przykleiły się do ich twarzy, nadając im bardzo zabawny wygląd. Wnętrze
samochodu kilka minut później również było już całkowicie przemoczone, przez
kapiącą z nich wodę. Nie zwracali jednak na to uwagi i dosłownie kilka sekund
później kontynuowali to, co musieli wcześniej przerwać. Spragnione dotyku ciało
Ann, robiło się coraz cieplejsze a ręce Luke’a delikatnie gładziły jej brzuch,
powoli podnosząc mokrą od deszczu bluzkę. Dziewczyna cicho jęknęła, co było dla
niej naturalną reakcją w takiej sytuacji, jednak wiedziała, że musi to
przerwać.
- Luke… - szepnęła mu prosto do ucha, podczas gdy on całował
jej rozpaloną szyję. Udawał, że jej nie usłyszał i dalej kontynuował. – Luke… -
brunetka nie dawała za wygraną.
- Coś nie tak? – w końcu się odezwał, zerkając na nią
pytająco.
- Wracajmy. – powiedziała, naciągając z powrotem białą
koszulkę na odkryty brzuch. – Dokończymy w domu. – dodała, patrząc na niego
uwodzicielskim wzrokiem, co najwyraźniej dało mu wiele do zrozumienia, bo
szybko przekręcił kluczyk i odpalił auto, które po chwili z piskiem opon
wyjechało na śliską od deszczu jezdnię.
__________________________________________________
* refren piosenki Bruno Marsa - Just The Way You Are
wybaczcie, że znów nie wyszedł zbyt ciekawy, ale początkowe rozdziały mają to do siebie, że akcja dopiero zaczyna się rozwijać.
dziękuję, że kilka osób pofatygowało się i skomentowało poprzedni rozdział. to dużo dla mnie znaczy, więc jestem naprawdę wdzięczna.
jeśli ktoś nie miał okazji zobaczyć zwiastuna to zapraszam ponownie:
zapraszam również do zakładki INFORMOWANI, gdzie możecie zostawiać swój nick z twittera.
kolejny rozdział w okolicach weekendu.
Lubię twój sposób pisania, z niecierpliwością czekam aż akcja się rozwinie. Życzę weny xx / @h3mmings96
OdpowiedzUsuńjeju kocham sposob w jaki piszesz
OdpowiedzUsuńrozdzial byl taki kochany
zycze weny
slooooodkie <3 czekam na następny rozdział xx / @LuizaKola
OdpowiedzUsuńJeju jak słodko:*** piszesz świetnie, już nie mogę się doczekać następnego rozdziału xx Kocham
OdpowiedzUsuńcudowny blog i rozdział. czekam na następny rozdział x
OdpowiedzUsuńJak zwykle jestem zachwycona!♡♡♡
OdpowiedzUsuń@LoliszkaXD