Minęło kilka miesięcy od dnia, w którym Ann wyjechała z Nowego Jorku. Przez pierwsze tygodnie po jej wyjeździe Luke strasznie cierpiał, nie mogąc pogodzić się z tym, co się stało. Wciąż bezustannie wmawiał sobie, że ona jednak wróci, że jakimś cudem zmieni zdanie i zda sobie sprawę z tego, że jej miejsce nie było w Londynie lecz tutaj, w mieście, w którym się urodziła i wychowała. Niestety prawda była inna, gdyż Ann już na dobre zadomowiła się w Wielkiej Brytanii i tuż z nadejściem jesieni rozpoczęła studia na jednym z tamtejszych uniwersytetów. Luke po rozmowach, które każdego dnia prowadził z nią przez telefon, czy video chat, ewidentnie był pewien tego, że dziewczyna była tam naprawdę szczęśliwa i w końcu rozpoczęła nowe życie po wypadku, który na dobre zakończył ich związek. Od tamtego tragicznego wydarzenia minął już rok, a pamięć Ann wciąż nie wróciła i nic nie wskazywało na to, że w najbliższej przyszłości miało się to wydarzyć. Lekarze wciąż powtarzali, że jest jeszcze nadzieja, lecz nikt tak naprawdę nie wierzył w ich słowa. Jej wspomnienia przepadły już na zawsze. Luke próbował robić wszystko by je przywrócić, starał się jak mógł, lecz niestety bezskutecznie. Ostatni rok była dla niego wyjątkowo ciężki, ale był on na tyle silny, by sobie z tym wszystkim poradzić i zaakceptować los, który najwyraźniej był mu pisany. Jego stosunki z Ann wciąż pozostawały dobre, ale nie było mowy o przejściu na poziom wyższy od przyjaźni, pomimo tego, że oboje tak często powtarzali sobie, że się kochają. Miłość na odległość nie miała przyszłości i obydwoje doskonale o tym wiedzieli, dlatego odpuścili sobie budowanie jakiegokolwiek związku. Luke starał się zapomnieć o tym wszystkim, co łączyło ich w przeszłości. Było to jednak niemożliwe, gdyż jak wiadomo jeśli raz, naprawdę, szczerze kogoś pokochasz, to twoje uczucia pozostaną niezmienne już do końca życia. Początkowo załamany Luke wielokrotnie rozważał przeprowadzenie się do Londynu, ale zarówno rodzice jak i przyjaciele odradzali mu ten pomysł. Ostatecznie nie spełnił swoich zamiarów wiedząc, że nie może tego zrobić.
Przez ostatnie miesiące jego życie zbytnio się nie zmieniło. Wciąż mieszkał na Brooklynie, pracował wraz z Ashtonem w sklepie muzycznym, a w weekendy często imprezował z przyjaciółmi. Jednak nic nie było w stanie zapełnić pustki, którą pozostawiła po sobie Ann. W jego sercu już na zawsze miało być specjalne miejsce zostawione tylko i wyłącznie dla niej.
Podczas jednego z chłodnych, listopadowych dni, kiedy wracał z pracy, zauważył pod swoją kamienicą ciężarówkę należącą do firmy zajmującej się przeprowadzkami. Zaciekawiony wysiadł z samochodu, chcąc dowiedzieć się, kim byli jego nowi sąsiedzi. W oczy od razu rzuciła mu się niskiego wzrostu blondynka, wnosząca po schodach ciężkie pudła. Szybko więc do niej podbiegł, chcąc jej pomóc, widząc, że naprawdę tego potrzebowała.
- Może ja to wezmę? – odezwał się, stając tuż przed dziewczyną i blokując jej wejście do budynku.
- Dam sobie radę – grzecznie odmówiła, próbując go ominąć, by móc wejść do środka.
- Nalegam – powiedział, a blondynka dobrowolnie oddała mu ciężki karton, który on z łatwością wniósł na pierwsze piętro. Kiedy odstawił pudełko, mógł ujrzeć twarz nowo poznanej sąsiadki. Okazało się,że była naprawdę piękna, a Luke od razu się nią zauroczył, zatracając się w jej dużych, błękitnych oczach, otoczonych wachlarzem gęstych rzęs. Zauważył, że pod względem wizualnym była całkowitym przeciwieństwem Ann. Miała jasne włosy i oczy, była też od niej sporo niższa. – Mieszkasz tutaj? – spytała po chwili, kiedy oboje stali w progu jej nowego mieszkania, wyrywając go tym samym z przemyśleń.
- Tak – skinął głową, po czym wyciągnął w jej kierunku prawą dłoń. – Cieszę się, że mogę poznać nową sąsiadkę, jestem Luke.
- Rose – dziewczyna uścisnęła jego rękę, posyłając mu w międzyczasie uroczy uśmiech, który on od razu odwzajemnił.
W tamtej właśnie chwili uświadomił sobie, że najwyższa pora zostawić smutną przeszłość za sobą, wreszcie ruszyć naprzód i rozpocząć nowe życie.
KONIEC.
Takim oto sposobem dotarliśmy do końca tej historii. Czy był to happy end? Cóż, zależy dla kogo. Powiem szczerze, że zaczynając pisać to fanfiction miałam wobec niego zupełne inne plany zarówno na końcowe rozdziały i epilog. Uznałam jednak, że wolałabym coś innego, więc zmieniłam częściowo swoje plany i mam nadzieję, że to wszystko nie wyszło aż tak źle.
Piszę fanfictions już od ponad 4 lat i to jest pierwsze, które udało mi się skończyć. Nawet nie wiecie jak bardzo jestem z siebie dumna. Mimo tego, że wiem, że mój styl pisania, czy fabuła tej historii nie są zbytnio porywające, robię błędy i tak dalej, ale cieszę się, że doprowadziłam to do końca. Czuję się spełniona, naprawdę. Nie udałoby mi się to jednak, bez Was – osób, które to czytały i pozostawały cierpliwe, gdy czasem trzeba było czekać na rozdział kilka tygodni, raz nawet mialam aż dwumiesięczną przerwę. Dlatego też chciałabym podziękować Wam z całego serca za każdy oddany głos, za każdy dodany komentarz zawierający pozytywne i miłe słowa o tym jak piszę. Jestem wam naprawdę wdzięczna i mam nadzieję, że nie zawiodłam was tym, jak zakończyłam tę historię.
Na koniec zapraszam was na moje pozostałe dwa opowiadania ( o ile jeszcze ich nie czytacie ) i informuję, że być może już niedługo ruszę z nowym fanfiction, dlatego stay tuned bo informacje pojawią się na moim profilu w przeciągu kolejnych miesięcy.
Love ya x
LANN FOREVER IN OUR HEARTS!!
Smutno mi.... Nie chcę końca. .. zwłaszcza takiego... Mieli być razem :(
OdpowiedzUsuńNo cóż, dziękuję Ci za pisanie tego opowiadania i życzę sukcesów z innymi fanfiction :)
Do następnego ♡